O co
właściwie
nam chodzi?
strona ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Wojciech Węgrzyniak
Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Jestem księdzem od 6 czerwca 1998 roku. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikariuszem w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
Pięć lat spędziłem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października 2009 roku pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie, starając się pomagać również w duszpasterstwie.
Planowane rekolekcje
2013
Dla kapelanów Wojska Polskiego, Częstochowa, 23-26.09
WSD Radom, 3-8.12
Duszpasterstwo Akademickie, Kraków, U Dobrego, 15-18.12
Bęczarka, 20-22.12
2014
Duszpasterstwo Akademickie Most, wielkopostne, Wrocław, 5-8.03
Duszpasterstwo Akademickie u Brata, wielkopostne, Kraków, 30.03-2.04
Parafialne wielkopostne, Kwaczała, 6-9.04
Kapłańskie, Ziemia Święta, sierpień/wrzesień
WSD Łomża, koniec września
Parafialne - Niepołomice, koniec października
2015
Rekolekcje o Słowie Bozym, Krościenko, ferie zimowe (5 dni)
Parafialne wielkopostne - Kraków - św. Jadwigi
Parafialne adwentowe - Jaworzno-Szczakowa
2016
Parafialne wielkopostne - Chrzanów-Kościelec
2017
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Sułkowice
2018
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Nowy Targ, św. Katarzyny
Wygłoszone rekolekcje
1998
Parafialne wielkopostne – Kwaczała, marzec
ONŻ O st. - Bystra Podhalańska, sierpień
1999
ONŻ I st. - Babice, lipiec
Ewangelizacyjne - Młoszowa-Chrzanów, październik
2000
Misje parafialne - Kraków, Piaski Nowe, 26.03-2.04 (wraz z ks. Janem Nowakiem)
ONŻ II st. - Groń, lipiec
Dla młodzieży - Kraków, Kurdwanów, 24-27.09
Parafialne adwentowe - Niegowić, grudzień
2001
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
Parafialne wielkopostne - Frydman, marzec
Dla Liceum Męskiego oo. Cystersów - Kraków, Szklane Domy, 9-11.04
ONŻ III st. (ogólnopolskie) - Kraków, lipiec
2002
ONŻ O st. - Osieczany, lipiec
2003
Parafialne wielkopostne - Dębno, 13-16.04.2003
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 17-20.12
Parafialne adwentowe – Krempachy, 20-23.12
2004
Dla I LO w Krakowie, marzec
Parafialne wielkopostne - Niedzica, 28.03-31.03
Parafialne wielkopostne - Raba Wyżna, 4-7.04
Parafialne adwentowe - Kraków, Prądnik Czerwony (Jana Chrzciciela), 19-22.12
2005
Parafialne wielkopostne - Nowy Targ, św. Katarzyny, 12-18.03
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
2006
Dla szkół średnich w Wieliczce, marzec
Dla inteligencji - Myślenice, marzec
Parafialne wielkopostne - Harklowa, kwiecień
2009
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 12-15.12.2009
Dla Stowarzyszenia Civitas Christiana - Kraków, Łagiewniki, 4.12.2009
2010
Parafialne wielkopostne - Kacwin, 17-20.02
Dla VIII LO w Krakowie, 8-10.03
Dla młodzieży i nie tylko - Kraków, kościół Miłosierdzia Bożego, 9-11.03 (pomoc włoskiej Szkole Ewangelizacji „Sentinelle del Mattino di Pasqua”)
W Bazylice Mariackiej (Parafialne wielkopostne i dla Bezdomnych), Kraków, 21-26.03
Dla pracowników nauki - Kraków, św. Anna, 28.03-1.04
Misje parafialne - Prostyń, 22-31.05
Dla przygotowujących się do Bierzmowania i młodzieży – Nowy Targ, 8-10.09
WSD Hosianum - Olsztyn, 27-29.09
Dla katechetów – Sokołów Podlaski, 15-17.10
Dla katechetów – Nurzec Stacja, 26-28.11
Dla rodziców - Kraków, Biały Prądnik (u ss. Duchaczek), 6-8.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego adwentowe – Warszawa, św. Anny, 12-15.12
2011
Dzień skupienia - WSD XX. Sercanów w Stadnikach, 19-20.01
Misje parafialne - Leńcze, 6-13.02
Dla Duszpasterstwa Akademickiego wielkopostne "Daj się zaprzęgnąć" - Kraków, św. Anny, 10-13.04.
Dzień skupienia "Między kobietą a Panem Bogiem" - WSD XX. Saletynów w Krakowie, 28-29.05.
Z okazji jubileuszu 500-lecia parafii p.w. Trójcy Świętej w Prostyni, 18-20.06.
WSD Drohiczyn, 28.09-2.10.
Kapłańskie - Ziemia Święta, 3-12.11
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 20-21.11
Parafialne adwentowe - Kraków, MB Ostrobramskiej, 11-13.12
2012
WSD Kraków, 21-25.02
Parafialne wielkopostne - Kraków, Dobrego Pasterza, 25-28.03
Dla kapłanów rocznika święceń 1982, Maniowy 9-12.04
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Maniowy, 17-20.05
Dla katechetów diec. Bielsko-Żywieckiej - Pogórze, 29.06-1.07
WSD Katowice, 26-30.09
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Chrzanów, św. Mikołaja, 4-7.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 15-17.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego, adwentowe - Radom, 9-12.12
2013
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.02
Parafialne wielkopostne - Linz, 15-17.02
Dzień skupienia - Wiedeń, 17.02
Dla pedagogów i wychowawców - Kraków, Bazylika św. Floriana, 18-20.02
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zembrzyce, 7-9.03
Parafialne wielkopostne - Katedra Wawelska, 24.02/3.03/10.03
Duszpasterstwo Akademickie - Kraków, św. Szczepan, 10-13.03
Dla nauczycieli - Kielce, 14-16.03
Dla Sióstr Urszulanek - Rybnik, 1-3.05
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 8.06
Życiorys
(z 24.02.2011 na potrzeby nostryfikacji dyplomu doktorskiego)
Urodziłem się 21 marca 1973 w Niedzicy jako najmłodsze dziecko Władysława Węgrzyniaka i Wiktorii z domu Zązel. W latach 1973-1977 mieszkałem w Maniowach a następnie w Mizernej, gdzie część rodziny mieszka do tej pory.
Po ukończeniu w 1988 roku Szkoły Podstawowej w Kluszkowcach uczęszczałem do I LO im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. W roku szkolnym 1990/1991 zakwalifikowałem się do III stopnia XVII Olimpiady Geograficznej, natomiast w roku 1991/1992 zostałem finalistą XVIII Olimpiady Geograficznej i I Olimpiady Nautologicznej oraz dotarłem do II stopnia Olimpiady Historycznej.
Egzamin dojrzałości uzyskałem w 1992 r., po czym wstąpiłem do Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając tym samym przygotowanie do kapłaństwa i studia na Papieskiej Akademii Teologicznej.
Święcenia diakonatu otrzymałem 8 maja 1997 roku w Skomielnej Białej. Zgodnie z wytycznymi formacji seminaryjnej ostatni rok przed święceniami kapłańskimi spędziłem w Kwaczale, ucząc religii w szkole podstawowej i pomagając w parafii jako diakon.
W 1998 roku uzyskałem magisterium z teologii na podstawie pracy napisanej pod kierunkiem o. Augustyna Jankowskiego OSB zatytułowanej Κoinonia z Bogiem w Pierwszym Liście Jana Apostoła. W tym samym roku, 6 czerwca otrzymałem święcenia kapłańskiego z rąk kard. Franciszka Macharskiego.
W latach 1998-2001 pełniłem funkcję wikariusza w par. Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj, m.in. ucząc religii w Szkołach Podstawowych 151 i 158 oraz w Gimnazjum nr 23. W roku akademickim 2000/2001 odbyłem studia licencjackie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie zwieńczone tytułem licencjata z teologii ze specjalnością biblijną. Praca magisterska została uznana za licencjacką. Promotorem był o. Augustyn Jankowski OSB.
W latach 2001-2006 studiowałem w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. W roku akademickim 2003/2004 byłem reprezentantem studentów Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkiem senatu akademickiego tegoż instytutu. W czerwcu 2004 uzyskałem stopień licencjata z nauk biblijnych. Teza zatytułowana "En aletheia kai agape" (2 Gv 3). Richiamo al duplice comandamento nella lettera del Presbitero alla Signora eletta (“W miłości i prawdzie [2 J 3]. Wezwanie do podwójnego przykazania w liście Prezbitera do wybranej Pani”) została napisana pod kierunkiem Johannesa Beutlera SJ.
W latach 2004-2006 kontynuowałem studia w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie przygotowujące do doktoratu.
Od maja do lipca 2006 pracowałem w Sekretariacie Kardynała Metropolitalnej Kurii w Krakowie.
W październiku tego samego roku rozpocząłem studia doktoranckie we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie, zamiejscowym Wydziale Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie (Pontificia Universitas Antonianum. Facultas Scientiarum Biblicarum et Archaeologiae). W 2007 roku uzyskałem status Candidatus ad Doctoratum i rozpocząłem pracę nad tezą doktorskiej pod kierunkiem prof. Alviero Niccacci OFM (SBF, Jerozolima) i prof. G. Barbiero SDB (PIB, Rzym). Praca doktorska zatytułowana Lo stolto ateo. Studio dei Salmi 14 e 53 (“Głupi ateista. Studium Psalmów 14 i 53”) została obroniona 30 stycznia 2010 roku. Oprócz wspomnianych dwóch moderatorów, recenzentami pracy doktorskiej byli M. Pazzini OFM (SBF, Jerozolima) i A. Mello (SBF, Jerozolima). Ekstrakt pracy doktorskiej został opublikowany w lutym 2010 w Jerozolimie przez wydawnictwo Franciscan Press. Na tej podstawie uzyskałem dyplom Doktora Nauk Biblijnych i Archeologii, zatwierdzony przez władze Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie dnia 25 maja 2010 roku.
W czasie moich studiów zarówno w Rzymie jak i w Jerozolimie uczestniczyłem w różnych kursach językowych: jęz. włoskiego w Rzymie; jęz. angielskiego w Leicester, Maynooth, Londonie i Nowym Jorku; jęz. niemieckiego w Bonn i Salzburgu oraz jęz. francuskiego w Lyonie i w Angers. Ponadto w czasie wakacyjnym pomagałem w różnych parafiach i wspólnotach religijnych. Przede wszystkim we Włoszech (Roccagorga, Spadafora, Borgo san Donato, Pieve i Maresso), w Anglii (Leicester, Kirkham, Louth, Skegness i Londyn), w USA (Chicago i Nowy York), w Niemczech (Wesseling i Traunstein), we Francji (Lyon) a także w różnych parafiach na terenie Polski, gdzie wygłosiłem kilkanaście rekolekcji parafialnych.
Od 1 października 2009 roku zostałem zatrudniony na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie na stanowisku asystenta w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu. Rok później zacząłem pełnić funkcję opiekuna Samorządu Studenckiego oraz opiekuna I roku teologii o specjalności katechetyczno-pastoralnej. W 2011 zostałem adiunktem tej samej katedry.
Od 2009 roku należę do Stowarzyszenia Biblistów Polskich.
Poza publikacją kilku artykułów z dziedziny biblijnej, wygłosiłem referaty na sympozjach w Krakowie (Łagiewniki, wrzesień 2008; UPJPII, kwiecień 2010), w Płocku (WSD, listopad 2009), w Lublinie (KUL, sierpień 2010) oraz wziąłem udział w konferencji naukowej na temat Księgi Psalmów w Oxfordzie (wrzesień 2010). Ponadto opublikowałem 4 tomy homilii i kazań.
Od końca września 2009 roku zamieszkałem przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie z zadaniem pomocy duszpasterskiej w parafii, należąc jednocześnie do grupy trzech wykładowców z UPJPII, którzy zostali skierowani przez Metropolitę do sprawowania pieczy nad duszpasterstwem pracowników nauki miasta Krakowa.
W 2010 zostałem wybrany członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Krakowskiej.
Ślub Jeftego (Sdz 11,29-40)
29 Duch Pana był nad Jeftem, który przebiegał dzielnice Gileadu i Manassesa, przeszedł przez Mispa w Gileadzie, z Mispa w Gileadzie ruszył przeciwko Ammonitom.
30 Jefte złożył też ślub Panu: «Jeżeli sprawisz, że Ammonici wpadną w moje ręce,
31 wówczas ten, kto pierwszy wyjdzie od drzwi mego domu, gdy w pokoju będę wracał z pola walki z Ammonitami, będzie należał do Pana i złożę z niego ofiarę całopalną».
32 Wyruszył więc Jefte przeciw Ammonitom zmuszając ich do walki i Pan wydał ich w jego ręce.
33 Rozgromił ich na przestrzeni od Aroeru aż do okolic Minnit, co stanowi dwadzieścia miast, i dalej aż do Abel-Keramim. Była to klęska straszna. Ammonici zostali poniżeni przez Izraela.
34 Gdy potem wracał Jefte do Mispa, do swego domu, oto córka jego wyszła na spotkanie, tańcząc przy dźwiękach bębenków, a było to dziecko jedyne; nie miał bowiem prócz niej ani syna, ani córki.
35 Ujrzawszy ją rozdarł swe szaty mówiąc: «Ach, córko moja! Wielki ból mi sprawiasz! Tyś też wśród tych, co mnie martwią! Oto bowiem nierozważnie złożyłem Panu ślub, którego nie będę mógł odmienić!»
36 Odpowiedziała mu ona: «Ojcze mój! Skoro ślubowałeś Panu, uczyń ze mną zgodnie z tym, co wyrzekłeś własnymi ustami, skoro Pan pozwolił ci dokonać pomsty na twoich wrogach, Ammonitach!»
37 Nadto rzekła do swego ojca: «Pozwól mi uczynić tylko to jedno: puść mnie na dwa miesiące, a ja udam się na góry z towarzyszkami moimi, aby opłakać moje dziewictwo».
38 «Idź!» - rzekł do niej. I pozwolił jej oddalić się na dwa miesiące. Poszła więc ona i towarzyszki jej i na górach opłakiwała swoje dziewictwo.
39 Minęły dwa miesiące i wróciła do swego ojca, który wypełnił na niej swój ślub i tak nie poznała pożycia z mężem. Weszło to następnie w zwyczaj w Izraelu,
40 że każdego roku schodziły się na cztery dni córki izraelskie, aby opłakiwać córkę Jeftego Gileadczyka.
Ofiara Izaaka (Rdz 22,1-19)
Rdz 22,1-19
1 A po tych wydarzeniach Bóg wystawił Abrahama na próbę. Rzekł do niego: «Abrahamie!» A gdy on odpowiedział: «Oto jestem» - 2 powiedział: «Weź twego syna jedynego, którego miłujesz, Izaaka, idź do kraju Moria i tam złóż go w ofierze na jednym z pagórków, jakie ci wskażę».
3 Nazajutrz rano Abraham osiodłał swego osła, zabrał z sobą dwóch swych ludzi i syna Izaaka, narąbał drzewa do spalenia ofiary i ruszył w drogę do miejscowości, o której mu Bóg powiedział. 4 Na trzeci dzień Abraham, spojrzawszy, dostrzegł z daleka ową miejscowość. 5 I wtedy rzekł do swych sług: «Zostańcie tu z osłem, ja zaś i chłopiec pójdziemy tam, aby oddać pokłon Bogu, a potem wrócimy do was». 6 Abraham, zabrawszy drwa do spalenia ofiary, włożył je na syna swego Izaaka, wziął do ręki ogień i nóż, po czym obaj się oddalili. 7 Izaak odezwał się do swego ojca Abrahama: «Ojcze mój!» A gdy ten rzekł: «Oto jestem, mój synu» - zapytał: «Oto ogień i drwa, a gdzież jest jagnię na całopalenie?» 8 Abraham odpowiedział: «Bóg upatrzy sobie jagnię na całopalenie, synu mój». I szli obydwaj dalej.
9 A gdy przyszli na to miejsce, które Bóg wskazał, Abraham zbudował tam ołtarz, ułożył na nim drwa i związawszy syna swego Izaaka położył go na tych drwach na ołtarzu. 10 Potem Abraham sięgnął ręką po nóż, aby zabić swego syna. 11 Ale wtedy Anioł Pański zawołał na niego z nieba i rzekł: «Abrahamie, Abrahamie!» A on rzekł: «Oto jestem». 12 Anioł powiedział mu: «Nie podnoś ręki na chłopca i nie czyń mu nic złego! Teraz poznałem, że boisz się Boga, bo nie odmówiłeś Mi nawet twego jedynego syna». 13 Abraham, obejrzawszy się poza siebie, spostrzegł barana uwikłanego rogami w zaroślach. Poszedł więc, wziął barana i złożył w ofierze całopalnej zamiast swego syna. 14 I dał Abraham miejscu temu nazwę "Pan widzi". Stąd to mówi się dzisiaj: «Na wzgórzu Pan się ukazuje».
15 Po czym Anioł Pański przemówił głośno z nieba do Abrahama po raz drugi: 16 «Przysięgam na siebie, wyrocznia Pana, że ponieważ uczyniłeś to, a nie oszczędziłeś syna twego jedynego, 17 będę ci błogosławił i dam ci potomstwo tak liczne jak gwiazdy na niebie i jak ziarnka piasku na wybrzeżu morza; potomkowie twoi zdobędą warownie swych nieprzyjaciół. 18 Wszystkie ludy ziemi będą sobie życzyć szczęścia takiego, jakie jest udziałem twego potomstwa, dlatego że usłuchałeś mego rozkazu». 19 Abraham wrócił do swych sług i wyruszywszy razem z nimi w drogę, poszedł do Beer-Szeby. I mieszkał Abraham nadal w Beer-Szebie.
Elizeusz i dzieci (2 Krl 2,23-25)
2 Krl 2,23-25
23 Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: «Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku!»
24 On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci.
25 Stamtąd Elizeusz poszedł na górę Karmel, skąd udał się do Samarii.
Wykupić nienarodzonych?
Tysiące ludzi na czarno również przed papieskim oknem...
O co właściwie chodzi?
1. Nie jest to protest przeciw rządowi (to projekt obywatelski). Nie jest to protest przeciw Kościołowi (nie jest za karaniem matek). Nie jest to protest w obronie życia matek (projekt nie nakazuje matce umierać za dziecko). Nie jest to protest w obronie badań prenatalnych (takie zostają na tej samej zasadzie). Czytając ustawę i patrząc na statystyki aborcji w Polsce (2015 - 1 z powodu gwałtu, 996 na wskutek wad zdrowotnych dziecka, w tym szczególnie zespołu Downa), trzeba uczciwie stwierdzić, że to jest protest przeciw konieczności urodzenia niechcianego chorego dziecka. Tysiące ludzi uważa, że człowiek (szczególnie matka) ma prawo zabić dziecko, jeśli ono jest chore a rodzice takiego nie chcą. Nie sądzę, by nawet połowa protestujących miała tego świadomość, ale tego się nie uniknie. W procesjach na Skałkę też nie wszyscy wiedzą, po co się idzie.
2. Spory będą zawsze. Demonstracje, rewolucje, wojny. Ileż walki o wolność niewolników, równouprawnienie murzynów, cywilizacyjną zgodę między klasą robotniczą a pracodawcami. Trzeba dziękować za to, że napięcia są głównie w sferze medialnej (naprawdę w realu większość żyje innymi problemami) i że jest tak, jak przewiduje demokracja. Mówić i protestować każdy może. I nie trzeba się dziwić, że ludzi na ulicach jest dużo. To tylko pokazuje prawdę, która zawsze była prawdą. My nie jesteśmy i nie będziemy jedno w wielu sprawach, bo tak się nie da. Natura i dynamika społeczeństwa domaga się spięć i rozwoju. Pytanie tylko, w którą stronę to pójdzie? Chciałbym, żeby poszło w stronę świadomego rodzicielstwa. Żeby ludzkość nabrała takiego przekonania co do wartości każdego człowieka, które nie pozwoli na współżycie, jeśli człowiek nie jest w stanie przyjąć życia. Lata trzeba było walczyć, żeby ludzie nie jeździli po pijanemu. Dzisiaj jest dużo lepiej. Jest dużo lepiej również w sprawie nienarodzonych. Ale jeszcze społeczeństwo nie osiągnęło takiego poziomo świadomości, która rozumie, że usunięcie chorego dziecka jest większą tragedią i szkodą niż urodzenie go. Oczywiście dynamika może pójść również w drugą stronę, w stronę zasady: najważniejsze jest to, co chcemy a nie to, co powinniśmy. Z tym, że patrząc na historię Cesarstwa Rzymskiego i Europy Zachodniej można zaryzykować stwierdzenie, że każda cywilizacja, która się zamyka mniej lub bardziej świadomie na życie prędzej czy później przegra z cywilizacją życia. Z naturą nie wygra.
3. Wiem, że to zabrzmi absurdalnie, ale chciałbym jeszcze raz podsunąć pomysł o wykupie nienarodzonych dzieci. Marzy mi się istnienie takiego zgromadzenia, albo fundacji, która zapłaci matkom, które nie chcą urodzić chorych dzieci. Zapłaci za miesiące ciąży i poród. Jak by to miało wyglądać? W momencie kiedy kobieta dowiaduje się, że dziecko jest chore i nie chce go urodzić, podpisywałaby umowę z fundacją. Jeśli po porodzie zmieni zdanie, dziecko jest oczywiście jej. Jeśli nie zmieni zdania, albo dziecko umrze w trakcie ciąży, dostaje pieniądze, np. 10 tys. za każdy miesiąc ciąży plus 10 tys. za poród (razem 100 tys.). Fundacja zajmowałaby się także organizacją życia tych dzieci w rodzinach zastępczych czy domach dziecka. Jeśli w Polsce co roku dokonuje się prawie 1000 aborcji, to 1000 razy 100.000 daje 100 mln. Chodziłoby więc o to, żeby zebrać w Polsce 1 mln osób, które raz na rok wpłacą 100 zł na ten cel. Oczywiście nie wszystkie kobiety będą chciały nosić w ciąży chore dziecko i urodzić dla pieniędzy, ale nawet jeśli 10, 20% pomyślałoby, że może jednak warto to dziecko na takich warunkach urodzić, to już byłby sukces. W ten sposób z jednej strony nie zmuszałoby się kobiet do ciąży i porodu, a z drugiej wykorzystując pragnienie i potrzebę pieniądza, udałoby się ocalić chociaż kilkadziesiąt dzieci rocznie. Sprzeciw może budzić fakt, że ktoś dla pieniędzy by rodził i że dzieci przelicza się na pieniądze. Uważam jednak, że lepiej je przeliczać na pieniądze niż zabijać. Ponadto zwyczaj wykupywania ludzi od innych nie jest nieznany w historii świata. W Krakowie u ss. Prezentek na ul. Św. Jana mamy obraz Matki Bożej od Wykupu Niewolników. Mamy też Zakon Trynitarzy, który ma długą tradycję wykupywania niewolników a obecnie zadaniem zakonu jest „wykupywanie” ludzi z rozmaitych rodzajów niewoli.
Pomyślmy. Przemódlmy. Bo jeśli naprawdę zależy nam na życiu, zrobimy wszystko, żeby ocalić chociaż jedno.
------
„Kto ocala jedno życie, ocala cały świat.” (Talmud)
"Człowiek dla pieniędzy jest w stanie zrobić wiele. Nawet coś dobrego" (niemieckie przysłowie)
Wytrzymać
Na kolacji usiadłem naprzeciw starszego księdza. 45 lat kapłaństwa. W pewnym momencie mówię:
- Jak widzę starszych księży, to im gratuluję, że wytrzymali w kapłaństwie tyle lat. Dla młodszych to jest świadectwo. Już nawet nie pytam o jakość, ale sama ilość robi wrażenie.
Odpowiedź była krótka:
- Nie podoba mi się słowo "wytrzymali". Ja po to poszedłem do seminarium, żeby być księdzem, a nie żeby wytrzymywać w kapłaństwie.
Środy Biblijne u Anny 2016/2017
Środy Biblijne u Anny 2016/2017
NAJTRUDNIEJSZE FRAGMENTY STAREGO TESTAMENTU
Msza św. o 19.30 z konferencją tłumaczącą to, co niezrozumiałe
od 5.10 do 28.06
z małymi wyjątkami [9.11; 1.03; 5.04; 12.04; 26.04; 3.05]
Nowa Wspólnota u św. Anny - idea i logistyka
1. Pierwsze spotkanie nowej wspólnoty u św. Anny, zwanej "120", miało miejsce 14 październiku 2016.
2. Wspólnota składa się obecnie z ok. 340 osób podzielonych na dwie 170 osobowe grupy.
3. Wiek – zasadniczo dolną granicą jest pełnoletność, górnej nie ma.
Struktura wiekowa w 2016: od 21 do 62 roku życia. (5% przed 25 rokiem, 15% po 40 roku, 30% mężczyzn; ponad 30 małżeństw).
4. Spotkania całej wspólnoty odbywają się raz w miesiącu od września do czerwca - zasadniczo w drugi piątek miesiąca.
5. Plan piątkowych spotkań jest następujący:
a) Grupa I:
17.00 - kawa/herbata/ciastko [przygotowane przez tych, którzy w danym miesiącu mają dyżur - przychodzą godzinę wcześniej i zostają by posprzątać]
17.30 – konferencja
18.00 – pytania
Grupa I + Grupa II
18.45 – Adoracja
19.30 – Msza św.
b) Grupa II:
20.15 - kawa/herbata/ciastko [przygotowane przez tych, którzy w danym miesiącu mają dyżur - przychodzą pół godziny wcześniej i zostają by posprzątać]
20.45 - konferencja
21.15 - pytania
6. Spotkania w małych grupach – raz w miesiącu. Termin - do ustalenia w poszczególnych grupach. Ważne by spotkanie odbyło sie przed spotkaniem całej wspólnoty. Miejsce – w swoich domach lub gdzie indziej. Podział na grupy dowolny. Ludzie mogą się sami dobrać w grupy 6-8 osobowe, (ale także 4-5 czy 9-10) albo zostaną do grup przydzieleni. Grupy można zmieniać.
7. Wyjazd na weekendowe Dni Skupienia 2 razy do roku (sob/ndz)
8. Praca indywidualna – według zaleceń podawanych przez Księdza na spotkaniu wspólnym lub drogą mailową (sugestie zadań, lektury, itp.).
9. Poszczególne treści:
a) Przygotowanie do Mszy św. – trzyminutowe objaśnienie jednej części Mszy św., tak by przez kilka lat omówić wszystkie jej elementy.
b) Msza św. – troska o dobrą liturgię: asysta, śpiew chóru.
c) Kazanie na Mszy św. - do Liturgii Słowa z danego dnia. Słuchamy tego, co cały Kościół.
d) Uwielbienie – adoracja Najśw. Sakramentu (zasadniczo śpiew + cisza).
e) Konferencja – na temat tego fragmentu katechizmu, który był zadany na dany miesiąc. Wybór katechizmu jako przewodnika formacji motywowany jest tym, że daje gwarancję, że w ciągu 7-8 lat systematycznie zostaną omówione wszystkie zasadnicze elementy naszej wiary. Katechizm jednak będzie punktem wyjścia. Bardziej będziemy koncentrować się na zagadnieniach poruszanych przez KKK niż tylko na jego treści.
f) Pytania – do konferencji, przeczytanego fragmentu KKK oraz wynikające ze spotkań w małych grupach.
g) Małe grupy - rozmowa dotyczyć będzie tego fragmentu Katechizmu, który należy przeczytać w danym miesiącu. Zakres omawianego materiału oraz pytania pomocnicze będą podawane na spotkaniu wspólnym.
10. Zasadnicze cechy/cele wspólnoty:
a) Staranne uczestnictwo w Liturgii eucharystycznej.
b) Wspólna adoracja Żyjącego Pana.
c) Formacja nastawiona na pogłębianie najważniejszych i w miarę wszystkich elementów wiary, z uwzględnieniem elementu apologetycznego – nauczenia umiejętnego rozmawiania o wierze i argumentowania wiary.
d) Integracja uczestników - ciastko/herbatka; wyjazdy weekendowe; grupa na FB dzieląca się pomysłami i propozycjami niegrzesznymi a wszelakiego rodzaju.
e) W dalszej perspektywie wzajemna pomoc członków wspólnoty i otwarcie na działalność na zewnątrz wspólnoty.
f) Katolickość – czyli nie wymaganie niczego więcej niż wymaga Ewangelia i Kościół Katolicki (np. abstynencja, dziesięcina, itp.)
g) Wolność – każdy punkt będzie nieobowiązkowy a stopień zaangażowania będzie podejmował każdy sam w zależności od osobistych możliwości.
Generalnie chciałbym zaproponować wzrastanie w wierze poprzez tworzenie wspólnoty, w której nie będziemy anonimową cząstką Kościoła. Duch, wizja Kościoła i człowieka, będą zasadniczo takie, jakie ma ks. Wojciech Węgrzyniak. Stąd akcent będzie położony na miłość, myślenie, prawdę i wolność - na Jezusa Chrystusa, Pana i Zbawiciela.
Proszę o modlitwę, byśmy we wszystkim byli otwarci na Ducha Świętego.
Niech nam Bóg błogosławi!
+
Jeszcze raz o kampanii
To drugi tekst o kampanii "Przekażmy sobie znak pokoju". Kto nie przeczytał pierwszego, to tutaj. Najpierw trochę się wytłumaczę a potem spróbuję iść dalej.
Pan Zbigniew Nosowski słusznie mi wytknął, że moje domaganie się od LBGT deklaracji zgodnych z nauką Kościoła jest niezrozumieniem na czym polega kampania ponad podziałami. To prawda. Nie wiem dlaczego miałem w głowie schemat, że to homoseksualiści, którzy są katolikami czują się w Kościele nieszanowani, więc robią kampanię, żeby chociaż szacunek uzyskać od współbraci. Jeśli jednak rzeczywiście chodzi o dialog między niewierzącymi a Kościołem, to mój postulat nie ma sensu. Tym bardziej jednak niestosowne wydaje mi się użycie w kampanii słów z liturgii. Byłoby mniej kontrowersyjnie a bardziej owocnie, gdyby na plakacie napis brzmiał: „Szacunek to minimum”, albo „Przynajmniej się szanujmy”. Zwłaszcza że nie ma problemu z przekazywaniem znaku pokoju, natomiast jest problem z szacunkiem.
Nie zgodzę się na to, że szacunek należy się wszystkim z wyjątkiem pedofili. W imię Ewangelii. Oczywiście nie poparłbym jeszcze kampanii, która by zachęcała do szacunku do pedofilów tak jak rozumiem, że bez sensu byłoby robić kampanię w 1945 mówiącą do Niemców: „Przekażmy sobie znak pokoju”. Tam były za świeże rany, tu są za świeże dramaty, żeby myśleć o oprawcach w kategoriach biedy a nie zła. Ale o oprawcach trzeba ostatecznie zawsze myśleć również w kategoriach ofiar. I tylko bezwarunkowa postawa szacunku, rozumianego jako miłość nawet nieprzyjaciół i nawet wobec tych, którzy nie mają szacunku do nikogo jest ewangelicznym radykalizmem. Bo inaczej bardzo wiele krzywdy wyrządza się ludziom, którzy wyrządzili krzywdy. A to nie jest Ewangelia.
Nie chodziło mi też o znak pokoju między ONR-em a KOD-em. Chodziło mi o pytanie, czy te same środowiska katolickie poparłyby kampanię pojednania z narodowcami czy nacjonalistami, w imię zasady skłonność nie jest zła, tylko czyny są złe? Bo boję się, że nie. I pewnie z tych samych względów, dla których wielu katolików odcina się od tej kampanii - by nie budzić cienia wątpliwości, że się popiera to, co złe. I ja o to nie mam do nikogo pretensji. Ale mam osobisty problem. Gdyby bowiem w kampanię zaangażował się Episkopat albo Focolari czy Neokatechumenat, to nie powodowałoby to we mnie takich trudności, jak mam w tym przypadku. Ja może za mało znam te środowiska katolickie, ale raz po raz odnoszę wrażenie, że one nie tylko nie są otwarte na wszystkich, ale niektórych nawet ścigają. Nie umiem znaleźć w tych środowiskach szacunku do Radia Maryja i jego słuchaczy, obecnego rządu, narodowców, kibiców, religijności ludowej, czy nawet polskich biskupów. To jest mój problem. Jak mi ksiądz, biskup czy nawet sam papież mówi o miłosierdziu a potem robi to czy tamto, to mu nie wierzę. Jak mi gazeta pisze o otwartości i szacunku a potem robi to i tamto, to jej nie wierzę. Tak niestety mam. Że wierzę tylko świętym i grzesznikom, którzy się do grzechu przyznają.
Te trzy uwagi jednak nie są tak istotne. Ważniejsze wydaje się co innego.
Po pierwsze, jest do przemyślenia poważny problem, jakie miejsce w Kościele mają katolicy, którzy nie uznają nauki Kościoła. Po obejrzeniu spotu reklamującego kampanię i przeczytaniu paru komentarzy jeszcze bardziej się przekonuję, że większym problemem niż szacunek do homoseksualistów jest kwestia wiary w Kościół Katolicki. Naprawdę byłoby dobrze, gdybyśmy zaczęli szczerze i z szacunkiem mówić o tym, bo i antykoncepcja i mieszkanie przed ślubem, a nawet wiara w Jezusa, jedynego Pana i Zbawcy zdaje się być dla wielu kosmosem nie do przejścia. Są sprawy w Kościele niezmienne ale są i zmienne. Dlatego potrzeba dialogu, miłości i modlitwy, żeby nie stracić ani ludzi ani Boga, mając w świadomości, że nie wolno dla ratowania człowieka poświęcać prawdy, tak jak nie wolno poświęcać ludzi dla tego, co prawdziwe, ale niekonieczne. Sprawa jest bardzo pilna, bo jeśli będziemy nazywać katolickim to, co nie jest katolickie albo nazywać katolickim to, co nie jest ewangeliczne, to zrobimy sobie nawzajem tylko krzywdę.
Po drugie, jest jakieś zachwianie między seksem a innymi grzechami, nawet przemocą. I tak jak przez wieki w Kościele grzechy seksualne były napiętnowana bardzo a z przemocą się żyło, tak dzisiaj wydaje się że zachwianie mamy w druga stronę. Problemem do rangi debat urosło pytanie o klapsa a już nie wydaje się czymś złym współżycie przed ślubem czy nawet czyny homoseksualne. A pytanie nie jest banalne. Czy ja, jako ksiądz, zrobię większą krzywdę studentce jak się z nią prześpię czy jak ją uderzę w twarz? Do rangi śmiertelnych grzechów współczesności urastają tylko te, które godzą w moje pragnienia. Jak zdradzę męża, to nie jest takie zło, bo chciałam, bo natura, bo pragnienia. Ale jak sąsiad mnie przeklnie, to skandal na całe media. Oczywiście, nie możemy pozwalać na jakąkolwiek przemoc. Ale godząc się na etykę, w której principium stanowi przekonanie, że nie ma dobra obiektywnego, że najważniejsze jest to, co my chcemy, a najgorsze to, czego nie chcemy, dochodzimy do ściany. Bo niewłaściwe a chciane relacje seksualne mogą zniszczyć nieraz życie bardziej niż brak szacunku. Pytanie nie jest czy ja jako człowiek czegoś bardzo chcę, ale czy to jest dobre? Dla mnie, dla innych, dla społeczeństwa. Na tym też polega różnica między byciem dzieckiem a dorosłym. Dziecko zna swoje pragnienia. Dorosły powinien wiedzieć, które są dobre. Zgodzić się na etykę pragnienia, to zgodzić się na to, by światem rządziły dzieci, kochane i miłe, ale bez żadnego oporu podpalające zapałką swój własny dom.
Dla nas, wierzących, najważniejszym problemem jest jednak nieopanowany pęd człowieka w tym kierunku, żeby było tak jak on chce a nie jak chce Bóg. Środowiska homoseksualne czy walczący o in vitro są jedynie przedstawicielami współczesnej mentalności, która rzadko pyta: „Jaka jest wola Boża?”, a ciągle przypomina o tym, co chce. I to mnie najbardziej martwi. Bo chrześcijaństwo zaczyna się tam, gdzie kończy się moja wola. Tam, gdzie człowiek przestaje wierzyć swoim pragnieniom, bierze swój krzyż, umiera samemu sobie i idzie za Chrystusem, bo tylko Jemu ufa bezgranicznie. Nawet ma "w nienawiści" ojca, matkę czy dzieci, bo Chrystus jest dla niego zawsze najważniejszy. Nie ma chrześcijaństwa bez miłości. Ale nie ma miłości bez krzyża, krzyża codziennego podporządkowywania swojej woli woli naszego Pana. Dlatego ciągle musimy zadawać sobie pytanie jako Kościół i jako poszczególni ludzie: czego ode mnie chce Chrystus? Jaka jest Jego wola? Mnie męczy już od wielu lat, że za mało mówimy o Bogu, że chrześcijaństwo spłaszczamy do społecznego kierunku pomocy poszkodowanym, że nie tłuczemy ciągle, że to co mamy najpiękniejszego w Kościele i co możemy dać najcenniejszego światu, to Jezus Chrystus. I dopóki nie uwierzymy w żyjącego w Kościele Pana, dopóki nie nauczymy się, jak i gdzie Go dzisiaj można usłyszeć, żadna dyskusja nie będzie miała sensu. Chrześcijaństwo jest chrystocentryczne, nie antropocentryczne. Jest zdumieniem świadków Chrystusa, że tylko Jezus z Nazaretu nadaje sens wszystkiemu, również moim seksualnym pragnieniom.
Bardzo zależy mi na tym, żebyśmy jako chrześcijanie kochali wszystkich, a zatem i i homoseksualistów. Ale jeszcze bardziej zależy mi na tym, żebyśmy uwierzyli, że tylko to jest dobre dla człowieka, co chce dla człowieka Chrystus.
"Przekażmy sobie znak pokoju"
Zastanawiam się nad kampanią „Przekażmy sobie znak pokoju”.
Dobrze, że ciągle próbuje się coś robić, żeby było więcej szacunku do drugiego człowieka. Tym razem chodzi o szacunek do LGBT. Dobrze, bo przecież nie brak takich środowisk, które choć katolickie, nie potrafią zobaczyć w homoseksualiście brata. Teoretycznie rozróżniają skłonność od czynów, ale na widok czy hasło homo myślą tylko o ich czynach. Nauczyli się szanować alkoholików czy rozwodników, ale nie potrafią sobie poradzić ze światem zorientowanych inaczej.
Myślę dłużej o haśle kampanii. „Przekażmy sobie znak pokoju” to nawiązanie do słów z liturgii eucharystycznej. Kapłan po przypomnieniu słów Chrystusa: „Pokój mój daję Wam”, zwraca się do wiernych: „Przekażcie sobie znak pokoju”. Słowa o pokoju Jezus wypowiedział do swoich uczniów. Mówił też, że pokój, który On daje, nie jest tym pokojem, jaki daje świat. Te słowa nie mówi się zatem do wszystkich, mówi się do uczniów Chrystusa, do tych, którzy już wyznali Credo a w nim także „Wierzę w Kościół”. Oczywiście praktyka przeżywania Mszy św. z politykami różnej maści, wierzącymi inaczej i niewierzącymi, ukształtowała myślenie, że co prawda Komunii nie można udzielić wszystkim, to jednak znak pokoju udziela się wszystkim. Nie wiem czy jednak nie mówimy o dwóch rodzajach pokoju: pokoju, jaki daje świat i jaki daje Jezus. Nie wiem, czy czasem nie spłycamy głębi znaku tego pokoju, którego nikt nie może dać ani przyjąć bez wiary w Jezusa Chrystusa. Zastanawiam się więc, jak rozumie znak pokoju mój brat homoseksualista? Czy on chce pokoju w imię Kogoś, kto jego czyny nazywa grzechem i złem, ale jego samego nie potępia? Czy raczej chce pokoju jak znaku akceptacji również dla jego czynów? Skoro środowiskom LGBT zależało na tym, żeby w kampanię włączyć również środowiska katolickie, to czy jednak nie byłoby uczciwiej, gdyby wydali deklarację: czyny homoseksualne uznajemy za zło i grzech, ale prosimy, domagamy się czy apelujemy o szacunek do nas? Bez tej jasności, nie wiadomo, czy ktoś nie chce wkręcić katolików w całkiem inną kampanię niż się to wydaje. Sprawa o tyle jest ważna, że nie wiem, co jest większym problemem w Polsce: brak szacunku do homoseksualistów czy brak wiary w to, że czyny homoseksualne są grzechem. Mnie osobiście się wydaje, że na świecie a nawet w Polsce więcej ludzi nie wierzy, że jest w tym coś złego, niż okazuje jakąkolwiek dyskryminację środowisku LGBT. Ale mogę się mylić.
Najbardziej jednak zastanawia mnie brak otwartości na walkę o szacunek dla każdego człowieka. Czy tak samo poparlibyśmy kampanię, gdyby chodziło o szacunek do lewaków, pisowców, kodziarzy, biskupów, słuchaczy Radia Maryja, księży, narodowców, pedofilów? Wiem, wiem, że to nie to samo. Ale czy nie ma naprawdę deficytu szacunku jeśli chodzi o dziesiątki innych grup? Czy gdyby zamiast tęczy na ręku była opaska ONR-u, czy bylibyśmy dumni widząc napis: „Przekażmy sobie znak pokoju”? Czy tłumaczylibyśmy spokojnie, że należy odróżniać czyny od orientacji? Dlaczego nie? Dlaczego balibyśmy się, że wzywanie do szacunku do pewnych grup może być odbierane jako popieranie ich zachowań? Czy nie dlatego, że nie mamy w sobie pokoju Chrystusa tylko pokój tego świata, chwiejny i wybiórczy? Czy nie dlatego, że w głębi serca niektórych nie szanujemy i nie mamy zamiaru ich szanować?
Nie łudzę się, że wszyscy będziemy walczyć o szacunek do wszystkich. Bo chyba nie ma w Polsce środowiska, które byłoby otwarte na każdego. Dobrze, że przynajmniej poszczególne nurty Kościoła troszczą się o komplementarne sprawy. Jednak musimy bardzo uważać, żeby apelując o szacunek do jednych nie mieć na sumieniu walki z innymi. Bo wtedy reakcja może być całkowicie odwrotna. Przynajmniej ja tak mam. Jeśli słucham kogoś, kto mówi o uczciwości a sam nie jest uczciwy, to apel o uczciwość rodzi we mnie gorsze owoce niż gdyby go nie było.
Szacunek do wszystkich - tak. Jasność intencji – tak. Rezygnacja z apelu o trzeźwość, skoro jestem pijakiem – tak. No chyba, że się przyznam, że walczę o trzeźwość, bo to jest mój prawdziwy problem.
Drogi
relacje jak drogi
jedne krótkie a potrzebne mosty
inne jak ronda z never ending story
jeszcze inne to ślepe uliczki
są też te bezpieczne z chodnikami
czy jak autostrada nudne
albo serpentyny piękne choć męczące
6 IX 2016