O co
właściwie
nam chodzi?
strona ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Wojciech Węgrzyniak
Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Jestem księdzem od 6 czerwca 1998 roku. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikariuszem w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
Pięć lat spędziłem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października 2009 roku pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie, starając się pomagać również w duszpasterstwie.
Planowane rekolekcje
2013
Dla kapelanów Wojska Polskiego, Częstochowa, 23-26.09
WSD Radom, 3-8.12
Duszpasterstwo Akademickie, Kraków, U Dobrego, 15-18.12
Bęczarka, 20-22.12
2014
Duszpasterstwo Akademickie Most, wielkopostne, Wrocław, 5-8.03
Duszpasterstwo Akademickie u Brata, wielkopostne, Kraków, 30.03-2.04
Parafialne wielkopostne, Kwaczała, 6-9.04
Kapłańskie, Ziemia Święta, sierpień/wrzesień
WSD Łomża, koniec września
Parafialne - Niepołomice, koniec października
2015
Rekolekcje o Słowie Bozym, Krościenko, ferie zimowe (5 dni)
Parafialne wielkopostne - Kraków - św. Jadwigi
Parafialne adwentowe - Jaworzno-Szczakowa
2016
Parafialne wielkopostne - Chrzanów-Kościelec
2017
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Sułkowice
2018
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Nowy Targ, św. Katarzyny
Wygłoszone rekolekcje
1998
Parafialne wielkopostne – Kwaczała, marzec
ONŻ O st. - Bystra Podhalańska, sierpień
1999
ONŻ I st. - Babice, lipiec
Ewangelizacyjne - Młoszowa-Chrzanów, październik
2000
Misje parafialne - Kraków, Piaski Nowe, 26.03-2.04 (wraz z ks. Janem Nowakiem)
ONŻ II st. - Groń, lipiec
Dla młodzieży - Kraków, Kurdwanów, 24-27.09
Parafialne adwentowe - Niegowić, grudzień
2001
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
Parafialne wielkopostne - Frydman, marzec
Dla Liceum Męskiego oo. Cystersów - Kraków, Szklane Domy, 9-11.04
ONŻ III st. (ogólnopolskie) - Kraków, lipiec
2002
ONŻ O st. - Osieczany, lipiec
2003
Parafialne wielkopostne - Dębno, 13-16.04.2003
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 17-20.12
Parafialne adwentowe – Krempachy, 20-23.12
2004
Dla I LO w Krakowie, marzec
Parafialne wielkopostne - Niedzica, 28.03-31.03
Parafialne wielkopostne - Raba Wyżna, 4-7.04
Parafialne adwentowe - Kraków, Prądnik Czerwony (Jana Chrzciciela), 19-22.12
2005
Parafialne wielkopostne - Nowy Targ, św. Katarzyny, 12-18.03
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
2006
Dla szkół średnich w Wieliczce, marzec
Dla inteligencji - Myślenice, marzec
Parafialne wielkopostne - Harklowa, kwiecień
2009
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 12-15.12.2009
Dla Stowarzyszenia Civitas Christiana - Kraków, Łagiewniki, 4.12.2009
2010
Parafialne wielkopostne - Kacwin, 17-20.02
Dla VIII LO w Krakowie, 8-10.03
Dla młodzieży i nie tylko - Kraków, kościół Miłosierdzia Bożego, 9-11.03 (pomoc włoskiej Szkole Ewangelizacji „Sentinelle del Mattino di Pasqua”)
W Bazylice Mariackiej (Parafialne wielkopostne i dla Bezdomnych), Kraków, 21-26.03
Dla pracowników nauki - Kraków, św. Anna, 28.03-1.04
Misje parafialne - Prostyń, 22-31.05
Dla przygotowujących się do Bierzmowania i młodzieży – Nowy Targ, 8-10.09
WSD Hosianum - Olsztyn, 27-29.09
Dla katechetów – Sokołów Podlaski, 15-17.10
Dla katechetów – Nurzec Stacja, 26-28.11
Dla rodziców - Kraków, Biały Prądnik (u ss. Duchaczek), 6-8.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego adwentowe – Warszawa, św. Anny, 12-15.12
2011
Dzień skupienia - WSD XX. Sercanów w Stadnikach, 19-20.01
Misje parafialne - Leńcze, 6-13.02
Dla Duszpasterstwa Akademickiego wielkopostne "Daj się zaprzęgnąć" - Kraków, św. Anny, 10-13.04.
Dzień skupienia "Między kobietą a Panem Bogiem" - WSD XX. Saletynów w Krakowie, 28-29.05.
Z okazji jubileuszu 500-lecia parafii p.w. Trójcy Świętej w Prostyni, 18-20.06.
WSD Drohiczyn, 28.09-2.10.
Kapłańskie - Ziemia Święta, 3-12.11
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 20-21.11
Parafialne adwentowe - Kraków, MB Ostrobramskiej, 11-13.12
2012
WSD Kraków, 21-25.02
Parafialne wielkopostne - Kraków, Dobrego Pasterza, 25-28.03
Dla kapłanów rocznika święceń 1982, Maniowy 9-12.04
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Maniowy, 17-20.05
Dla katechetów diec. Bielsko-Żywieckiej - Pogórze, 29.06-1.07
WSD Katowice, 26-30.09
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Chrzanów, św. Mikołaja, 4-7.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 15-17.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego, adwentowe - Radom, 9-12.12
2013
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.02
Parafialne wielkopostne - Linz, 15-17.02
Dzień skupienia - Wiedeń, 17.02
Dla pedagogów i wychowawców - Kraków, Bazylika św. Floriana, 18-20.02
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zembrzyce, 7-9.03
Parafialne wielkopostne - Katedra Wawelska, 24.02/3.03/10.03
Duszpasterstwo Akademickie - Kraków, św. Szczepan, 10-13.03
Dla nauczycieli - Kielce, 14-16.03
Dla Sióstr Urszulanek - Rybnik, 1-3.05
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 8.06
Życiorys
(z 24.02.2011 na potrzeby nostryfikacji dyplomu doktorskiego)
Urodziłem się 21 marca 1973 w Niedzicy jako najmłodsze dziecko Władysława Węgrzyniaka i Wiktorii z domu Zązel. W latach 1973-1977 mieszkałem w Maniowach a następnie w Mizernej, gdzie część rodziny mieszka do tej pory.
Po ukończeniu w 1988 roku Szkoły Podstawowej w Kluszkowcach uczęszczałem do I LO im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. W roku szkolnym 1990/1991 zakwalifikowałem się do III stopnia XVII Olimpiady Geograficznej, natomiast w roku 1991/1992 zostałem finalistą XVIII Olimpiady Geograficznej i I Olimpiady Nautologicznej oraz dotarłem do II stopnia Olimpiady Historycznej.
Egzamin dojrzałości uzyskałem w 1992 r., po czym wstąpiłem do Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając tym samym przygotowanie do kapłaństwa i studia na Papieskiej Akademii Teologicznej.
Święcenia diakonatu otrzymałem 8 maja 1997 roku w Skomielnej Białej. Zgodnie z wytycznymi formacji seminaryjnej ostatni rok przed święceniami kapłańskimi spędziłem w Kwaczale, ucząc religii w szkole podstawowej i pomagając w parafii jako diakon.
W 1998 roku uzyskałem magisterium z teologii na podstawie pracy napisanej pod kierunkiem o. Augustyna Jankowskiego OSB zatytułowanej Κoinonia z Bogiem w Pierwszym Liście Jana Apostoła. W tym samym roku, 6 czerwca otrzymałem święcenia kapłańskiego z rąk kard. Franciszka Macharskiego.
W latach 1998-2001 pełniłem funkcję wikariusza w par. Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj, m.in. ucząc religii w Szkołach Podstawowych 151 i 158 oraz w Gimnazjum nr 23. W roku akademickim 2000/2001 odbyłem studia licencjackie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie zwieńczone tytułem licencjata z teologii ze specjalnością biblijną. Praca magisterska została uznana za licencjacką. Promotorem był o. Augustyn Jankowski OSB.
W latach 2001-2006 studiowałem w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. W roku akademickim 2003/2004 byłem reprezentantem studentów Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkiem senatu akademickiego tegoż instytutu. W czerwcu 2004 uzyskałem stopień licencjata z nauk biblijnych. Teza zatytułowana "En aletheia kai agape" (2 Gv 3). Richiamo al duplice comandamento nella lettera del Presbitero alla Signora eletta (“W miłości i prawdzie [2 J 3]. Wezwanie do podwójnego przykazania w liście Prezbitera do wybranej Pani”) została napisana pod kierunkiem Johannesa Beutlera SJ.
W latach 2004-2006 kontynuowałem studia w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie przygotowujące do doktoratu.
Od maja do lipca 2006 pracowałem w Sekretariacie Kardynała Metropolitalnej Kurii w Krakowie.
W październiku tego samego roku rozpocząłem studia doktoranckie we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie, zamiejscowym Wydziale Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie (Pontificia Universitas Antonianum. Facultas Scientiarum Biblicarum et Archaeologiae). W 2007 roku uzyskałem status Candidatus ad Doctoratum i rozpocząłem pracę nad tezą doktorskiej pod kierunkiem prof. Alviero Niccacci OFM (SBF, Jerozolima) i prof. G. Barbiero SDB (PIB, Rzym). Praca doktorska zatytułowana Lo stolto ateo. Studio dei Salmi 14 e 53 (“Głupi ateista. Studium Psalmów 14 i 53”) została obroniona 30 stycznia 2010 roku. Oprócz wspomnianych dwóch moderatorów, recenzentami pracy doktorskiej byli M. Pazzini OFM (SBF, Jerozolima) i A. Mello (SBF, Jerozolima). Ekstrakt pracy doktorskiej został opublikowany w lutym 2010 w Jerozolimie przez wydawnictwo Franciscan Press. Na tej podstawie uzyskałem dyplom Doktora Nauk Biblijnych i Archeologii, zatwierdzony przez władze Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie dnia 25 maja 2010 roku.
W czasie moich studiów zarówno w Rzymie jak i w Jerozolimie uczestniczyłem w różnych kursach językowych: jęz. włoskiego w Rzymie; jęz. angielskiego w Leicester, Maynooth, Londonie i Nowym Jorku; jęz. niemieckiego w Bonn i Salzburgu oraz jęz. francuskiego w Lyonie i w Angers. Ponadto w czasie wakacyjnym pomagałem w różnych parafiach i wspólnotach religijnych. Przede wszystkim we Włoszech (Roccagorga, Spadafora, Borgo san Donato, Pieve i Maresso), w Anglii (Leicester, Kirkham, Louth, Skegness i Londyn), w USA (Chicago i Nowy York), w Niemczech (Wesseling i Traunstein), we Francji (Lyon) a także w różnych parafiach na terenie Polski, gdzie wygłosiłem kilkanaście rekolekcji parafialnych.
Od 1 października 2009 roku zostałem zatrudniony na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie na stanowisku asystenta w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu. Rok później zacząłem pełnić funkcję opiekuna Samorządu Studenckiego oraz opiekuna I roku teologii o specjalności katechetyczno-pastoralnej. W 2011 zostałem adiunktem tej samej katedry.
Od 2009 roku należę do Stowarzyszenia Biblistów Polskich.
Poza publikacją kilku artykułów z dziedziny biblijnej, wygłosiłem referaty na sympozjach w Krakowie (Łagiewniki, wrzesień 2008; UPJPII, kwiecień 2010), w Płocku (WSD, listopad 2009), w Lublinie (KUL, sierpień 2010) oraz wziąłem udział w konferencji naukowej na temat Księgi Psalmów w Oxfordzie (wrzesień 2010). Ponadto opublikowałem 4 tomy homilii i kazań.
Od końca września 2009 roku zamieszkałem przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie z zadaniem pomocy duszpasterskiej w parafii, należąc jednocześnie do grupy trzech wykładowców z UPJPII, którzy zostali skierowani przez Metropolitę do sprawowania pieczy nad duszpasterstwem pracowników nauki miasta Krakowa.
W 2010 zostałem wybrany członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Krakowskiej.
30 lat
Zaczepił mnie na Rynku. Pijany.
- Proszę Księdza! Niech mi ksiądz wytłumaczy, dlaczego przez 30 lat nie rzygałem a dzisiaj to zrobiłem?
Po kilkunastu minutach rozmowy, Mirek mówi:
- Już wiem, dlaczego. Żeby spotkać księdza i z nim pogadać. Bo jakbym nie rzygał, to bym księdza na pewno nie zaczepił.
Boskie i ludzkie drogi przedziwne...
Miłosierdzie i św. Faustyna (ŚDM-7)
Miłosierdzie i św. Faustyna Kowalska
Bóg mówi o miłosierdziu nie tylko w Piśmie Świętym. Tysiące chrześcijan każdego wieku i Kościoła głosiło na różne sposoby prawdę o miłosierdziu Boga a Liturgia powtarzała niezmiennie „in aeternum misericordia eius” (Ps 136). W ubiegłym stuleciu Bóg wybrał jednak szczególną osobę na to, aby jeszcze raz przypomnieć światu o wielkości tajemnicy miłosierdzia. W tej refleksji spróbujemy uchwycić chociaż trochę to, co Bóg przekazał św. Siostrze Faustynie Kowalskiej.
1. Bóg wybiera to, co małe i słabe
Miłosierdzie Boga objawia się już w osobie, którą Bóg wybiera na swoje narzędzie. Helena Kowalska nie jest dzieckiem rodziców bogatych, uczonych, ani szlachetnie urodzonych. Sama kończy jedynie trzy klasy szkoły podstawowej. Nie jest również okazem zdrowia. Umiera po długiej chorobie mając tylko 33 lata i nie pełniąc w zgromadzeniu żadnych ważnych funkcji.
Bóg już przez sam wybór tej prostej dziewczyny mówi do każdego, aby nie lękał się tego, kim jest, co potrafi i jaki ma status społeczny. Jeśli Bóg zechce, to może uczynić z nas narzędzie takiego miłosierdzia, przez które dokona więcej niż przez najbardziej uczonych i wpływowych ludzi tego świata.
2. Miłosierdzie czynu przed miłosierdziem słowa
Faustyna nie była znana z tego, że mówiła dużo o miłosierdziu Bożym. Chociaż jej życie kształtowało miłosierdzie i chociaż nazywana jest słusznie sekretarką Bożego miłosierdzia, to jednak słowa i doświadczenia Jezusa zapisywała głównie w Dzienniczku. Na co dzień zaś bardziej była znana jako osoba pokorna, usłużna, pracowita, rozmodlona i pomagająca potrzebującym, zwłaszcza na furcie klasztornej.
Gdyby Bogu nie zależało na słowach o miłosierdziu, nie kazałby zapisywać Faustynie „Dzienniczka”. Jednak przykład jej życia pozostaje dla nas ciągle wyzwaniem, żeby bardziej być miłosiernym niż o miłosierdziu mówić.
3. Miłosierdzie to sprawa życia i śmierci
Kto czyta „Dzienniczek” Faustyny nie może oprzeć się wrażeniu, że bardzo dużo mówi się tam o cierpieniu, mękach, grzechu i piekle. Ponad 10 lat temu w czasie obrony jednej z prac doktorskich na Uniwersytecie Gregoriańskim padło pytanie ze strony recenzenta, czy Faustyna nie jest przez to za bardzo smutną świętą. Czy to objawienie jest naprawdę Dobra Nowiną? Pytanie to może się rodzić również w wielu sercach czytających „Dzienniczek”.
Jeśli jednak miłosierdzie jest reakcją na nędzę, biedę i grzech, to nie można się dziwić, że wiele mówi się o nędzy i grzechu. To normalne, że w szpitalach wiele mówi się o chorobach i niebezpieczeństwie śmierci. Co więcej, jeśli będziemy milczeć na temat grzechu, nędzy i piekła, tym trudniej będzie zrozumieć, po co w ogóle Bóg miałby być miłosierny. Lekarza zdrowi nie potrzebują.
4. Miłosierdzie może boleć
Faustyna nie tylko pisała o cierpieniu, ale cierpienie stało się prze wiele lat jej życiem. Krzyż choroby, ludzkiego niezrozumienia i złości nie skończył się nawet ze śmiercią. Przez prawie dwadzieścia lat (1959-1978) obowiązywał zakaz rozszerzania kultu Bożego miłosierdzia wydany przez Stolicę Apostolską.
Kto chce głosić miłosierdzie Boże, musi być gotowy na cierpienie. Nawet na cierpienie, którego źródłem będą ludzie Kościoła. Dopiero bowiem niesienie własnego krzyża staje się najlepszym dowodem na to, czy działa w nas i przez nas Bóg, czy tylko kieruje nami zwykła ludzka aktywność.
5. Głoszenie miłosierdzia ma konkretne formy
Faustyna pozostawia światu konkretne formy kultu Bożego miłosierdzia. Dzięki niej mamy obraz Jezusa miłosiernego, Koronkę do Miłosierdzia Bożego, Nowennę do Bożego Miłosierdzia czy święto Niedzieli Bożego Miłosierdzia. Każda z tych form kultu koncentruje się na miłosierdziu Boga. Nawet sama święta „schowała się” na tyle za obraz Pana Jezusa Miłosiernego, że bardziej na świecie znany jest obraz Jezusa niż obraz św. Faustyny. To jest rzadkie nawet wśród świętych.
Taka postawa św. Faustyny powinna być światłem codziennym zwłaszcza dla wolontariuszy. By pomagając ludziom, nie zapomnieli nigdy, że źródłem miłosierdzia jest Bóg, że pierwszym zadaniem, obowiązkiem i naturalną konsekwencją życia jest pokazywać miłosierdzie Boga. Tak chować się za Jego działanie, by ludzie odkrywali dzięki nam nie tylko siłę ludzkiej miłości, ale przede wszystkim potęgę Bożego kochania.
6. Bóg kocha ludzi ponad wszystko
Miłosierdzie Boga przypomniane przez św. Faustynę nie jest nowością Ewangelii. To centralna prawda dobrej Nowiny, która głosi, że Bóg jest miłością.
„Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne.” (J 3,16)
Jezus mówi do Faustyny:
„Jestem miłością i miłosierdziem samym; nie masz nędzy, która by mogła się mierzyć z miłosierdziem Moim” (Dz. 1273).
„Mów światu o Moim miłosierdziu, o Mojej miłości. (…) Powiedz zbolałej ludzkości, niech się przytuli do miłosiernego serca Mojego, a Ja ich napełnię pokojem. Powiedz, córko Moja, że jestem miłością i miłosierdziem samym” (Dz. 1074).
Głosić miłosierdzie Boże, to przynosić ludziom na własnych dłoniach serce Ewangelii. To być człowiekiem, który najbardziej kocha człowieka, bo daje mu to, co człowiek najbardziej potrzebuje – miłość, która nie zna granic.
7. Wszystko zaczyna się od zaufania
Napis na obrazie, który sam Jezus nakazał namalować, głosi: „Jezu, ufam Tobie”. Te słowa są początkiem i końcem wszystkiego. To jedno zdanie jest kluczem do nieskończonego skarbca miłosierdzia Boga i jednocześnie to jedno zdanie jest dowodem na to, że miłosierdzie Boże już działa w sercu człowieka. Wszystko zaczyna się od zaufania i zaufanie jest ukoronowaniem każdego ludzkiego uczucia, decyzji i sposobu myślenia.
Bóg jest dobry. Bóg jest wszechmogący. Bóg zawsze jest dla nas i całego świata. Zaufajmy Mu pomimo najgorszych grzechów. Zaufajmy Mu pomimo największych tragedii. Zaufajmy Mu w bólach największych dramatów. I módlmy się, byśmy nie stracili w życiu wiary i siły tak bardzo, by nie potrafić wyznać: „Jezu, ufam Tobie”.
Z materiałów formacyjnych dla wolontariuszy ŚDM.
www.krakow2016.com
"Błogosławieni miłosierni" (ŚDM-6)
(z materiałów formacyjnych dla wolontariuszy ŚDM)
„Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7)
W kolejnej refleksji o Bożym miłosierdziu zatrzymajmy się dłużej na jednym zdaniu Jezusa, zdaniu, które jest mottem Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7)
1. Błogosławieni
Błogosławieni znaczy szczęśliwi.
Błogosławieństwa Jezusa zostały wypowiedziane w czasie Kazania na Górze. Zanim jednak Jezus zaczął nauczać, opowiada ewangelista tak: „Jezus, widząc tłumy, wyszedł na górę. A gdy usiadł, przystąpili do Niego Jego uczniowie. Wtedy otworzył swoje usta i nauczał ich tymi słowami” (Mt 5,1-2). Jezus mówi do swoich uczniów i słowa te słyszą również otaczające go tłumy. Chociaż Mistrz z Nazaretu nie wyklucza nikogo z drogi do szczęścia, to jednak droga ta odsłaniana jest najpierw tym, którzy są blisko Jezusa. Być blisko Jezusa. Słuchać Jego słów. Być tak blisko, by słyszeć, co mówi Jezus. Rozważać, jak Maryja, co one znaczą. To pierwsza odpowiedź na pytanie, kto jest i kto może być człowiekiem szczęśliwym. Św. Piotr ujmie to jeszcze mocniej: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego.” (J 6,68).
Jezus w Kazaniu na Górze nie mówi „błogosławiony”, ale „błogosławieni”. A przecież powie jeszcze w tej samej Ewangelii „Błogosławiony jest ten, kto we Mnie nie zwątpi” (Mt 11,6). Jeśli więc Jezus mówi o błogosławionych a nie o błogosławionym, jeśli mówi o szczęśliwych a nie o szczęśliwym, to nie tylko dlatego, że szczęście nie jest zarezerwowane dla nielicznych jednostek, ale również dlatego, że szczęście znajduje się na drodze z innymi. „Nie jest dobrze, żeby mężczyzna był sam” (Rdz 2,18) powie Bóg na początku świata. Szczęście jest tam, gdzie jest wspólnota, powie Jezusowe „błogosławieni”. Wam, ludziom młodym, nie trzeba tłumaczyć, jaką tęsknotą, marzeniem, skarbem i radością jest drugi człowiek. Obyście nigdy nie stracili wiary w człowieka, byście na drodze dorastania i odkrywania swojego miejsca na tym świecie, nie przestali wierzyć w to, że żadna rzecz, żadna pasja, żadna kariera nie da wam tyle szczęścia, ile może dać wam drugi człowiek. Każde Światowe Dni Młodzieży są namacalnym dowodem na szczęście, które daje wspólnota ludzi, przekraczających wszelkie bariery, żeby razem z innymi być blisko Jezusa Chrystusa. Być człowiekiem wspólnoty, to druga odpowiedź na pytanie, kto może i kto jest szczęśliwym.
Ewangelista pisząc „błogosławieni” używa greckiego terminu makarioi. W Starym Testamencie słowo to bardzo często jest tłumaczeniem hebrajskiego terminu ʾaszre. Tak np. na początku Księgi Psalmów: „Szczęśliwy (aszre) mąż, który nie idzie za radą występnych” (Ps 1,1), albo w Ps 41: „Szczęśliwy (aszre) ten, kto myśli o biednym i o nędzarzu, w dniu nieszczęścia Pan go ocali” (w. 2). A słowo aszre ma wielu wspólnego ze słowem aszar – „kroczyć, iść po właściwej drodze” („nie wchodź na drogę złych ludzi” - Prz 4,14; „chodźcie drogą rozwagi” - Prz 9,6). To powiązanie szczęścia z chodzeniem po właściwej drodze może wydawać się dla nas dziwne. Jesteśmy bowiem przyzwyczajeni, że szczęście wiąże się z dobrym samopoczuciem, zdrowiem, osobistymi sukcesami. Ci jednak, którzy lubią wędrówki górskie wiedzą dobrze, że na trasie nie tyle liczy się, jak się czujemy teraz, ile czy konsekwentnie idziemy po właściwej ścieżce. Szczęśliwi mogą być zmęczeni, mogą mieć poczucie zniechęcenia, mogą przeżywać chwilowe albo i nawet długotrwałe trudności, ale to co jest ich siłą, to głębokie przekonanie, że nie można iść inną drogą. Że ta droga, choć wyboista, wąska i pod górę, to jest droga jedyna, najlepsza. Do końca świata krzyż Jezusa będzie nam przypominał, że szczęśliwi są ci, którzy idą w kierunku życia, nawet gdyby mieli przejść przez Golgotę śmierci. To jest odpowiedź na pytanie, kto jest i kto może być szczęśliwym. Szczęśliwymi są ci, którzy idą właściwą drogą. „Ja jestem drogą i prawdą, i życiem. Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie.” (J 14,6 ). Nie uczucie, ale świadomość właściwego wyboru jest źródłem najgłębszego szczęścia.
2. Miłosierni
Teraz zastanówmy się nad słowem „miłosierni”. Kim są miłosierni? Co to znaczy, że błogosławieni są miłosierni? W jaki sensie szczęśliwy jest ten, kto jest miłosierny?
Miłosierny jest przede wszystkim Pan Bóg. W Biblii słowo „miłosierny” (eleemon) pięć razy częściej odnosi się do Boga niż do ludzi. Dlatego „miłosierny” znaczy przed wszystkim boski, taki jak Bóg. Być miłosiernym, to być boskim. To przekraczać granice człowieczeństwa, żeby osiągać poziom nieba. To pokazywać sobie i światu swój dowód tożsamości. Kiedy jesteśmy miłosierni, jesteśmy z Boga. Kiedy jesteśmy miłosierni, jesteśmy Dziećmi Bożymi. Kiedy jesteśmy miłosierni, to pokazujemy, że jesteśmy obrazem Boga i Jego podobieństwem.
Być miłosierny, to znaczy również być ludzkim, to znaczy być dla człowieka. Kiedy bowiem Biblia mówi o miłosierdziu, to mówi o miłości wobec człowieka. I o ile wcześniejsze błogosławieństwa koncentrują przede wszystkim na nas samych, to bycie miłosiernym jest niemożliwe bez czynnego otwarcia na drugiego człowieka. W jaki sposób człowiek jest miłosierny? Biblia mówi o dwóch drogach. Miłosierdzie wyraża się w przebaczeniu drugiemu człowiekowi (por. Mt 18,21-35) oraz w przychodzeniu ludziom z pomocą (por. Mt 25,31-46). W tym sensie błogosławieństwo miłosierdzia jest najbardziej ludzkie ze wszystkich błogosławieństw. Ono bowiem nie tyle otwiera nas na człowieka, którego potrzebujemy my, ile na tego, który potrzebuje nas. I o ile człowiek chętnie otwiera się na innych, jeśli ich potrzebuje, to już łaską, błogosławieństwem, szczęściem jest otwierać się na innych, nie po to, żeby nam siebie dali, ale żeby móc dać im samych siebie. Św. Augustyn przypomina, że racją takiego otwarcia się na potrzebujących jest fakt, że wobec Boga sami jesteśmy potrzebującymi: „Możesz opływać w ziemskie dobra, ale przecież potrzebujesz życia wiecznego. Słyszysz głos żebraka, ale przed Bogiem sam jesteś żebrakiem. Ktoś Cię o coś prosi, a przecież Ty sam również prosisz. Jak traktujesz żebraka, tak Bóg potraktuje Ciebie” (Homilie, 53.5; PL 38:366). W tym duchu mówi też autor Księgi Przysłów: „Kto uszy zatyka na krzyk ubogiego, sam będzie wołał bez skutku.” (Pr 21,13). Nie ograniczajcie się do samych siebie! Nie ograniczajcie się do tych, z którymi jest wam miło! Nie ograniczajcie się do tych, którzy od was nic nie wymagają! Nie bójcie się otworzyć na tych, którzy was potrzebują! W tym otwarciu bowiem tkwi bowiem klucz zarówno ich jak i waszego szczęścia. „Błogosławieni miłosierni”.
3. …albowiem oni miłosierdzia dostąpią
Druga części błogosławieństwa miłosierdzia odsłania kolejną prawdę o szczęściu tych, którzy są miłosierni. Miłosierni są szczęśliwi, są błogosławieni, „albowiem oni miłosierdzia dostąpią” (Mt 5,7).
Najpierw zwróćmy uwagę na pewność nagrody za miłosierdzie wobec drugiego. Jezus nie mówi, że miłosierni być może dostąpią miłosierdzia, ani o tym, że nagroda będzie przydzielana losowo, a więc dostanie się ona nie wszystkim. Związek między „błogosławieni miłosierni” a „dostąpią miłosierdzia” jest oczywisty i pewny. Każdy, kto jest miłosierny, dostąpi miłosierdzia. W ten sposób również miłosierdzie związane jest nierozerwalnie ze szczęściem. Nie ma człowieka, który nie chciałby być szczęśliwym. Wielu jest takich, którzy szukają szczęścia, ale boją się porażki, niepewni dokonywanych wyborów. Jezus mówi o takim szczęściu, które jest i pewne i w zasięgu ręki. Bądź miłosierny. Będziesz na pewno szczęśliwy. Bądź miłosierny a nigdy nie zostaniesz sam w swojej własnej potrzebie.
W wielu może zrodzić się pytanie: „Kiedy otrzymam nagrodę za miłosierdzie? Kiedy przyjdą dobre owoce miłosierdzia?” Jezus mówi o czasie przyszłym. To może niektórych zaboleć. Bo nieraz chcemy mieć wszystko tu i teraz. Jednak każda matka na świecie wie, że jeśli nosi pod sercem dziecko, to największa radość nastąpi dopiero w przyszłości, kiedy nadejdzie dzień narodzin dziecka. Każdy uczeń na świecie wie, że największa radość przyjdzie dopiero w przyszłości, kiedy nadejdzie dzień ukończenia studiów. I każdy miłosierny wie, że największa nagroda czeka nas w przyszłości. W ten sposób miłosierna teraźniejszość tworzy miłosierną przyszłość. Miłosierne dzisiaj wobec innych jest niezbywalnym dowodem na to, że jutro nie będzie niemiłosierne dla nas. To może chodzić o taką przyszłość, która będzie po naszej śmierci, ale i o taką, która może nadejść za godzinę. Jedno jest pewne. Jezus mówiąc o nagrodzie w czasie przyszłym nie ucieka od potrzeb dnia dzisiejszego, ale gwarantuje, że człowiek miłosierny nigdy nie zostanie opuszczony.
Zaskakującym wydaje się być rodzaj nagrody. To jedyne błogosławieństwo, które wydaje się działać na zasadzie „oko za oko”. Miłosierni dostąpią miłosierdzia. Św. Jan Chryzostom tłumaczy jednak, że to co na pierwszy rzut oka wydaje się zwykłym odpłaceniem za bycie miłosiernym, przewyższa to, co uczyniliśmy dla drugiego człowieka: „Nagroda na pierwszy rzut oka wydaje się być równowartym zwrotem, w rzeczywistości jednak nagroda ta pochodzi od Boga i jest większa niż ludzkie czyny dobroci. Podczas gdy inni otrzymują od nas miłosierdzie ludzkie, my otrzymujmy miłosierdzie od Boga. Miłosierdzie człowieka i Boga nie jest równe. Jak szeroka i wielka jest przepaść między zepsutą a doskonałą dobrocią, tak dalece różni się miłosierdzie ludzkie od miłosierdzia Bożego.” (Homilie na Ewangelię św. Mateusza, 15.4; PG 57:227). W ten sposób można powiedzieć, że okazywanie miłosierdzia jest najlepszą inwestycją w przyszłość. Bank miłosierdzia jest najbardziej opłacalnym bankiem tego świata. Wy młodzi. którzy ze swej natury myślicie o przyszłości i da Bóg, macie przed sobą jeszcze długą przyszłość, nie bójcie się inwestować w miłosierdzie! Nie lękajcie się stawiać na to, co jest absolutnie pewne i opłacalne! Tu nie chodzi bowiem tylko o dzisiaj, tu chodzi o całą Waszą przyszłość, od dziś aż na wieki.
Czcij ojca i matkę (Wj 20,12)
"Czcij ojca twego i matkę twoją, abyś długo żył na ziemi, którą Pan, Bóg twój, da tobie."
(Wj 20,12)
O szabacie (Wj 20,8-11)
8 Pamiętaj o dniu szabatu, aby go uświęcić.
9 Sześć dni będziesz pracować i wykonywać wszystkie twe zajęcia.
10 Dzień zaś siódmy jest szabatem ku czci Pana, Boga twego. Nie możesz przeto w dniu tym wykonywać żadnej pracy ani ty sam, ani syn twój, ani twoja córka, ani twój niewolnik, ani twoja niewolnica, ani twoje bydło, ani cudzoziemiec, który mieszka pośród twych bram.
11 W sześciu dniach bowiem uczynił Pan niebo, ziemię, morze oraz wszystko, co jest w nich, w siódmym zaś dniu odpoczął. Dlatego pobłogosławił Pan dzień szabatu i uznał go za święty.
Miłosierdzie ludzkie w Nowym Testamencie (ŚDM-5)
(z materiałów formacyjnych dla wolontariuszy ŚDM)
Nowy Testament jest absolutną esencją prawdy o miłosierdziu Boga i człowieka. Spróbujmy ująć nowotestametalne spojrzenie na miłosierdzie międzyludzkie w siedem myśli, gdyż siedem to liczba doskonała a Nowy Testament to doskonałość Objawienia.
1. Miłosierny znaczy szczęśliwy
W kazaniu na Górze Jezus powiedział: „Błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią.” (Mt 5,7). Jeszcze wrócimy w rozważaniach do tego zdania, które stało się mottem Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016. W tym miejscu zwróćmy uwagę na to, że Jezus nazwa miłosiernych błogosławionymi. Greckie słowo makarioi znaczy także a może przede wszystkim „szczęśliwy”.
Kto z nas nie chce być szczęśliwy? Jakie inne słowo bardziej niż „szczęście” łączy dziś nie tylko młodzież, ale ludzi różnego wieku, różnych wyznań, ras, narodów i języków? Ludzkość szukała i szuka nadal drogi do szczęścia. Jezus odpowiada bardzo konkretnie. Chcesz być szczęśliwy? Bądź miłosierny! Nie chcesz być miłosierny? Czy będziesz szczęśliwy?
2. Miłosierny znaczy boski
Jezus mówi: „Bądźcie miłosierni, jak Ojciec wasz jest miłosierny.” (Łk 6,36). Święty Paweł dodaje: „Bądźcie dla siebie nawzajem dobrzy i miłosierni! Przebaczajcie sobie, tak jak i Bóg nam przebaczył w Chrystusie.” (Ef 4,32).
Nic nas tak nie upodabnia do Boga jak miłosierdzie, bo nie ma na świecie nic tak boskiego jak miłosierdzie. Kiedy jesteśmy miłosierni, wtedy jesteśmy najbardziej boscy. Wtedy najbardziej zostawiamy zwierzęcą naturę. Wtedy najbardziej przekraczamy naturę ludzką. Nigdy człowiek nie jest tak wielki, jak wtedy, kiedy wybacza, kiedy nędza i bieda drugiego staje się na dla niego wyzwaniem i zaproszeniem do bycia kimś więcej. Do bycia jak sam Bóg. Ale to znaczy również, że siłę do bycia miłosiernymi możemy znaleźć tylko w Bogu. Każde zniechęcenie, ospałość i lenistwo nie jest znakiem, że jesteśmy złymi ludźmi, ale jest zaproszeniem do bycia bliżej Boga, bo tylko On jest niezmęczenie i wiecznie miłosierny.
3. Miłosierny znaczy ludzki
Miłosierdzie względem człowieka okazuje się być również znakiem prawdziwego człowieczeństwa. W przypowieści o miłosiernym Samarytaninie, Jezus kończy opowiadanie pytaniem: „Któryż z tych trzech okazał się, według twego zdania, bliźnim tego, który wpadł w ręce zbójców?” On odpowiedział: „Ten, który mu okazał miłosierdzie”. Jezus mu rzekł: „Idź, i ty czyń podobnie!” (Łk 10,36-37). Samarytanin okazał się bliźnim pobitego człowieka. Miłosierdzie zbliżyło do siebie dwoje ludzi. Sprawiło, że teraz już nie są obcymi ale bliźnimi.
Miłosierdzie jest ludzkie, bo przybliża nas do ludzi. Jest ludzkie, bo odsłania w nas najbardziej podstawową cechę człowieczeństwa: braterskość. Jeśli Bóg jest naszym Ojcem, my wszyscy jesteśmy braćmi. I jeśli Bóg jest Ojcem miłosierdzia, to w miłosierdziu odsłania się nasza ludzka natura, natura bycia braćmi. Gdybyśmy patrzyli na wszystkich ludzi świata jak na braci i siostry, nigdy nie przeszlibyśmy obok nich obojętnie.
4. Miłosierny znaczy wybaczający
Piotr pyta Jezusa, czy ma wybaczać aż siedem razy. Jezus odpowiada, że nawet siedemdziesiąt siedem razy (por. Mt 18,21-22). I opowiada przypowieść o dłużniku, w której ostatnie pytanie brzmi: „Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” (Mt 18,33).
Nietrudno zrozumieć, że w tej przypowieści królem jest Bóg a sługami są ludzie. Konieczność wybaczania innym ludziom rodzi się z bardzo prostej przyczyny: Bóg nam wybacza i to o wiele więcej. Większość ludzi ma szalony problem ze zrozumieniem, co takiego złego Bogu zrobili, że mają czuć się Jego dłużnikami. A jednak. Jesteśmy dłużnikami Boga. I Bóg wybacza nam nie tylko 77 razy. Być miłosiernym to wybaczać tym, którzy nas skrzywdzili. Czasem to jest o wiele trudniejsze niż dawanie pieniędzy, czasu, niż jałmużna i wolontariat. Ale nie ma miłosierdzia bez przebaczenia. Otwarta dłoń bez otwartego serca ostatecznie zawsze będzie tylko odpychać.
5. Miłosierny znaczy hojny
Bardzo często w Nowym Testamencie wspomina się ludzi, którzy pomagali finansowo innym. Dzieje Apostolskie piszą o Korneliuszu: „Dawał on wielkie jałmużny ludowi i zawsze modlił się do Boga.” (Dz 10,2). Tak samo o Tabicie: „Mieszkała też w Jafie pewna uczennica imieniem Tabita, co znaczy Gazela. Czyniła ona dużo dobrego i dawała hojne jałmużny.” (Dz 9,36). Tak również cytują św. Pawła: „Po wielu latach przybyłem z jałmużnami i ofiarami dla mego narodu.” (Dz 24,17). W Liście do Rzymian ten sam św. Paweł napisze: „Kto zajmuje się rozdawaniem, niech to czyni ze szczodrobliwością […] kto pełni uczynki miłosierdzia, niech to czyni ochoczo." (Rz 12,8). Rodzący się Kościół pomagał bardzo potrzebującym, stąd często pisze się o tych, którzy pomagali i czynili to bardzo hojnie. Św., Paweł nie bał się nawet napisać tak: „Tak bowiem jest: kto skąpo sieje, ten skąpo i zbiera, kto zaś hojnie sieje, ten hojnie też zbierać będzie." (2 Kor 9,6). A przecież chodziło mu o pieniądze.
Miłosierny zatem nie może być finansowym sknerą. Nie może kalkulować i programować wydatków, jakby biedy na świecie nie było. Nie może nigdy żałować podzielenia się dobrem ani traktować miłosierdzia jako elementu mody. Miłosierne serce ma być otwarte a nie uchylone.
6. Miłosierny znaczy skromny
Jezus tłumaczy: „Strzeżcie się, żebyście uczynków pobożnych nie wykonywali przed ludźmi po to, aby was widzieli; inaczej nie będziecie mieli nagrody u Ojca waszego, który jest w niebie. Kiedy więc dajesz jałmużnę, nie trąb przed sobą, jak obłudnicy czynią w synagogach i na ulicach, aby ich ludzie chwalili. Zaprawdę, powiadam wam: ci otrzymali już swoją nagrodę. Kiedy zaś ty dajesz jałmużnę, niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa, aby twoja jałmużna pozostała w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie.” (Mt 6,1-4)
Nie zawsze da się pomagać w ukryciu. I często Nowy Testament nie kryje, kto pomaga, komu i ile daje. Natomiast chodzi o to, żeby sobie zadać pytanie, po co ja to robię? Czy czasem moje miłosierdzie nie jest tylko wyrazem zakamuflowanej pychy lub egoizmu? Nie pomagam innym dlatego, że ktoś mnie potrzebuje, ale dlatego, że ja go potrzebuję dla siebie. Nieraz bardzo trudno jest odkryć szczere intencje. Dlatego najlepszym sprawdzianem jest pytanie, czy ja pomagam komukolwiek wtedy, gdy nikt o tym nie wie? Tak jak Pan Bóg. On jest miłosierny, ale robi to tak delikatnie i skrycie, że nie tylko ateiści o tym nie wiedzą.
7. Miłosierny znaczy kochający
Miłosierdzie nie jest Bogiem. I samo w sobie może narobić kłopotów. Dzieje Apostolskie opowiadają „Wówczas, gdy liczba uczniów wzrastała, zaczęli helleniści szemrać przeciwko Hebrajczykom, że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy.” (Dz 6,1). Miłosierdzie było, ale zabrakło jeszcze czegoś. Św. Paweł tłumaczy to w Liście do Koryntian: „Gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.” (1 Kor 13,3)
Miłosierdzie międzyludzkie musi być wyrazem miłości. Inaczej może stać się pogardą. Lekarz, który nie kocha pacjenta i nie chce dla niego dobra, choćby miał najlepszy sprzęt, może mu zrobić krzywdę. Nie ma prawdziwie ludzkiego miłosierdzia bez miłości. Bo miłosierny Bóg jest zawsze miłością. Zatem być wolontariuszem miłosierdzia to przede wszystkim kochać.
Miłosierdzie Boga w Nowym Testamencie (ŚDM-4)
(z materiałów formacyjnych dla wolontariuszy ŚDM)
To powinna być pierwsza książka. Najważniejsza. I taka, do której się wraca. Bez Nowego Testamentu mówić o miłosierdziu to jak oglądać świat, w którym zabrakło światła.
1. Bóg – Ojciec Chrystusa bogaty w miłosierdzie
Już Stary Testament nauczył nas, że Bóg jest miłosierny. Nowy odsłania nam, że Bóg jest Ojcem miłosierdzia.
„Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy” (2 Kor 1,3).
Bóg, Ojciec miłosierdzia to znaczy ten, od którego pochodzi miłosierdzie, który jest Jego początkiem, źródłem, wzorem. Kiedy więc czujemy, że brak nam miłosierdzia, wiemy, gdzie jest Jego źródło. Kiedy ogarnia nas niemoc wobec skali zła, grzechu i nędzy, wiemy, że tylko miłosierny Ojciec może zaradzić temu, co po ludzku jest niemożliwe.
Bóg, Ojciec miłosierdzia to znaczy również Bóg bogaty w miłosierdzie, tak bogaty jak Jego wszechmoc, jak Jego życie, z którym dzieli się z wszechświatem od początku świata. Pisze św. Paweł:
„Bóg, będąc bogaty w miłosierdzie, przez wielką swą miłość, jaką nas umiłował, i to nas, umarłych na skutek występków, razem z Chrystusem przywrócił do życia” (Ef 2,4-5)
Jeśli Bóg jest bogaty w miłosierdzie, nie boję się, że miłosierdzia może zabraknąć. Jeśli jest bogaty i dobry, a nikt nie jest dobry jak Bóg, wiem, że mogę Go o nie prosić. Jeśli jest bogaty, dobry i jest ojcem, wiem, że mogę go prosić ciągle, jak dziecko ssące piersi matki, jak niemowlę wyciągające ręce do kochającego taty, nawet sto razy dziennie.
Bóg, Ojciec miłosierdzia to znaczy również wierny bez końca, bo żyje od wieków i na wieki. Zachariasz mówi o Nim:
„Swoje miłosierdzie na pokolenia i pokolenia zachowuje dla tych, co się Go boją.” (Łk 1,50)
Przemijają epoki, mocarstwa, państwa i ludzie, ale Jego miłosierdzie nie przeminie. Boskie miłosierdzie nie jest zjawiskowe, efemeryczne, sporadyczne ani chwilowe. Wierność jest najbardziej cudownym gwarantem Bożego miłosierdzia, bo zderza się z każdym ludzkim zniechęceniem, z każdą pokusą wyrosłą z kolejnego upadku, kolejnego zła i kolejnej bezsilności.
Bóg, Ojciec miłosierdzia, to jednak przede wszystkim Ten, który udzielił i udziela światu pełni miłosierdzia przez życie, śmierć i zmartwychwstanie swego Syna, Jezusa Chrystusa.
Pisze św. Piotr:
„Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa. On w swoim wielkim miłosierdziu przez powstanie z martwych Jezusa Chrystusa na nowo zrodził nas do żywej nadziei” (1 Pt 1,3).
Pisze św. Jan:
„Łaska, miłosierdzie i pokój Boga Ojca i Jezusa Chrystusa” (2 J 1,3)
Nie mamy innego dostępu do Boga miłosierdzia, jak w Jezusie Chrystusie. To, On jest „obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1,15). Od momentu Wcielenia miłosierdzie Boga jest chrystologiczne. Wszystko, co możemy nauczyć się, otrzymać, wyprosić u Bożego miłosierdzia jest w Jego Synu.
2. Bóg – miłosierny konkretnie
Zbawić świat, uwolnić od grzechu, wyzwolić od zła, to konkret, który Bóg miłosierny udziela ludzkości, dar, który w pełni zobaczymy i docenimy dopiero po tamtej stronie życia.
Nowy Testament pokazuje jednak również wiele takich sytuacji, w których Bóg przychodzi do człowieka, którego ból i imię znane jest wszystkim.
Elżbieta cierpiała na niepłodność. Miłosierdzie Boga dało jej dziecko.
„Gdy jej sąsiedzi i krewni usłyszeli, że Pan okazał tak wielkie miłosierdzie nad nią, cieszyli się z nią razem.” (Łk 1,58).
Bartymeusz, syn Tymeusza cierpiał na ślepotę. Pod Jerychem spotkał Boże miłosierdzia, dlatego wołał: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10,47). Byli tacy, co chcieli postawić granicę Bożemu miłosierdziu. „Wielu nastawało na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: «Synu Dawida, ulituj się nade mną!» (Mk 10,48). Miłosierdzie Boga pozwoliło mu odzyskać wzrok i pójść za Jezusem.
Tak samo ojciec epileptyka, Mówi do Jezusa: „Panie, zlituj się nad moim synem! Jest epileptykiem i bardzo cierpi; bo często wpada w ogień, a często w wodę.” (Mt 17,15). Miłosierny Bóg w Jezusie przywraca mu zdrowie.
Tak samo nawet poganin, opętany mieszkaniec Gerazy. Jezus mówił do niego: «Wracaj do domu, do swoich, i opowiadaj im wszystko, co Pan ci uczynił i jak ulitował się nad tobą”. (Mk 5,19).
Bóg w Jezusie Chrystusie jest miłosierny konkretnie. Jego miłosierdzie nie ogranicza ani przynależność religijna ani wielkość nędzy człowieka. Dlatego prześladowca chrześcijan, św. Paweł napisze po latach: „Byłem „bluźniercą, prześladowcą i oszczercą. Dostąpiłem jednak miłosierdzia, ponieważ działałem z nieświadomością, w niewierze.” (1 Tm 1,13). I dalej: „Dostąpiłem miłosierdzia po to, by we mnie pierwszym Jezus Chrystus pokazał całą wielkoduszność jako przykład dla tych, którzy w Niego wierzyć będą dla życia wiecznego. (1 Tm 1,16)
3. Bóg – już bardzo i jeszcze nie całkiem miłosierny
Wiele razy Nowy Testament dzieli się wiarą w to, że Bóg okazał już miłosierdzie na wiele sposobów. Św. Paweł pisze:
„Nie ze względu na sprawiedliwe uczynki, jakie spełniliśmy, lecz z miłosierdzia swego zbawił nas przez obmycie odradzające i odnawiające w Duchu Świętym” (Tt 3,5).
Podobnie św. Piotr:
„Wy, którzyście byli nie-ludem, teraz zaś jesteście ludem Bożym, którzyście nie dostąpili miłosierdzia, teraz zaś jako ci, którzy miłosierdzia doznali.” (1 Pt 2,10).
Nie brak jednak również przekonania, że jeszcze wiele przed nami. Czytamy w Liście do Hebrajczyków:
„Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla uzyskania pomocy w stosownej chwili.” (Hbr 4,16).
Podobnie w Liście św. Judy:
„W miłości Bożej strzeżcie samych siebie, oczekując miłosierdzia Pana naszego Jezusa Chrystusa, które wiedzie ku życiu wiecznemu.” (Jud 1,21)
To napięcie między „już” i „jeszcze nie” będzie charakteryzować nie tylko Nowy Testament, ale wszystkie wieki Kościoła, całą historię ludzkości i całe nasze życie. Nigdy nie powiemy, że nie potrzebujemy już więcej Bożego miłosierdzia tak jak nie możemy powiedzieć, żeśmy miłosierdzia jeszcze nigdy nie otrzymali.
4. Bóg, który miłosierdzia pragnie
Jedna z piękniejszych scen w Ewangelii to ta, w której Jezus tłumaczy zdziwionym ludziom:
„Idźcie i starajcie się zrozumieć, co znaczy: Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary. Bo nie przyszedłem powołać sprawiedliwych, ale grzeszników.” (Mt 9,13).
Jezusowe „chcę miłosierdzia” nie było przejawem chwili słabości albo sezonowej mody. Bóg w Jezusie przekazuje ludziom, że pragnie On od nas przede wszystkim miłosierdzia. Jeśli zaś miłosierdzie jest celem i pragnieniem Boga, to człowiek zrealizuje siebie w pełni tylko wtedy, jeśli sam będzie pragnął miłosierdzia i obierze je sobie jako cel swojego życia.
5. Bóg – miłosierny tajemniczo
Nowy Testament pozostawia jednak także takie karty, które budzą w nas przekonanie o niezrozumiałej tajemniczości Bożego miłosierdzia.
Św. Paweł przypomina w Liście do Rzymian:
„Bóg mówi do Mojżesza: Ja wyświadczam łaskę, komu chcę, i miłosierdzie, nad kim się lituję. Wybranie więc nie zależy od tego, kto go chce lub o nie się ubiega, ale od Boga, który okazuje miłosierdzie. Albowiem mówi Pismo do faraona: Po to właśnie cię wzbudziłem, aby okazać na tobie moją potęgę i żeby rozsławiło się moje imię po całej ziemi. A zatem komu chce, okazuje miłosierdzie, a kogo chce, czyni zatwardziałym. (Rz 9,15-18).
Niepokój pozostawiają również słowa Listu do Hebrajczyków:
„Kto przekracza Prawo Mojżeszowe, ponosi śmierć bez miłosierdzia na podstawie zeznania dwóch albo trzech świadków. Pomyślcie, o ileż surowszej kary stanie się winien ten, kto by podeptał Syna Bożego i zbezcześcił krew Przymierza, przez którą został uświęcony, i obelżywie zachował się wobec Ducha łaski. Znamy przecież Tego, który powiedział: Do Mnie należy pomsta i Ja odpłacę. I znowu:Sam Pan będzie sądził lud swój. Straszną jest rzeczą wpaść w ręce Boga żyjącego.” (Hbr 10,28-31).
Jeśli również tak pisze Nowy Testament o Bożym miłosierdziu to nie po to, by ludzi zniechęcić do Boga, albo Bogiem straszyć. Bóg mówi człowiekowi całą prawdę po to, by uświadomić, że w miłosierdziu nie chodzi o sprawy banalne, obce czy nieważne. W przestrzeni Bożego miłosierdzia rozstrzygają się bowiem fundamentalne i ostateczne losy człowieka i całego świata. Dlatego być wolontariuszem w roku miłosierdzia i pomagać w przygotowaniu do Światowych Dni Młodzieży to jest znacznie więcej niż myślimy i przeczuwamy.
O wzywaniu imienia Bożego do czczych rzeczy (Wj 20,7)
Nie będziesz wzywał imienia Pana, Boga twego, do czczych rzeczy,
gdyż Pan nie pozostawi bezkarnie tego, który wzywa Jego imienia do czczych rzeczy.
(Wj 20,7)
W "obronie" księdza Jacka?
20.04.2016
Cieszę się, że ks. Jacek Międlar dostał zakaz. Po pierwsze dlatego, że najważniejsza jest miłość. To jest esencja chrześcijaństwa. I jakakolwiek postawa, która rzuca cień na miłość budzi we mnie odruch odrzutny. Po drugie, cieszę się, bo się starzeję i coraz bardziej wolę święty spokój. Denerwują mnie zamieszania, które zakłócają życie. Ale to chyba nie jest chlubny powód.
Stanę się jednak na chwilę adwokatem ks. Jacka, trochę dla przeciwwagi społecznej, bo jest parę spraw, które mnie martwią wcale nie mniej niż jego postawa i które moim zdaniem w równym stopniu są zdradą czy przynajmniej wypaczeniem Ewangelii.
1. Nie mogę zrozumieć, jak można było krytykować kazanie ks. Jacka z Białegostoku nie znając całej treści. Nie trzeba chyba tłumaczyć, że wycinanie jakichkolwiek fragmentów z kontekstu nie ma sensu, bo jak wtedy rozumielibyśmy słowa Jezusa „Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz.” (Mt 10,34). W każdym razie chodzi o najbardziej elementarną uczciwość intelektualną. Jeśli nie znasz całego kazania, siedź cicho. Nie wypowiadaj się, skoro nie czytałeś. Może jesteś wychowany na streszczeniach książek i nie rozumiesz, że jest różnica między lekturą a brykiem, ale przynajmniej nie chwal się swoją ignorancją. Drodzy dziennikarze, blogerzy, ludzie dobrej i złej woli! Nie możemy zejść do takiego poziomu, że nie czytamy a oceniamy, że wydajemy sądy bez poznania faktów, że jesteśmy tylko nosicielami plotek. VIII przykazanie obowiązuje do dzisiaj. Rozumiem, że jak się kogoś nie lubi, to się człowiek chwyci każdej kropli, żeby kogoś opluć. Ale jeśli zależy nam na Ewangelii, to nie powtarzajmy błędów Wysokiej Rady! To prawda, że ks. Jacek nie jest Jezusem! Ale czy nie jest prawdą, że robicie za Sanhedryn?! I to nie tylko w tej sprawie. Zawsze ta sama logika: Sąd z góry postawioną tezą. Bo go nie lubimy. Nie lubimy za to, że nie lubi innych. Klasyka hipokryzji. I to jeszcze w imię Jezusa.
2. Czy ONR jest w Polsce organizacją przestępczą? Czy działa wbrew polskiemu prawu? Jeśli tak, to dlaczego nie zajmie się nimi prokuratura, a jeśli nie, to dlaczego nie pozwalamy im działać? Że przed wojną mówili to i to? Czy naprawdę trzeba przypominać kogo spadkobierczynią jest SLD? Czy to jest chrześcijaństwo, że wypominamy ludziom grzechy ich ojców?
3. Rozumiem, że oburzenie bierze się stąd, że ONR głosi takie treści, które rażą wrażliwość i sumienie wielu Polaków. Mnie też rażą. Niektóre. Tylko jeśli potępiamy ONR, to w imię uczciwości trzeba potępić Gazetę Wyborczą, bo więcej zła zrobiła dla Kościoła w Polsce i Ewangelii niż ONR. Trzeba potępić księży, którzy w niej piszą, bo skoro w niej piszą, to identyfikują się z jej systemem wartości. Trzeba potępić ludzi, którzy ją czytają. Zresztą nie tylko Wyborczą. Jest masa mediów z lewej i prawej strony, które zioną nienawiścią. Trzeba zakazać wypowiadać się tym księżom, którzy jadą na PIS, na PO, na KOD czy na kogokolwiek, bo zioną tak na odległość, że nawet inwestowanie w tik taki nie pomaga. Przepraszam za przykład, ale czy naprawdę ks. Jacek mniej lubi Arabów niż bp Pieronek Pisowców?
Są dwa wyjścia. Albo pozwalamy wypowiadać się wszystkim w ramach prawa, nawet jeśli się nam to nie podoba i nawet jeśli to jest wbrew poprawności polityczno-kościelnej, albo zakazujemy wszystkim, którzy jątrzą. Jeśli bowiem nie będzie równości, będzie bunt. Bo nikt nie ma prawa zmusić drugiego do życia w kłamstwie.
4. Staram się nie klasyfikować ludzi. Ale z wiekiem idzie to coraz trudniej. I nie mogę się nadziwić temu, że bardzo często burzą się te środowiska, które mają na sumieniu gorsze rzeczy niż narodowcy. Oburzam się na zachowania polityczne księży. Ale oburzam się również na to, kto ich krytykuje. Jeśli ktoś całe życie jedzie na pasterzy i dokucza owcom, to kimże on jest, jeśli nie wilkiem? A jeśli pasterze zaczną słuchać głosu wilków bardziej niż owiec, to nie skończymy w owczarni, ale w rzeźni. I obudzimy się z kacem Kościoła, który zapomniał o tym, że diabeł codziennie pracuje nad tym, żeby mieć więcej najemników niż pasterzy.
5. Nigdy nie zrozumiem logiki niektórych ludzi. I już pisałem o tym wielokrotnie. Ale naiwnie zapytam jeszcze raz. Czy naprawdę uważacie, że wzywanie do obrony przeciw islamowi jest mniej chrześcijańskie niż wzywanie do prawa matek do zabijania niechcianych dzieci? Czy naprawdę uważacie, ze pani Wellman może uderzyć torebką mężczyznę za to, że się znęcał nad psem, ale nie może uderzyć kobiety, która zabiła własne dziecko? Czy naprawdę uważacie, że nie należy nigdy mówić źle o muzułmanach, bo są wśród nich dobrzy ludzie, natomiast zawsze należy mówić źle o narodowcach, bo tam są tylko ludzie źli? Czy naprawdę uważacie, że Izrael ma prawo odmawiać pełnego obywatelstwa we własnym kraju Palestyńczykom a Polsce odmawiacie prawa do decydowania, kto może na jej teren przybyć? Czy naprawdę uważacie, że muzułmanie mają twarz Chrystusa a narodowcy mają tylko gębę diabła? Czy naprawdę uważacie, że Ewangelia zachęca nas do miłości nieprzyjaciół, ale do nienawiści swoich? Czy naprawdę uważacie, że Ewangelia polega na tym, żeby rozumieć panią Zawadzką, bo nie chce przyjąć własnego dziecka we własnym domu a jednocześnie wyrażać wielkie oburzenie wobec premier, że nie chce przyjąć w kraju obcych? Gdzie tu jest logika Ewangelii? To nie jest żadna Ewangelia. To jest nacjonalistyczny Stary Testament, posmarowany miłosierdziem tylko z jednej strony kromki, bo druga was w ogóle nie obchodzi. Nikt nie ma obowiązku życia Ewangelią. Ale nie boicie się, że odpowiecie przed Bogiem za to, że nazywaliście Ewangelią to, co było waszym osobistym czy partyjnym interesem?
Boję się, że Chrystus powie mi w dzień Sądu: „Byłem uchodźcą a nie przyjąłeś mnie”. Nie boicie się, że Wam powie: „Byłem narodowcem a pogardziliście mną”? Nie, nie boicie się. Bo uważacie, że wszyscy uchodźcy są biedni i uciekają przed wojną. Muzułmanie są dobrzy a chrześcijanie zamknięci na dobro. Natomiast narodowcy muszą się nawrócić, bo jeśli nie, to ich wszystkich pozamykamy. Gdyby ks. Jacek przeklinał narodowców a nie błogosławił, byłby bohaterem. Gdyby wzywał do zgody na zabijanie dzieci z gwałtu, czy z zespołem Downa, to byłby całkiem ok. Ale niestety zaczął wzywać do obrony, bo się boi jak wiele owiec tych, którzy mogą dzieciom zrobić krzywdę.
Nie musimy się zgadzać. Grunt, żebyśmy szukali prawdy dalej. Bowiem prawda wyzwala tylko wtedy, kiedy jest cała. Półprawdy robią z ludzi niewolników.
Niech puentą będzie dowcip:
„Nacjonalista spotyka w czyśćcu człowieka otwartego na wszystkich. Zdziwiony pyta:
- A Ty co tu robisz?
- Ja też za nienawiść”.