O co
właściwie
nam chodzi?
strona ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Wojciech Węgrzyniak
Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Jestem księdzem od 6 czerwca 1998 roku. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikariuszem w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
Pięć lat spędziłem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października 2009 roku pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie, starając się pomagać również w duszpasterstwie.
Planowane rekolekcje
2013
Dla kapelanów Wojska Polskiego, Częstochowa, 23-26.09
WSD Radom, 3-8.12
Duszpasterstwo Akademickie, Kraków, U Dobrego, 15-18.12
Bęczarka, 20-22.12
2014
Duszpasterstwo Akademickie Most, wielkopostne, Wrocław, 5-8.03
Duszpasterstwo Akademickie u Brata, wielkopostne, Kraków, 30.03-2.04
Parafialne wielkopostne, Kwaczała, 6-9.04
Kapłańskie, Ziemia Święta, sierpień/wrzesień
WSD Łomża, koniec września
Parafialne - Niepołomice, koniec października
2015
Rekolekcje o Słowie Bozym, Krościenko, ferie zimowe (5 dni)
Parafialne wielkopostne - Kraków - św. Jadwigi
Parafialne adwentowe - Jaworzno-Szczakowa
2016
Parafialne wielkopostne - Chrzanów-Kościelec
2017
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Sułkowice
2018
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Nowy Targ, św. Katarzyny
Wygłoszone rekolekcje
1998
Parafialne wielkopostne – Kwaczała, marzec
ONŻ O st. - Bystra Podhalańska, sierpień
1999
ONŻ I st. - Babice, lipiec
Ewangelizacyjne - Młoszowa-Chrzanów, październik
2000
Misje parafialne - Kraków, Piaski Nowe, 26.03-2.04 (wraz z ks. Janem Nowakiem)
ONŻ II st. - Groń, lipiec
Dla młodzieży - Kraków, Kurdwanów, 24-27.09
Parafialne adwentowe - Niegowić, grudzień
2001
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
Parafialne wielkopostne - Frydman, marzec
Dla Liceum Męskiego oo. Cystersów - Kraków, Szklane Domy, 9-11.04
ONŻ III st. (ogólnopolskie) - Kraków, lipiec
2002
ONŻ O st. - Osieczany, lipiec
2003
Parafialne wielkopostne - Dębno, 13-16.04.2003
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 17-20.12
Parafialne adwentowe – Krempachy, 20-23.12
2004
Dla I LO w Krakowie, marzec
Parafialne wielkopostne - Niedzica, 28.03-31.03
Parafialne wielkopostne - Raba Wyżna, 4-7.04
Parafialne adwentowe - Kraków, Prądnik Czerwony (Jana Chrzciciela), 19-22.12
2005
Parafialne wielkopostne - Nowy Targ, św. Katarzyny, 12-18.03
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
2006
Dla szkół średnich w Wieliczce, marzec
Dla inteligencji - Myślenice, marzec
Parafialne wielkopostne - Harklowa, kwiecień
2009
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 12-15.12.2009
Dla Stowarzyszenia Civitas Christiana - Kraków, Łagiewniki, 4.12.2009
2010
Parafialne wielkopostne - Kacwin, 17-20.02
Dla VIII LO w Krakowie, 8-10.03
Dla młodzieży i nie tylko - Kraków, kościół Miłosierdzia Bożego, 9-11.03 (pomoc włoskiej Szkole Ewangelizacji „Sentinelle del Mattino di Pasqua”)
W Bazylice Mariackiej (Parafialne wielkopostne i dla Bezdomnych), Kraków, 21-26.03
Dla pracowników nauki - Kraków, św. Anna, 28.03-1.04
Misje parafialne - Prostyń, 22-31.05
Dla przygotowujących się do Bierzmowania i młodzieży – Nowy Targ, 8-10.09
WSD Hosianum - Olsztyn, 27-29.09
Dla katechetów – Sokołów Podlaski, 15-17.10
Dla katechetów – Nurzec Stacja, 26-28.11
Dla rodziców - Kraków, Biały Prądnik (u ss. Duchaczek), 6-8.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego adwentowe – Warszawa, św. Anny, 12-15.12
2011
Dzień skupienia - WSD XX. Sercanów w Stadnikach, 19-20.01
Misje parafialne - Leńcze, 6-13.02
Dla Duszpasterstwa Akademickiego wielkopostne "Daj się zaprzęgnąć" - Kraków, św. Anny, 10-13.04.
Dzień skupienia "Między kobietą a Panem Bogiem" - WSD XX. Saletynów w Krakowie, 28-29.05.
Z okazji jubileuszu 500-lecia parafii p.w. Trójcy Świętej w Prostyni, 18-20.06.
WSD Drohiczyn, 28.09-2.10.
Kapłańskie - Ziemia Święta, 3-12.11
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 20-21.11
Parafialne adwentowe - Kraków, MB Ostrobramskiej, 11-13.12
2012
WSD Kraków, 21-25.02
Parafialne wielkopostne - Kraków, Dobrego Pasterza, 25-28.03
Dla kapłanów rocznika święceń 1982, Maniowy 9-12.04
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Maniowy, 17-20.05
Dla katechetów diec. Bielsko-Żywieckiej - Pogórze, 29.06-1.07
WSD Katowice, 26-30.09
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Chrzanów, św. Mikołaja, 4-7.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 15-17.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego, adwentowe - Radom, 9-12.12
2013
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.02
Parafialne wielkopostne - Linz, 15-17.02
Dzień skupienia - Wiedeń, 17.02
Dla pedagogów i wychowawców - Kraków, Bazylika św. Floriana, 18-20.02
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zembrzyce, 7-9.03
Parafialne wielkopostne - Katedra Wawelska, 24.02/3.03/10.03
Duszpasterstwo Akademickie - Kraków, św. Szczepan, 10-13.03
Dla nauczycieli - Kielce, 14-16.03
Dla Sióstr Urszulanek - Rybnik, 1-3.05
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 8.06
Życiorys
(z 24.02.2011 na potrzeby nostryfikacji dyplomu doktorskiego)
Urodziłem się 21 marca 1973 w Niedzicy jako najmłodsze dziecko Władysława Węgrzyniaka i Wiktorii z domu Zązel. W latach 1973-1977 mieszkałem w Maniowach a następnie w Mizernej, gdzie część rodziny mieszka do tej pory.
Po ukończeniu w 1988 roku Szkoły Podstawowej w Kluszkowcach uczęszczałem do I LO im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. W roku szkolnym 1990/1991 zakwalifikowałem się do III stopnia XVII Olimpiady Geograficznej, natomiast w roku 1991/1992 zostałem finalistą XVIII Olimpiady Geograficznej i I Olimpiady Nautologicznej oraz dotarłem do II stopnia Olimpiady Historycznej.
Egzamin dojrzałości uzyskałem w 1992 r., po czym wstąpiłem do Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając tym samym przygotowanie do kapłaństwa i studia na Papieskiej Akademii Teologicznej.
Święcenia diakonatu otrzymałem 8 maja 1997 roku w Skomielnej Białej. Zgodnie z wytycznymi formacji seminaryjnej ostatni rok przed święceniami kapłańskimi spędziłem w Kwaczale, ucząc religii w szkole podstawowej i pomagając w parafii jako diakon.
W 1998 roku uzyskałem magisterium z teologii na podstawie pracy napisanej pod kierunkiem o. Augustyna Jankowskiego OSB zatytułowanej Κoinonia z Bogiem w Pierwszym Liście Jana Apostoła. W tym samym roku, 6 czerwca otrzymałem święcenia kapłańskiego z rąk kard. Franciszka Macharskiego.
W latach 1998-2001 pełniłem funkcję wikariusza w par. Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj, m.in. ucząc religii w Szkołach Podstawowych 151 i 158 oraz w Gimnazjum nr 23. W roku akademickim 2000/2001 odbyłem studia licencjackie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie zwieńczone tytułem licencjata z teologii ze specjalnością biblijną. Praca magisterska została uznana za licencjacką. Promotorem był o. Augustyn Jankowski OSB.
W latach 2001-2006 studiowałem w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. W roku akademickim 2003/2004 byłem reprezentantem studentów Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkiem senatu akademickiego tegoż instytutu. W czerwcu 2004 uzyskałem stopień licencjata z nauk biblijnych. Teza zatytułowana "En aletheia kai agape" (2 Gv 3). Richiamo al duplice comandamento nella lettera del Presbitero alla Signora eletta (“W miłości i prawdzie [2 J 3]. Wezwanie do podwójnego przykazania w liście Prezbitera do wybranej Pani”) została napisana pod kierunkiem Johannesa Beutlera SJ.
W latach 2004-2006 kontynuowałem studia w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie przygotowujące do doktoratu.
Od maja do lipca 2006 pracowałem w Sekretariacie Kardynała Metropolitalnej Kurii w Krakowie.
W październiku tego samego roku rozpocząłem studia doktoranckie we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie, zamiejscowym Wydziale Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie (Pontificia Universitas Antonianum. Facultas Scientiarum Biblicarum et Archaeologiae). W 2007 roku uzyskałem status Candidatus ad Doctoratum i rozpocząłem pracę nad tezą doktorskiej pod kierunkiem prof. Alviero Niccacci OFM (SBF, Jerozolima) i prof. G. Barbiero SDB (PIB, Rzym). Praca doktorska zatytułowana Lo stolto ateo. Studio dei Salmi 14 e 53 (“Głupi ateista. Studium Psalmów 14 i 53”) została obroniona 30 stycznia 2010 roku. Oprócz wspomnianych dwóch moderatorów, recenzentami pracy doktorskiej byli M. Pazzini OFM (SBF, Jerozolima) i A. Mello (SBF, Jerozolima). Ekstrakt pracy doktorskiej został opublikowany w lutym 2010 w Jerozolimie przez wydawnictwo Franciscan Press. Na tej podstawie uzyskałem dyplom Doktora Nauk Biblijnych i Archeologii, zatwierdzony przez władze Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie dnia 25 maja 2010 roku.
W czasie moich studiów zarówno w Rzymie jak i w Jerozolimie uczestniczyłem w różnych kursach językowych: jęz. włoskiego w Rzymie; jęz. angielskiego w Leicester, Maynooth, Londonie i Nowym Jorku; jęz. niemieckiego w Bonn i Salzburgu oraz jęz. francuskiego w Lyonie i w Angers. Ponadto w czasie wakacyjnym pomagałem w różnych parafiach i wspólnotach religijnych. Przede wszystkim we Włoszech (Roccagorga, Spadafora, Borgo san Donato, Pieve i Maresso), w Anglii (Leicester, Kirkham, Louth, Skegness i Londyn), w USA (Chicago i Nowy York), w Niemczech (Wesseling i Traunstein), we Francji (Lyon) a także w różnych parafiach na terenie Polski, gdzie wygłosiłem kilkanaście rekolekcji parafialnych.
Od 1 października 2009 roku zostałem zatrudniony na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie na stanowisku asystenta w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu. Rok później zacząłem pełnić funkcję opiekuna Samorządu Studenckiego oraz opiekuna I roku teologii o specjalności katechetyczno-pastoralnej. W 2011 zostałem adiunktem tej samej katedry.
Od 2009 roku należę do Stowarzyszenia Biblistów Polskich.
Poza publikacją kilku artykułów z dziedziny biblijnej, wygłosiłem referaty na sympozjach w Krakowie (Łagiewniki, wrzesień 2008; UPJPII, kwiecień 2010), w Płocku (WSD, listopad 2009), w Lublinie (KUL, sierpień 2010) oraz wziąłem udział w konferencji naukowej na temat Księgi Psalmów w Oxfordzie (wrzesień 2010). Ponadto opublikowałem 4 tomy homilii i kazań.
Od końca września 2009 roku zamieszkałem przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie z zadaniem pomocy duszpasterskiej w parafii, należąc jednocześnie do grupy trzech wykładowców z UPJPII, którzy zostali skierowani przez Metropolitę do sprawowania pieczy nad duszpasterstwem pracowników nauki miasta Krakowa.
W 2010 zostałem wybrany członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Krakowskiej.
Cztery granice WOŚP
10.01.2015
Jeśli chodzi o WOŚP, to myślę o czterech granicach, których nie wolno przekroczyć, jeśli ktoś chce być zgodny z Ewangelią i ludzkim rozumem:
1. Nie wolno krytykować Owsiaka, bo robi wiele dobrego – w Biblii znajduje się krytyka nawet Boga. Jeśli pójdziemy tym tropem, to nie powinniśmy krytykować Kościoła, państwa, nauczycieli, lekarzy i wielu innych, bo przecież i oni robią wiele dobra.
2. Nie wolno wspierać WOŚP, bo wiele spraw jest niejasnych – według tej logiki nie powinniśmy płacić podatków, bo w państwie jest wiele spraw niejasnych, albo i nawet nie powinniśmy dawać księżom kopert na kolędzie, bo nie wiadomo co oni z tym zrobią. Zanim pójdziemy do fryzjera czy sklepu, powinniśmy sprawdzić dobrze, na co oni wydają pieniądze, bo być może oszukują albo finansują coś co jest sprzeczne z naszą wiarą. Podobnie Kardynał nie powinien być na koncercie kolęd Polsatu w Kolegiacie św. Anny i w ogóle nie powinno być takich koncertów w kościołach, bo Polsat emituje filmy pornograficzne.
3. Złem jest niewspieranie WOŚP – akcje charytatywne mają to do siebie, że są dobrowolne. Jakikolwiek przymus medialny, emocjonalny, wynikający ze stosunków w pracy jest nie do przyjęcia. Niszczy samą ideę miłości, która musi być wolna, żeby była sobą.
4. Kościół jest przeciw WOŚP – nigdy nie było oficjalnego stanowiska hierarchów KK w Polsce w tej sprawie, wiele ofiar zbieranych jest przed drzwiami kościołów i zdecydowana większość ofiarodawców są katolikami a przecież to oni są Kościołem! Jeśli zatem znajduje się sprzęt Owsiaka w szpitalach to również dzięki pomocy Kościoła. Wmawianie, że Kościół jest przeciwko tej akcji jest zwykłym kłamstwem.
W tych czterech granicach, ścianach jest wiele miejsca na dawanie, albo niedawanie, krytykę akcji, albo jej sprzyjanie. Ewangelię przekracza się dopiero wtedy, kiedy przestaje się kochać, albo Owsiaka, albo tych, którzy go krytykują.
O natchnieniu Tysiąclatki
9.01.2015
Skoro dyskusje biblijne budzą tak żywe zainteresowanie, pociągnijmy jeszcze jeden wątek. Tydzień temu pojawiło się w Internecie nagranie ze spotkania biskupa Rysia z młodzieżą.
http://www.franciszkanska3.pl/Bp-Rys-Tlumaczenia-Biblii,a,26523
Świadectwo i cenne myśli ksiądz biskup zaczął od słów: „Tłumaczenia mają prawo się różnić. Natchniony jest oryginał”. I tak rzeczywiście mówimy często i bibliści, i teolodzy. To zdanie jednak, które teologicznie jest poprawne i w miarę czytelne, praktycznie budzi przynajmniej kilka kontrowersji. To nie jest głos krytyczny w stronę biskupa. To zachęta do refleksji wszystkich powtarzających zdanie, które być może praktycznie nic nie mówi.
Jeśli zdanie „natchniony jest oryginał” rozumie ktoś w tym sensie, że chodzi o te księgi, które wyszły spod ręki autorów natchnionych, to mamy problem. Nie mamy bowiem żadnego oryginalnego egzemplarza ani jednej księgi biblijnej. Czyżby zatem Bóg natchnienie zagwarantował tylko tym księgom, których nie ma? To byłaby niesłychana złośliwość Boga i nikt poważny tak nie będzie twierdził.
Jeśli zdanie „natchniony jest oryginał” rozumie ktoś w tym sensie, że chodzi o te teksty hebrajskie, greckie, czy aramejskie, które się zachowały, to również mamy problem: który z papirusów czy kodeksów jest natchniony? Czy wszystkie kilka tysięcy manuskryptów? Czy natchnione są te kodeksy i papirusy, które zawierają zdanie w Łk 23,34: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią” (np. kodeks Synajski z IV w.), czy natchnione są raczej te, które opuszczają to zdanie (np. kodeks Watykański z IV w, czy papirus P75 z III)? Czy natchniony jest fragment o kobiecie przyłapanej na cudzołóstwie (J 7,53—8,11), chociaż brakuje go w większości najważniejszych manuskryptów (np. P 66 z ok. 200 r, P 75, Kodeks Watykański), czy jednak natchniony jest ten tekst oryginalny Ewangelii Jana, który opuszcza tę perykopę? Jeśli tylko jeden manuskrypt jest natchniony, to dlaczego Kościół nie ogłosił, który to? Jeśli zaś wszystkie są natchnione, to mamy problem, czasem nawet natury teologicznej. Znowu Bóg jawi się jako złośliwiec, który twierdzi, że jest taka Biblia, która jest pełna Ducha Świętego, ale ona jest tylko dla kilku tysięcy ludzi. Jeśli ktoś, nie nauczy się oryginału, nie ma dostępu do natchnienia. Co to byłby bowiem za Bóg, który by uważał, że zdanie ho theos agape estin jest natchnione, ale już zdanie „Bóg jest miłością” czy nawet zdanie „God is love” nie jest natchnione?
Jeśli też zdanie „natchniony jest oryginał” rozumie ktoś w znaczeniu „przekłady nie są natchnione”, to również mamy problem. Dlaczego w takim razie Sobór Trydencki chciał, aby Wulgata była łacińskim tłumaczeniem „którym wszyscy autentycznie posługiwać się mają”? Dlaczego uznał to tłumaczenie za wolne od wszelkiego błędu w sprawach wiary i obyczaju i wyraził nadzieję, że nikt „nie odważy się ani nie śmie odrzucać go pod jakimkolwiek pretekstem”? (Sobór Trydencki, Sesja IV, 1546, dekret II, Enchiridion Biblicum 61-62). Dlaczego też Kościół zgodził się na tłumaczenia na języki współczesne? (Divine afflante Spiritu, 1943, Enchiridion Biblicum 549). Dlaczego Kościół wolał, żeby przekłady były zrozumiałe zamiast natchnione? Dlaczego ponadto czytając Biblię w liturgii w językach nowożytnych, mówimy „Oto Słowo Pańskie”, „Oto Słowo Boże”? Jeśli tylko oryginał jest natchniony, dlaczego nie mówimy „Oto tłumaczenie słowa Bożego”, „Oto tłumaczenie Słowa Pańskiego”? Przecież to oszukiwanie ludzi.
Benedykt XVI w „Verbum Domini” (2010) napisał: „dziś konieczne jest odpowiednie pogłębienie tych rzeczywistości [natchnienia i prawdy], by lepiej spełnić wymogi dotyczące interpretacji świętych tekstów zgodnie z ich naturą. W związku z tym wyrażam nadzieję, że badania w tej dziedzinie będą postępowały z pożytkiem dla nauk biblijnych oraz życia duchowego wiernych” (pkt 19). Niestety ostatni Dokument Papieskiej Komisji Biblijnej zatytułowany „Natchnienie i prawda Pisma Świętego” (2014) nie zajął się relacją natchnienia do poszczególnych wersji tekstów biblijnych.
Osobiście sprawę widzę tak. Każdy tekst biblijny jest natchniony, o ile jego treść zgodna jest z tchnieniem Ducha Świętego. Tak jak Adam jest tylko pierwszym, ale nie jedynym człowiekiem, który ma w sobie obraz i podobieństwo Boże, tak każde tłumaczenie i wersja Biblii ma w sobie obraz i podobieństwo, jakie Duch Święty wycisnął stwarzając oryginał.
Jak pies z kotem
dyskutował pies z kotem o kości
miauczały świadectwa szczekały argumenty
pies był całkiem za kot się prawie złościł
zesztywniał ogon psu z gniewu kot ogonem rusza
już się drapią już szarpią już się gryzą wszędzie
z obydwu wychodzi ich zwierzęca dusza
że kot psem nie będzie a pies kotem może by pojęli
gdyby cudzy rozum nie swą rację chcieli
9 I 2015
Dyskusja z o. Szustakiem
8.01.2015
W dniach 27-29 luty 2012 na fesjbukowym profilu "Langusta na palmie" trochę powymienialiśmy myśli z o. Adamem na temat interpretacji Biblii. W związku z tym, że już kilkakrotnie ktoś wracał do tej rozmowy, zamieszczam link do całej dyskusji oraz zapis tego, co zostało powiedziane między nami. Poprawiłem tylko literówki.
https://www.facebook.com/LangustaNaPalmie/posts/150460098408020
x.W
Mam prośbę do administratorów o przekazanie informacji dla o. Adama, aby uważał na język grecki. W dzisiejszym kazaniu mówił o "granicy", ale greka nie pozwala na takie tłumaczenie. Podobnie, kiedy tłumaczy „pustkowie” i porównuje do ohydy spustoszenia. To nie są te same słowa w języku greckim. Nieścisłość podaje też w kazaniu z 19 lutego, kiedy mówił, że chory paralityk z ubiegłej niedzieli jest jednym jedynym paralitykiem w całej historii zbawienia. A przecież identyczne greckie słowo występuje np. w Mt 4,24; 8,6.
Nie chodzi tu o możliwości interpretacyjne, ale o merytoryczne błędy, na których potem buduje się wnioski. Oczywiście świat się nie zawali, ale proszę o zwrócenie uwagi na bardziej rzetelne opieranie się na języku biblijnym. O. Adama słuchają tysiące ludzi i szkoda byłoby, żeby oprócz wielu świetnych myśli zostawały również niepotrzebne błędy.
o.A.
Przekazujemy od o. Adama:
"A już się ucieszyłem, że odezwał się biblista, żeby ludziom odpowiedzieć na pytania (o Biblię w końcu), które zadali w komentarzach wyżej. Ale niestety. Ks. Wojciechu, zdecydowanie słowo doświadczać kogoś i granica mają ten sam rdzeń, i choć formy gramatyczne inne, to zdecydowanie myślę, że można ten tekst tak czytać. A nawet gdyby nie, to na czym polega próbowanie i doświadczanie kogoś jak nie na doprowadzaniu go do granic wytrzymałości? Przecież na tym istota próby polega i pewnie właśnie dlatego słowa te wywodzą się z tego samego rdzenia. Spustoszenie w "ohydzie spustoszenia" zdecydowanie ma ten sam rdzeń co pustynia. I znowu można się przyczepić, że to tylko dopełnienie, więc nie przesadzajmy, ale tak właśnie Pismo Święte komentowali Ojcowie Kościoła, którzy są dla mnie zdecydowanym autorytetem. Co do paralityka z poprzedniej niedzieli, to Mt 4, 24 mówi o jakiejś niezidentyfikowanej rzeszy, do której zaliczają się paralitycy, więc teza o wyjątkowości zostaje w mocy. Natomiast tego biedaka w Mt 8, 6 nijak nie zauważyłem (miał ksiądz lepszą konkordancję niż ja:), więc kalam się w popiele i skrusze. Przyznaję ze skruchą: Paralityków było dwóch w historii zbawienia! Choć tego drugiego nie mieliśmy okazji poznać, bo tylko o nim słyszymy, kiedy Jezus uzdrawia go na odległość. I nie wiem też doprawdy jak ten wielki błąd merytoryczny miałby wpłynąć na interpretację tego fragmentu. Ale prawdy trzeba się trzymać: paralityków było dwóch i zawsze będę o tym już pamiętał. Coś czuję, że dorobiłem się własnego cenzora i to jeszcze biblistę! Ale fajnie. Ja takich fikołków strasznie dużo robię, więc będzie czym się zajmować:) A na poważnie to jeszcze jedno: jam zwykły nieuk, który żadnych poważnych studiów nie skończył, a te wymagane do zostania księdzem ledwo do końca dociągnął, więc gdybym się we wszystkim tu mylił i racji zupełnie nie miał i głupoty same mówił, to o wybaczenie proszę i miłosierdziu Bożemu się polecam, piękno i dobroć Jego próbując jedynie, choć nieudolnie pokazać. I już całkiem na koniec. Księże Wojciechu, słucham sobie często rozważań i kazań na Twojej stronie i bardzo za nie dziękuję, wiele mi pomagają zrozumieć. Dzięki. I polecam wszystkim. Z Bogiem. o. adam."
xW.
Kochany Ojcze Adamie!:)
Dziękuję za odpowiedź i dobre słowa. Pociągnijmy jednak jeszcze tę dyskusję...
1. Co do stwierdzenia, że szkoda, że biblista nie odezwał się, żeby odpowiedzieć na pytania ludziom, to chciałoby się mieć czas i możliwość odpowiadania na wszystkie pytania i wątpliwości, ale się po prostu nie da. Z tej też racji chociażby było miło w jakimkolwiek znaczeniu być cenzorem takiego kaznodziei, to jednak nie ma na to szans:)
2. Wykształcenie Ojca nie gra roli. Wielu Ojców Kościoła nie było biblistami ani się na języku nie znali. To co Ojciec robi jest fenomenalne z punktu widzenia podejścia do Pisma. Szukanie paraleli i wchodzenie w język a przede wszystkim wiara, że ten tekst żyje i dzisiaj zawiera prawdę, która nas może wyzwolić jest rewelacyjne i wie dobrze Ojciec, że wielu biblistów nie ma tego daru, bo zatrzymuje się na literze a przecież bez Ducha Biblia jest tylko jakąś martwą książką.
3. Dyskusja musi jednak dotknąć sprawy korzystania ze słówek albo i kwestii rdzeni. Można się było zresztą domyśleć, że pójdzie w tym kierunku. Ojcowie Kościoła też czasem robili tu niezłe kombinacje. Są dla nas autorytetami pod wieloma względami w czytaniu, ale nie wolno zapominać, że i oni robili błędy. I dobrze, że Kościół się rozwija.
Dlaczego więc mamy wybierać, że znaczenie rdzenia "per" jest "granica" a nie "próba, banda korsarska, ryzyko, ryba, przedziurawienie albo napad"? Wszystkie te słowa mają ten sam rdzeń! Dlaczego zatem nie mówić, że Jezus został wyprowadzony aby ryzykować albo być napadnięty przez diabła albo nawet doświadczyć bycia korsarzem? Czy korsarze nie mają pokus?
Rozumiem metodologię Ojca - patrzy Ojciec w słownik i jeśli podobne słówko ma ciekawe znaczenie to go bierze, bo będzie fajna myśl na kazanie.
Ale weźmy na przykład taką sytuację, że podchodzi panienka do gościa w spodniach i mu mówi "zamek masz otwarty", to o czym on sobie pomyśli? Oczywiście powinien o zamku w spodniach. Ale według logiki skojarzeń mógłby pomyśleć: "Ach, ona traktuje mnie jak księcia albo i króla, bo to książę i król posiada zamek". Przecież słowo zamek w spodniach i zamek królewski ma nie tylko ten sam rdzeń ale jest nawet identyczne! Czy jednak to uprawnia nas do przenoszenie jednego znaczenia na drugi?
Problemem nie jest, że Ojciec ma pewne skojarzenia czytając grekę. Problem pojawia się w momencie kiedy mówi, że tekst grecki tak mówi, albo że to słówko tak mówi. Bo tekst tak nie mówi! To, że próba może być sytuacją graniczną nie wynika ze słowa peirasmos ale z samego fenomenu próby. I nie potrzeba ani nawet nie wolno uciekać się do greki, żeby to powiedzieć. Bo po co? Żeby podeprzeć swoją ideę cudzym autorytetem?
To że pustynia Jezusa może być miejscem spustoszenia jak ohyda, to też fakt, ale znowu to nie zależy od greckiego słowa!
Ostatnio ktoś mi mówił, że w pewnej książce autor upiera się, że hebrajskie słowo "hata" oznacza nie "grzeszyć" ale "zapominać". I znowu była dyskusja, że przecież grzech polega na zapominaniu, więc gdzie jest problem? Problem w tym, że słowo "hata" nie oznacza zapominać, tylko grzeszyć. To że "zakonnik" może czasem ukryć się "za koniem" nie wynika ze słówka "zakonnik"!:)
Jeszcze jeden przykład: jeśli widzę znak na drodze "piesi" to czy mogę pomyśleć sobie, że słowo to odnosi się do "psa", i robić rozważania, że "piesi" czują się jak "pies", bo nie mają auta i muszą chodzić na nogach? Oczywiście każdy ma prawo do skojarzeń, ale nie ma prawa mówić, że tak jest w tekście.
Trzeba odróżnić co mówi tekst od tego jakie my mamy skojarzenia jak czytamy tekst. Jeśli przy obiedzie kolega mi mówi "ja dziś nie pieprzę" podając mi pieprz, to ja mogę pomyśleć o innym rodzaju pieprzenia, ale mi nie wolno powiedzieć, że o tym myślał mój kolega. Bo to już jest manipulacja.
Wie dobrze, Ojciec, że pokusy są również w świecie czytania Biblii, pokusy mówienie pewnych pięknych myśli i skojarzeń, które pojawiły się w naszej głowie czytając Słowo, ale które nie są Słowem Boga, tylko naszym na to słowo skojarzeniem.
Oczywiście, świat się nie zawali. To samo zauważyłem u o. Prusaka, to samo u biskupa Rysia. Świat się nie zawali. ale po co używać autorytetu Biblii do poparcia własnych tez? Czy nie lepiej powiedzieć "mam takie skojarzenie"? "Tak to odczułem"? Sam Ojciec widzi, że potem słuchacze się burzą, że Biblia źle przetłumaczona, bo przecież wierzą nam. Nie będą sprawdzać. Dlatego trzeba chyba bardziej uważać, czyli być jeszcze bardziej pokornym wobec Słowa. Ono nie zawsze chce mówić, to co my byśmy chcieli. I to też jest oczyszczające.
Pozdrawiam z modlitwą z Krakowa!
o.A
Przekazujemy od o. Adama:
Drogi Księże Wojciechu,
1. Po pierwsze bardzo dziękuję za odpowiedź w takim właśnie tonie i stylu - teraz wiem, że mam do czynienia ze współposzukiwaczem Prawdy, a nie z cenzorem. Bardzo za to dziękuję.
2. Po drugie, po przeczytaniu tego co napisałeś, odnoszę wrażenie - może mylne - że generalnie to wyprowadzane przeze mnie interpretacje są jak najbardziej możliwe, a może nawet prawdziwe, tylko problem polega na nazywaniu ich. Nie chcesz, żeby mówić o nich jako o faktycznie obecnych w tekście, ale o możliwości ich istnienia, która pojawia się w pewnej fantazji językowej. To wielce pocieszające. Że podpieram się greką czy hebrajskim, nie zawsze będąc w posiadaniu pełnego aparatu gramatyczno-naukowego, to jasne. W imię poprawności naukowej rzeczywiście można by nie mówić "greka mówi tak i tak", tylko można by powiedzieć "w mojej interpretacji greka mówi tak i tak". Jeśli miałoby się to czemuś przysłużyć poza poczuciem większej naukowości, to rozumiem, ale nie bardzo jest to dla mnie ważne, muszę przyznać.
3. Wreszcie sprawa najważniejsza, w której myślę toczymy największy spór. Otóż wszystkie przykłady, które podałeś, wszystkie dwuznaczności słów i ich możliwe pola znaczeniowe, których nie powinniśmy używać, bo słowo jest jakie jest (zamek od spodni jest zamkiem od spodni, a nie zamkiem księcia) - ma to zastosowanie pełne, ale tylko do słowa ludzkiego. My natomiast w Biblii spotykamy się ze Słowem Boga, który w swoim bogactwie kiedy mówi zamek, to dla pewnych czasów, sytuacji i ludzi oznacza zamek od spodni, a w innych oznacza zamek księcia, nawet jeśli literalnie mowa byłaby o zamku od spodni. I nawet jeśli literalnie jakieś słowo gramatycznie oznacza tylko jedno to sens duchowy tegoż wcale taki być nie musi. A jak uczy mnie Kościół od kilku tysięcy lat Słowo Boże poza sensem literalnym, ma również sens duchowy. Posłużę się tu cytatem jednego z największych komentatorów Pisma Świętego w historii, czyli Orygenesa:
"Są ludzie, którzy chlubiąc się przynależnością do Kościoła, nie przyjmują istnienia żadnego bytu większego od Boga, i mają w tym rację, jednakże takie mają o Nim wyobrażenie, jakiego mieć nie wypada nawet o najokrutniejszym i najniesprawiedliwszym człowieku. Jedyną zaś i wyłączną przyczyną fałszywych i bezbożnych wyobrażeń ich wszystkich na temat Boga jest fakt, że pojmują oni Pismo Święte nie według sensu duchowego, lecz wedle dosłownego znaczenia słów".
I gdyby w związku z tym słowo "per" wypowiedziane przez człowieka mogło oznaczać tylko i wyłącznie na przykład "próbę", to słowo to wypowiedziane przez Boga w Jego Piśmie, nawet jeśli literalnie oznaczałoby w tekście właśnie "próbę", to z uwagi na swoje boskie pochodzenie równie dobrze, słusznie i właściwie może oznaczać "granicę, bandę korsarską, ryzyko, rybę, przedziurawienie albo napad". I podążanie za jakąkolwiek z tych ścieżek, oczywiście nie negując literalnego znaczenia "próba" nie jest pomysłem jedynie komentatora, ale jedną z zamierzonych przez Boga ścieżek do odczytania Jego tekstu. I gdyby komentarz do tego słowa "próba" poszedł w kierunku napadu szatana, ryzykowania, Jezusa korsarza (toż to piękna myśl - Jezus jako pirat kradnący szatanowi jego własność, czyli grzesznego człowieka - na pewno opowiem o tym na jakimś kazaniu:) to nie byłoby to wcale nadużyciem, mimo, że wychodzi poza literę tekstu. I ośmielam się powiedzieć, że stoi tu za mną wielowiekowa tradycja komentowania Pisma Świętego, a nie mój wymysł. Że wymaga to odwagi, ale jednocześnie ostrożności i ciągłego sprawdzania czy nie pobłądziliśmy, to jasne. Ale myślę, że postawa przeciwna, czyli zamykająca się do pierwszego gramatycznego sensu danego słowa, jest zwyczajnym zubożeniem Słowa Bożego. Bo Słowo Boga nie podlega tym samym regułom co słowo człowieka. I podane przez księdza przykłady jak najbardziej mają zastosowanie do ludzkiego języka, ale niekoniecznie do Bożego. Takie interpretacje nie są więc popieraniem własnych tez, ale stosowaną od wieków w Kościele metodą doszukiwania się sensów Biblii nie widocznych w gramatyce!
4. I na koniec, nawet jeśli w powyższym się nie zgodzimy i inaczej będziemy patrzeć, to nijak się nie mogę zgodzić, że podważać tłumaczenia Tysiąclatki się nie powinno, bo to szkodzi wiernym. To jest naprawdę bardzo kiepskie tłumaczenie i wszelkie wzbudzenie w słuchaczach wątpliwości i zachęta do szukania rozumienia Pisma Świętego jest jak najbardziej potrzebna.
5. Myślę, że całkiem sensowna rozmowa nam się z tego zrobiła. Najserdeczniej więc księdza pozdrawiam i zapewniam o modlitwie.
I jeszcze p.s.: ach strach pomyśleć, co dzisiejsi bibliści zrobiliby z komentarzami Orygenesa czy Grzegorza z Nyssy. Przecież stosowane przez nich metody nijak się nie zgadzają z tym co współczesna hermeneutyka o Piśmie twierdzi, bo wszystko zostałoby nazwane ich wymysłem. Tylko, że na tych właśnie ich "wymysłach" większość teologii się zbudowała. Oczywiście trochę przesadzam. Ale zdecydowanie zostaję przy starożytnych metodach:)
xW.
Zrobiła się fajna rozmowa, więc ją pociągnijmy jeszcze:)
1. Co do ostatniego wpisu czyli „p.s.” zdecydowanie Ojciec przesadził mówiąc o Ojcach Kościoła i biblistach: "Przecież stosowane przez nich metody nijak się nie zgadzają z tym co współczesna hermeneutyka o Piśmie twierdzi". To jest nie tylko uogólnienie. Wystarczy poczytać trochę dokumentów Kościoła i poczytać trochę różnych biblistów. Podobnie wszystkie uwagi na temat sensu dosłownego, literalnego i gramatyki nie są sprawiedliwe. Ale rozumiem. Bo problem jest. Problem w tych, którzy poza gramatyką nie widzą nic więcej. I boli mnie to równie okrutnie.
2. Co do pkt 4. "nijak się nie mogę zgodzić, że podważać tłumaczenia Tysiąclatki się nie powinno". Mamy to samo zdanie. Przecież nikt nie broni bezkrytycznie tego tłumaczenia. Ale skoro można podważać to tłumaczenie, to dlaczego nie można podważać tłumaczenia o. Adama? Przecież przynajmniej w omawianych zdaniach o. Adam zrobił więcej błędów niż Tysiąclatka:) Ale nie…. Nie mówmy o błędach. Więc zapytajmy przekornie, dlaczego Ojciec chce podważać Tysiąclatkę? Przecież za nią stoi tysiąc lat tradycji! Niech sobie tłumaczą jak chcą. Przecież nie chodzi o sens literalny. Każdy może jak go natchnie. Czyż nie o to nam chodzi?:)
3. Zgadzamy się co do wymysłów teologii Ojców i ich pozytywów. Ale pewno i zgodzimy się z tym, że wielkie spory poszły jednak o słówka i gramatykę. Gdyby Kościołowi zależało tylko na sensie duchowym, to by się nie spierał o żadne dogmaty i nie kłócił, czy dziewictwo Maryi było literalne czy duchowe. Gdyby gardził sensem dosłownym nie upierałby się, że Jezus naprawdę umarł na krzyżu. Gdyby nie rozumiał wagi gramatyki, nie toczyłby odwiecznych sporów choćby o ἐφ᾽ ᾧ w Rz 5,12. Skoro Bóg przyjął ludzkie ciało, to nie po to, by sens miało tylko to co duchowe. Po Wcieleniu Boga nie da się odrzucić ciała, również tego ciała jakim jest litera, gramatyka i dosłowność. Biblia jest słowem bosko-ludzkim. Herezją jest szukanie tylko Boga jak i herezją jest szukanie tylko człowieka. Szukając sensu duchowego trzeba uważać by nie gardzić dosłownym…
4. Problem jest po trochę w nazewnictwie. Dopiero przeczytałem Orygenesa o kuszeniu na pustyni. Rzuciłem okiem co pisze Beda Czcigodny, Grzegorz Wielki i Chryzostom. Żaden z nich jednak mówiąc o sensie duchowym nie mówi: "tak jest w grece" albo "to wynika ze słowa greckiego", albo oryginał mówi inaczej. Oni jak mówią o oryginale i słówkach, to mówią o sensie dosłownym. A jak chcą o duchowym, to nie potrzebują do tego podpierania się słówkami, bo wiedzą, że Bóg przekracza filologię. Jeśli więc O. Adam pisze „Takie interpretacje … są stosowaną od wieków w Kościele metodą doszukiwania się sensów Biblii niewidocznych w gramatyce!” to po co mówiąc o nowych sensach mówi Ojciec przy nich o gramatyce?:)
5. Co do „pkt 3” zgadzamy się prawie w 100%. Tu tkwi problem. I dlatego też do końca świata nie zostanie rozwiązane napięcie między szkołą aleksandryjską a antiocheńską - między alegorią a dosłownością. Ale wierzę, że ono jest napięciem na tej samej linii jak Bóg-człowiek, ciało i duch. Nie da się odrzucić ani jednego ani drugiego. Zaskakujące jest – niech mi Ojciec uwierzy – że i dla mnie największym autorytetem jest Orygenes. Ale kiedy czytam jego czy innych Ojców Kościoła, to jakoś nie widzę tych nieścisłości, o których mówiłem Ojcu. Dlaczego? Nie wiem. Może dlatego, że oni nie mieszają dwóch porządków?
Tu jednak boję się iść dalej. Mówiąc o Ojcach Kościoła mam wrażenie, że rzucamy strasznymi ogólnikami a ja się na nich tak nie znam. I chyba bym nigdy nie odważył się powiedzieć, że za mną stoi tradycja Ojców, bo jaką mam gwarancję, że głoszę jak oni? To że przeczytałem kilkanaście ich komentarzy, konsultowałem parędziesiąt innych, że zdałem parę egzaminów z egzegezy Ojców? Cóż to jest… A może ja w 80% idę za ich metodologią a w 20% tworzą swoją własną, której ani gramatyka ani Tradycja Kościoła nie popiera? Może tworzę sobie własną karkołomną interpretację a Ojców traktuję tylko jako przykrywkę? Nie boi się Ojciec? Mamy prawo, oczywiście. Bo całe życie polega na szukaniu Pana. Również w Piśmie. I również poprzez błądzenie… A to uczy szalonej pokory wobec Słowa…
Św. Augustyn mówił, że nie do końca ważne jak się czyta. I nawet, jeśli się nie interpretuje tak jak chciał Duch, to ważne, żeby dzięki Słowu bardziej kochać Boga i bliźniego. I kto kocha bardziej, ten czyta słuszniej.
Więc, kończąc wreszcie, jeśli ktoś czytając „zamek” czuje się kochany jak król i kocha po królewsku wszystkich, to super! Ale niech nie mówi, że zamek to wiertarka. To prośba ze strony wiertarki, która czuje się kochana jak nie jest oszukiwana:)
Jeszcze raz, z tej samej drogi, ale trochę z innego pasa autostrady Bożego Słowa, dziękuję, macham i kibicuję!:)
Barach - błogosławić
ברך - barach - błogosławić
"Niech nam Bóg błogosławi!" (Ps 67,8)
Cud milczenia
gdy pasterze radośni do swych owiec wrócą
i chóry po koncercie odlecą anielskie
kiedy mędrcy w swym domu rzucą się na łoża
i gwiazda niepotrzebna bezpowrotnie spadnie
kiedy Józef śnić zacznie Maryja spać będzie
i nawet wół przestanie szukać czegoś w żłobie
przyjdzie niewidoczny czas
na największy chyba cud
kiedy słowo milcząc rośnie
w ciszy wzrasta człowiek-Bóg
7 I 2015
Gdyby
gdyby chodziło o dary, przesłaliby je pocztą
gdyby o podróżowanie, nie zostawiliby Dzieciątku złota
gdyby o wierność gwieździe, wróciliby po jej zniknięciu
gdyby o spotkanie króla, zostaliby w pałacu Heroda
gdyby o radość wielką, wystarczyłoby im ponowne zobaczenie znaku
gdyby o logikę uczonych, sen nie byłby dla nich argumentem
gdyby o wyjazd na zachód, nie wróciliby do swej ojczyzny
magowie zostali nazwani mędrcami
bo im chodziło o coś bardziej mądrego
7 I 2015
Krytykant prasowy
latami wybierał zło z Michnika
miesiącami wiercił Rydzyka
z Powszechnym spierał się tygodniami
przeciw Frondzie na froncie stawał dniami
z Niedzieli i w powszednie drwił
z Gościa po domach cięgiem kpił
gardził polityką Polityki
w Rzepie węszył obce wtyki
anioł prasy pyta w niebie
kto takiego chce u siebie
bo kto diabła widzi wszędzie
temu domem piekło będzie
5 I 2014
Kto widzi wszędzie diabła, znajduje się najprawdopodobniej w piekle.
Kto widzi wszędzie diabła, znajduje się najprawdopodobniej w piekle.
Tylko człowiek wewnętrznie wolny jest w stanie walczyć do końca o swą wolność zewnętrzną i o wolność innych
Tylko człowiek wewnętrznie wolny jest w stanie walczyć do końca o swą wolność zewnętrzną i o wolność innych