O co
właściwie
nam chodzi?
strona ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Wojciech Węgrzyniak
Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Jestem księdzem od 6 czerwca 1998 roku. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikariuszem w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
Pięć lat spędziłem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października 2009 roku pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie, starając się pomagać również w duszpasterstwie.
Planowane rekolekcje
2013
Dla kapelanów Wojska Polskiego, Częstochowa, 23-26.09
WSD Radom, 3-8.12
Duszpasterstwo Akademickie, Kraków, U Dobrego, 15-18.12
Bęczarka, 20-22.12
2014
Duszpasterstwo Akademickie Most, wielkopostne, Wrocław, 5-8.03
Duszpasterstwo Akademickie u Brata, wielkopostne, Kraków, 30.03-2.04
Parafialne wielkopostne, Kwaczała, 6-9.04
Kapłańskie, Ziemia Święta, sierpień/wrzesień
WSD Łomża, koniec września
Parafialne - Niepołomice, koniec października
2015
Rekolekcje o Słowie Bozym, Krościenko, ferie zimowe (5 dni)
Parafialne wielkopostne - Kraków - św. Jadwigi
Parafialne adwentowe - Jaworzno-Szczakowa
2016
Parafialne wielkopostne - Chrzanów-Kościelec
2017
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Sułkowice
2018
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Nowy Targ, św. Katarzyny
Wygłoszone rekolekcje
1998
Parafialne wielkopostne – Kwaczała, marzec
ONŻ O st. - Bystra Podhalańska, sierpień
1999
ONŻ I st. - Babice, lipiec
Ewangelizacyjne - Młoszowa-Chrzanów, październik
2000
Misje parafialne - Kraków, Piaski Nowe, 26.03-2.04 (wraz z ks. Janem Nowakiem)
ONŻ II st. - Groń, lipiec
Dla młodzieży - Kraków, Kurdwanów, 24-27.09
Parafialne adwentowe - Niegowić, grudzień
2001
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
Parafialne wielkopostne - Frydman, marzec
Dla Liceum Męskiego oo. Cystersów - Kraków, Szklane Domy, 9-11.04
ONŻ III st. (ogólnopolskie) - Kraków, lipiec
2002
ONŻ O st. - Osieczany, lipiec
2003
Parafialne wielkopostne - Dębno, 13-16.04.2003
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 17-20.12
Parafialne adwentowe – Krempachy, 20-23.12
2004
Dla I LO w Krakowie, marzec
Parafialne wielkopostne - Niedzica, 28.03-31.03
Parafialne wielkopostne - Raba Wyżna, 4-7.04
Parafialne adwentowe - Kraków, Prądnik Czerwony (Jana Chrzciciela), 19-22.12
2005
Parafialne wielkopostne - Nowy Targ, św. Katarzyny, 12-18.03
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
2006
Dla szkół średnich w Wieliczce, marzec
Dla inteligencji - Myślenice, marzec
Parafialne wielkopostne - Harklowa, kwiecień
2009
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 12-15.12.2009
Dla Stowarzyszenia Civitas Christiana - Kraków, Łagiewniki, 4.12.2009
2010
Parafialne wielkopostne - Kacwin, 17-20.02
Dla VIII LO w Krakowie, 8-10.03
Dla młodzieży i nie tylko - Kraków, kościół Miłosierdzia Bożego, 9-11.03 (pomoc włoskiej Szkole Ewangelizacji „Sentinelle del Mattino di Pasqua”)
W Bazylice Mariackiej (Parafialne wielkopostne i dla Bezdomnych), Kraków, 21-26.03
Dla pracowników nauki - Kraków, św. Anna, 28.03-1.04
Misje parafialne - Prostyń, 22-31.05
Dla przygotowujących się do Bierzmowania i młodzieży – Nowy Targ, 8-10.09
WSD Hosianum - Olsztyn, 27-29.09
Dla katechetów – Sokołów Podlaski, 15-17.10
Dla katechetów – Nurzec Stacja, 26-28.11
Dla rodziców - Kraków, Biały Prądnik (u ss. Duchaczek), 6-8.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego adwentowe – Warszawa, św. Anny, 12-15.12
2011
Dzień skupienia - WSD XX. Sercanów w Stadnikach, 19-20.01
Misje parafialne - Leńcze, 6-13.02
Dla Duszpasterstwa Akademickiego wielkopostne "Daj się zaprzęgnąć" - Kraków, św. Anny, 10-13.04.
Dzień skupienia "Między kobietą a Panem Bogiem" - WSD XX. Saletynów w Krakowie, 28-29.05.
Z okazji jubileuszu 500-lecia parafii p.w. Trójcy Świętej w Prostyni, 18-20.06.
WSD Drohiczyn, 28.09-2.10.
Kapłańskie - Ziemia Święta, 3-12.11
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 20-21.11
Parafialne adwentowe - Kraków, MB Ostrobramskiej, 11-13.12
2012
WSD Kraków, 21-25.02
Parafialne wielkopostne - Kraków, Dobrego Pasterza, 25-28.03
Dla kapłanów rocznika święceń 1982, Maniowy 9-12.04
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Maniowy, 17-20.05
Dla katechetów diec. Bielsko-Żywieckiej - Pogórze, 29.06-1.07
WSD Katowice, 26-30.09
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Chrzanów, św. Mikołaja, 4-7.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 15-17.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego, adwentowe - Radom, 9-12.12
2013
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.02
Parafialne wielkopostne - Linz, 15-17.02
Dzień skupienia - Wiedeń, 17.02
Dla pedagogów i wychowawców - Kraków, Bazylika św. Floriana, 18-20.02
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zembrzyce, 7-9.03
Parafialne wielkopostne - Katedra Wawelska, 24.02/3.03/10.03
Duszpasterstwo Akademickie - Kraków, św. Szczepan, 10-13.03
Dla nauczycieli - Kielce, 14-16.03
Dla Sióstr Urszulanek - Rybnik, 1-3.05
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 8.06
Życiorys
(z 24.02.2011 na potrzeby nostryfikacji dyplomu doktorskiego)
Urodziłem się 21 marca 1973 w Niedzicy jako najmłodsze dziecko Władysława Węgrzyniaka i Wiktorii z domu Zązel. W latach 1973-1977 mieszkałem w Maniowach a następnie w Mizernej, gdzie część rodziny mieszka do tej pory.
Po ukończeniu w 1988 roku Szkoły Podstawowej w Kluszkowcach uczęszczałem do I LO im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. W roku szkolnym 1990/1991 zakwalifikowałem się do III stopnia XVII Olimpiady Geograficznej, natomiast w roku 1991/1992 zostałem finalistą XVIII Olimpiady Geograficznej i I Olimpiady Nautologicznej oraz dotarłem do II stopnia Olimpiady Historycznej.
Egzamin dojrzałości uzyskałem w 1992 r., po czym wstąpiłem do Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając tym samym przygotowanie do kapłaństwa i studia na Papieskiej Akademii Teologicznej.
Święcenia diakonatu otrzymałem 8 maja 1997 roku w Skomielnej Białej. Zgodnie z wytycznymi formacji seminaryjnej ostatni rok przed święceniami kapłańskimi spędziłem w Kwaczale, ucząc religii w szkole podstawowej i pomagając w parafii jako diakon.
W 1998 roku uzyskałem magisterium z teologii na podstawie pracy napisanej pod kierunkiem o. Augustyna Jankowskiego OSB zatytułowanej Κoinonia z Bogiem w Pierwszym Liście Jana Apostoła. W tym samym roku, 6 czerwca otrzymałem święcenia kapłańskiego z rąk kard. Franciszka Macharskiego.
W latach 1998-2001 pełniłem funkcję wikariusza w par. Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj, m.in. ucząc religii w Szkołach Podstawowych 151 i 158 oraz w Gimnazjum nr 23. W roku akademickim 2000/2001 odbyłem studia licencjackie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie zwieńczone tytułem licencjata z teologii ze specjalnością biblijną. Praca magisterska została uznana za licencjacką. Promotorem był o. Augustyn Jankowski OSB.
W latach 2001-2006 studiowałem w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. W roku akademickim 2003/2004 byłem reprezentantem studentów Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkiem senatu akademickiego tegoż instytutu. W czerwcu 2004 uzyskałem stopień licencjata z nauk biblijnych. Teza zatytułowana "En aletheia kai agape" (2 Gv 3). Richiamo al duplice comandamento nella lettera del Presbitero alla Signora eletta (“W miłości i prawdzie [2 J 3]. Wezwanie do podwójnego przykazania w liście Prezbitera do wybranej Pani”) została napisana pod kierunkiem Johannesa Beutlera SJ.
W latach 2004-2006 kontynuowałem studia w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie przygotowujące do doktoratu.
Od maja do lipca 2006 pracowałem w Sekretariacie Kardynała Metropolitalnej Kurii w Krakowie.
W październiku tego samego roku rozpocząłem studia doktoranckie we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie, zamiejscowym Wydziale Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie (Pontificia Universitas Antonianum. Facultas Scientiarum Biblicarum et Archaeologiae). W 2007 roku uzyskałem status Candidatus ad Doctoratum i rozpocząłem pracę nad tezą doktorskiej pod kierunkiem prof. Alviero Niccacci OFM (SBF, Jerozolima) i prof. G. Barbiero SDB (PIB, Rzym). Praca doktorska zatytułowana Lo stolto ateo. Studio dei Salmi 14 e 53 (“Głupi ateista. Studium Psalmów 14 i 53”) została obroniona 30 stycznia 2010 roku. Oprócz wspomnianych dwóch moderatorów, recenzentami pracy doktorskiej byli M. Pazzini OFM (SBF, Jerozolima) i A. Mello (SBF, Jerozolima). Ekstrakt pracy doktorskiej został opublikowany w lutym 2010 w Jerozolimie przez wydawnictwo Franciscan Press. Na tej podstawie uzyskałem dyplom Doktora Nauk Biblijnych i Archeologii, zatwierdzony przez władze Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie dnia 25 maja 2010 roku.
W czasie moich studiów zarówno w Rzymie jak i w Jerozolimie uczestniczyłem w różnych kursach językowych: jęz. włoskiego w Rzymie; jęz. angielskiego w Leicester, Maynooth, Londonie i Nowym Jorku; jęz. niemieckiego w Bonn i Salzburgu oraz jęz. francuskiego w Lyonie i w Angers. Ponadto w czasie wakacyjnym pomagałem w różnych parafiach i wspólnotach religijnych. Przede wszystkim we Włoszech (Roccagorga, Spadafora, Borgo san Donato, Pieve i Maresso), w Anglii (Leicester, Kirkham, Louth, Skegness i Londyn), w USA (Chicago i Nowy York), w Niemczech (Wesseling i Traunstein), we Francji (Lyon) a także w różnych parafiach na terenie Polski, gdzie wygłosiłem kilkanaście rekolekcji parafialnych.
Od 1 października 2009 roku zostałem zatrudniony na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie na stanowisku asystenta w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu. Rok później zacząłem pełnić funkcję opiekuna Samorządu Studenckiego oraz opiekuna I roku teologii o specjalności katechetyczno-pastoralnej. W 2011 zostałem adiunktem tej samej katedry.
Od 2009 roku należę do Stowarzyszenia Biblistów Polskich.
Poza publikacją kilku artykułów z dziedziny biblijnej, wygłosiłem referaty na sympozjach w Krakowie (Łagiewniki, wrzesień 2008; UPJPII, kwiecień 2010), w Płocku (WSD, listopad 2009), w Lublinie (KUL, sierpień 2010) oraz wziąłem udział w konferencji naukowej na temat Księgi Psalmów w Oxfordzie (wrzesień 2010). Ponadto opublikowałem 4 tomy homilii i kazań.
Od końca września 2009 roku zamieszkałem przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie z zadaniem pomocy duszpasterskiej w parafii, należąc jednocześnie do grupy trzech wykładowców z UPJPII, którzy zostali skierowani przez Metropolitę do sprawowania pieczy nad duszpasterstwem pracowników nauki miasta Krakowa.
W 2010 zostałem wybrany członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Krakowskiej.
Homo sapiens 2.0
kocha rzeczy
oczekując wzajemności od ludzi
przemierzy tysiące mil
by tylko nie znaleźć siebie
postawi pomnik psu
spuszczając w szambo brata
uzasadniający głupotę
wierny niewierności
konsekwentny w niekonsekwencji
ani człowiek
ani sapiens
to 2.0
nieludzko trudne
do dezinstalacji
21 XI 2015
Nie umiem
nie umiem umierać
za cnotę duszę ciała
rodzinę dom człowieka
zasady konsekwencje ojczyzny
ale chcę być zwycięzcą
więc krzyczę mając rację
i mówię że kocham
zamykając oczy na krzyż
21 XI 2015
Miłosierdzie Boga w ST (ŚDM-2)
20.11.2015
W pierwszej refleksji zadaliśmy pytanie „Co to jest miłosierdzie?” i powiedzieliśmy, że miłosierdzie to najlepsza reakcja na szeroko rozumianą nędzę człowieka. To najlepsze lekarstwo, jakie wymyślił Pan Bóg. Nie jest ono bowiem ani ucieczką od biednego, ani jego zniszczeniem, ale daje drugiemu to, czego mu najbardziej było brak, a co było przyczyną ubóstwa, zła i grzechu.
W drugiej przyjrzymy się miłosierdziu Boga w Starym Testamencie, bo ta część Biblii bardzo często kojarzy się z Bogiem, który miłosierny nie jest.
1. Bóg po prostu jest miłosierny
Miłosierny Bóg - On taki po prostu jest. Księga Wyjścia opisuje Pana przybywającego na spotkanie z Mojżeszem na górze Synaj:
Przeszedł Pan przed jego oczyma i wołał: «Jahwe, Jahwe, Bóg miłosierny i litościwy, cierpliwy, bogaty w łaskę i wierność (Wj 34,6)
Pierwszą cechą, właściwością, charakterem czy przymiotem Boga jest miłosierdzie. Słowa te są o tyle ważne, że wypowiedział je sam Pan Bóg. Wypowiedział je przychodząc na spotkanie z Mojżeszem tak, jakby przedstawiał samego siebie, tak, jakby chciał, żeby po tym rozpoznał Go Mojżesz i jego lud. Mógł powiedzieć: „Jahwe, Jahwe, Bóg sprawiedliwy i konsekwentny”, albo „Jahwe, Jahwe, Bóg straszny i przerażający”. Nie. Pierwsze słowo, które Bóg mówi o sobie i to kontekście niewierności swojego ludu, to „jestem miłosierny”.
Jakże inaczej w porównaniu z tą sceną wyglądają słowa modlitwy kapłanów z Księgi Machabejskiej: „Panie, Panie Boże, Stwórco wszystkiego, straszliwy i mocny, sprawiedliwy i miłosierny” (2 Mch 1,24). Tam, co prawda mówi się o miłosierdziu Boga, ale najpierw mówi się o tym, że Bóg jest straszny. Słowa te jednak nie wypowiada o sobie Pan Bóg, ale o Bogu mówią tak ludzie. Bóg w Starym Testamencie chce powiedzieć o sobie: przede wszystkim jestem miłosierny.
Tak o Bogu mówią też inni. Tak mówi Mojżesz:
Bogiem miłosiernym jest Pan, Bóg wasz, nie opuści was, nie zgładzi i nie zapomni o przymierzu, które poprzysiągł waszym przodkom (Pwt 4,31).
Tak mówi Nehemiasz:
Tyś Bogiem łaskawym i miłosiernym (Ne 9,31)
Tak modli się Sara:
Błogosławiony jesteś, miłosierny Boże (Tb 3,11)
Tak wielokrotnie woła psalmista:
Ty, Panie, jesteś Bogiem miłosiernym i łaskawym,
nieskorym do gniewu, bardzo łagodnym i wiernym. (Ps 86,15)
Miłosierny jest Pan i łaskawy, nieskory do gniewu i bardzo łagodny. (Ps 103,8)
Nawet prorok Jonasz, chociaż nie może pojąć miłosierdzia Bożego, powie uczciwie:
Dlatego postanowiłem uciec do Tarszisz, bo wiem, żeś Ty jest Bóg łagodny i miłosierny, cierpliwy i pełen łaskawości, litujący się nad niedolą. (Jon 4,2)
A więc Bóg Starego Testamentu po prostu jest miłosierny. Co więcej, nie tylko jest, ale taki musi być, o czym mówi przez proroka Jeremiasza:
Czy Efraim nie jest dla Mnie drogim synem lub wybranym dzieckiem? Ilekroć bowiem się zwracam przeciw niemu, nieustannie go wspominam. Dlatego się skłaniają ku niemu moje wnętrzności; muszę mu okazać miłosierdzie! - wyrocznia Pana. (Jr 31,20).
2. W jaki sposób Bóg jest miłosierny?
Skoro Bóg jest miłosierny i skoro miłosierdzie jest najlepszą reakcją na szeroko rozumianą biedę człowieka, zobaczmy parę przykładów jak w Starym Testamencie Bóg reaguje na ludzką biedę.
Kiedy Józef, syn Jakuba, znalazł się w więzieniu, Bóg zjednał mu naczelnika więzienia (por. Rdz 39,21).
Kiedy Izraelici znajdowali się w Egipcie, Bóg w swoim miłosierdziu wyprowadził ich z niewoli, nie opuścił na pustyni i wprowadził do Ziemi Obiecanej (por. Ne 9,19-21)
Kiedy zaraza dotknęła wielu ludzi w Izraelu za grzechy króla Dawida, miłosierdziem nazwane jest zakończenie kary Bożej (por. 2 Sm 24,25)
Kiedy naród został uprowadzony do niewoli z powodu swoich grzechów, albo był dręczony przez swoich wrogów, Bóg ich nie opuścił, nie wytępił, zsyłał im wybawicieli, co widoczne jest zwłaszcza w Księdze Sędziów, w historii walk z sąsiadującymi ludami czy w powrocie z niewoli babilońskiej (por. Jdt 7,30; Ne 9,27.30-31; Syr 48,20).
Miłosierdzie Bóg okazał Sarze - Tobiasz nie umarł tak, jak jej poprzedni mężowie.
Miłosierdziem nazywane jest często odpuszczenie grzechów (por. Ps 51,3; Syr 2,11; Mi 7,18-19)
Najpiękniejszy hymn wysławiający miłosierdzie Boga to Ps 136. Każdy werset kończy się słowami „bo Jego łaska na wieki” (26 razy!). Różnie tłumaczą hebrajskie słowa chesed. Jednak Wulgata, starożytne i czcigodne łacińskie tłumaczenie Kościoła, powtarza za każdym razem „quoniam in aeternum misericordia eius”.
Nawet ten krótki zestaw przykładów pokazuje, że Bóg reaguje zarówno na biedę pojedynczych ludzi jak i całego narodu. I choćby dotychczasowe doświadczenia życiowe były tak ciężkie, jak dramat myślącej o samobójstwie Sary, nie można stracić wiary w to, że miłosierdzie Boga nie jest w stanie doścignąć każdej nędzy człowieka.
3. Granice Boskiego miłosierdzia
Czy jednak miłosierdzie Boga jest nieograniczone? Jak rozumieć potop, zniszczenie Sodomy i Gomory, wybijanie dzieci i kobiet w imię Pana Boga? Jak rozumieć zwłaszcza słowa, które mówi sam Pan Bóg?:
To mówi Pan: Oto napełnię pijaństwem wszystkich mieszkańców tego kraju, królów zasiadających na tronie Dawida, kapłanów, proroków oraz wszystkich mieszkańców Jerozolimy i porozbijam ich jednych o drugich, ojców wraz z synami - wyrocznia Pana - bezwzględnie, bez litości i bez miłosierdzia wyniszczę ich. (Jr 13,13-14)
To mówi Pan: Nie wchodź do domu żałoby, nie chodź opłakiwać i żałować ich, bo zawiesiłem swoją przychylność dla tego narodu - wyrocznia Pana - cofnąłem łaskę i miłosierdzie. (Jr 16,5)
Parę zasad, która musimy poznać w związku z trudnościami z miłosierdziem Boga w Starym Testamencie:
a) miłosierdzie Boga nie działa jak automat. Stąd mówi Tobiasz: „Nawróćcie się, grzesznicy, i postępujcie przed Nim sprawiedliwie, kto wie, może sobie w was upodoba i okaże wam miłosierdzie?” (Tb 13,8);
b) aby Bóg okazał miłosierdzie, muszą być spełnione pewne warunki: mieszkańcy Niniwy poszczą, Tobiasz i Sara modlą się do Boga, naród musi znieść parę lat niewoli;
c) to co dla nas wydaje się być karą, niemiłosierdziem, niepotrzebnym trudem czy formalnością, dla ludzi Starego Testamentu jest lekarstwem, które sprowadza uzdrawiającą moc Bożego miłosierdzia. Ono przychodzi najczęściej przez post, modlitwę i odbycie pewnej kary, której celem nigdy nie jest zniszczenie człowieka ani narodu, ale zawsze jego nawrócenie;
d) wymaganie od ludzi współpracy z Bogiem w celu otrzymania miłosierdzia jest wyrazem wielkiego zaufania człowiekowi i najlepszym sposobem wyciągnięcia człowieka z biedy. Tylko wtedy, kiedy człowiek poświęci coś z siebie, aby być wolny, jego wyzwolenie będzie skuteczne i trwałe. Nawet najlepszy dentysta nie pomoże człowiekowi, jeśli ten nie zechce otworzyć swoich ust;
e) Stary Testament to nie ostatnie słowo Boga. O wielu sprawach, również o miłosierdziu Boga, mówią na jego kartach ludzie w sposób niedoskonały. Dlatego każdą trudność trzeba konsultować z Jezusem. I On powie na przykład, że Pan Bóg nie zabija ani nie nakazuje zabijać ludzi. Bóg prędzej pozwoli na śmierć swojego Jednorodzonego Syna, niż zabije zabójców swego Syna.
Dobrze by było, gdybyśmy zapamiętali z tej refleksji, że Bóg Starego Testamentu jest przede wszystkim miłosierny. Jego miłosierdzie nie zna beznadziejnych sytuacji. A jeśli zwleka On z miłosierdziem, albo sprawa wrażenie, że jest niemiłosierny, to tylko dlatego, że to jest konieczny etap w procesie wyprowadzania człowieka z nędzy, etap, który ma pomóc człowiekowi między innymi zastanowić się, czy on ze swej biedy chce wyjść naprawdę, czy tylko chce, żeby jego biedy nie nazywać biedą.
------
Boże, Ojcze miłosierny,
który objawiłeś swoją miłość
w Twoim Synu Jezusie Chrystusie,
i wylałeś ją na nas w Duchu Świętym, Pocieszycielu,
Tobie zawierzamy dziś losy świata i każdego człowieka.
Pochyl się nad nami grzesznymi,
ulecz naszą słabość,
przezwycięż wszelkie zło,
pozwól wszystkim mieszkańcom ziemi
doświadczyć Twojego miłosierdzia,
aby w Tobie, trójjedyny Boże,
zawsze odnajdywali źródło nadziei.
Ojcze przedwieczny,
dla bolesnej męki i zmartwychwstania Twojego Syna,
miej miłosierdzie dla nas i całego świata!
Amen.
Jan Paweł II, Kraków-Łagiewniki, 17.08.2002
Gram
gdy marzysz o
poważnym stanowisku
często jest
po ważnym stanowisku
gdy szukasz
poprawnej rady
niekiedy idziesz
po prawną radę
gdy podjąłeś
poważną decyzję
z reguły jest
po ważnej decyzji
gdy jesteś
posłuszny słusznej stronie
zazwyczaj jesteś
po słusznej stronie
bo gram różnicy
nie tylko gramatyczny
bywa i dramatyczny
15 XI 2015
Smycz
prosiłem na Plantach
nie wolno bez smyczy
czemu pan bez serca
mam małą córeczkę
przecież on nie gryzie
ale ona się boi
nic dziecku nie zrobi
nie mam żalu do psa
i pal licho nogę
umieram słuchając właściciela
waszym problemem jest nienawiść
15 XI 2015
Na pastwisku
pasterz oddaje życie
najemnik ucieka
ślepy za owcę bierze wilka
wilkiem nazywa owcę głupiec
na pastwisku ludzkości
bez prawdy i miłości
śmierć
14 XI 2015
Polska dla Polaków?
13.11.2015
Słuchałem przemówienia ks. Jacka Międlara. Dwa razy. Dwa razy przeczytałem też komentarz Szymona Hołowni. I oba budzą mój opór.
Nie mogę strawić krzyku ks. Jacka. Czuję, jakby kogoś chciano przejechać co najmniej walcem. Rażą mnie słowa „lewacto” i to, co nazywa się smakiem, melodią, powietrzem, w którym coś wisi. Sumienie mi woła: „To nie tak! To nie jest Ewangelia!” Ale myślę wtedy, ileż razy tak samo się czułem czytając Wyborczą, Tygodnik, słuchając Radio Maryja czy nawet niektórych biskupów. Może to tylko moja reakcja na flaczki, których nie cierpię, nawet gdy inni wychwalają repetą? Może to tylko forma? W końcu to był wiec. To młody ksiądz. To słuchacze, którym gładkie słowa nic nie mówią. Przypominam sobie dzieciństwo i dobrych górali, co siarczyście klęli i myślę, że może tak to już jest. Jedni mówią „życie nie ma sensu”. Inni „wszystko jest do dupy”. Treść ta sama, forma inna. I skoro ks. Kaczkowski mówi, że na Woodstocku widział wiele dobra, to czemu by nie zobaczyć go na marszu? Czemu nie w tym kazaniu? Wypisałem więc sobie większość haseł. Przeczytałem raz jeszcze. Do większości nie miałem zastrzeżeń. Było o głoszeniu Chrystusa i tym, że to On jest w centrum, gotowości na prześladowania, o tym, że nie chcą walczyć mieczem nienawiści, ale miłości i prawdy, o budowaniu Kościoła i Polski. O tym, że nie boją się pokojowych nastawionych muzułmanów, ale islamskiej agresji. Pozostał niesmak co do słowa „lewactwo” i niepokój o wyrażenie „Wielka Katolicka Polska”. Ale to drugie nie powinno razić. Bo o co chodzi ostatecznie w nowej ewangelizacji? Czy nie chcemy, by wszyscy uwierzyli w Chrystusa i by cały świat zaśpiewał, że „Jezus jest Panem?” Czy pragnienie, by wszyscy byli katolikami w Polsce jest złe i agresywne wobec niekatolików? Parafrazując złośliwie Szymona Hołownię, mógłby ktoś napisać o niejednej ewangelizacyjnej akcji: „Gdyby czytali Biblię, wiedzieliby pewnie, że zamiast krzyczeć z nawiedzonymi na marszach, że tylko Jezus jest Panem, i że najłatwiej spotkać Go w Kościele, powinni dziś (a nie jutro) oddać swoje życie za prostytutki, „pedałów”, „tęczową hołotę”, „lewacką zarazę” oraz „ciapatych”, których Kościół zawsze uważał za grzeszników.
Przesłuchałem wystąpienie po raz trzeci. To nie moja bajka. Jeśli Bóg mu każe tak krzyczeć, niech krzyczy. Mnie Bóg ani tak krzyczeć nie pozwala, ani pożytku ze słuchania nie przynosi. Ostatecznie i tak owoce będą zawsze najlepszym komentatorem. A na owoce poczekać się po prostu musi.
Z Szymonem Hołownią jest łatwiej. Bo go bardziej znam. I trochę jego owoców. I lubię. Ale czytając jego komentarz, coś burzy się we mnie, a rozum mi mówi: „To nie tak! To nie jest Ewangelia!” Forma jest dla mnie zjadliwsza. Ale znowu drażnią mnie hasła typu „kibole”, nacjonalista”, „nie czytali Ewangelii” i sugerowanie, że ci co przywołują zasadę ordo caritatis są ksenofobami. Drażnią też emocje, ale ich jest mniej i skoro próbowałem zrozumieć krzyki, to czemu nie zrozumieć emocji? Nawet jeśli przypisują księdzu Jackowi to, czego chyba nie robił. Hołownia notuje: „Zamiast krzyczeć z kibolami na marszach …. Chcemy kotleta a nie Mahometa!” Tylko czy ksiądz Jacek tak krzyczał? "Ale szedł w marszu z tymi, co krzyczeli." Tak? Ks. kardynał Macharski prawie 20 lat temu szedł w marszu z transparentem „Nie przebaczymy”. Bo zabili studenta.
Idźmy jednak do treści, bo to ona najbardziej niepokoi.
To nie prawda, że nie ma w Ewangelii zasady, że „najpierw trzeba kochać i pomagać najbliższym”.
Jezus został posłany tylko do owiec z domu Izraela i wszyscy pamiętamy problemy Syrofenicjanki. Kościół apostolski pomagał wiele, zbierał składki, ale przede wszystkim dla swoich. Bez ordo caritatis, jaki sens miałby słowa „najpierw dla Żyda, potem dla Greka” (Rz 2,10)? Jaki sens miałaby cała historia zbawienia, wybranie narodu a potem dwunastu? Jaki sens miałaby rodzina, skoro i tak nie należałaby się im większa miłość i większa pomoc? To przecież o wierzących pisze św. Paweł: „A zatem, dopóki mamy czas, czyńmy dobrze wszystkim, a zwłaszcza naszym braciom w wierze”. (Ga 6,10). To do wierzących św. Paweł mówi: „A jeśli kto nie dba o swoich, a zwłaszcza o domowników, wyparł się wiary i gorszy jest od niewierzącego.” (1 Tym 5,8).
Nie rozumiem rozdzielania kochania od pomagania. Czy jest taki rozdział w Ewangelii? Czy na pewno myślał o takim rozdziale św. Tomasz? Przecież nie ma miłości bez pomagania. Jaki sens miałaby przypowieść o miłosiernym Samarytaninie, gdybyśmy postawili tezę, że chodziło tylko o zasadę pomocy, ale nie miłości (czy na odwrót)?
Nie zgodzę się też z definicją bliźniego, bo w Ewangelii bliźni to jest bliźni a nie cudzoziemiec i heretyk. A bliźni to jest ten, kto jest blisko, i może to być (a nie jest) każdy, i cudzoziemiec, i heretyk, czego nie chcieli uznawać niektórzy Żydzi w czasach Jezusa. Jezus nie powiedział „miłujcie wszystkich” „ale miłuj bliźniego”, bo człowiek nie może kochać wszystkich, no chyba że uznamy, że miłością jest również lubienie Aborygenów, których się nie spotkało w życiu. Ale nie o takiej miłości mówi Ewangelia.
Parafrazując Szymona napisałbym:
Co to znaczy: kochaj? Sorry, ale będzie bolało. Otóż to znaczy: bądź gotów wyrzec się wszystkiego, z ziemią, kasą, poczuciem wspólnoty, bezpieczeństwem, dobrobytem i życiem włącznie, dla twoich pijących sąsiadów, dla nacjonalistów z tego samego osiedla, dla kiboli z tego samego tramwaju, dla bezrobotnych co krzyczą „Polska dla Polaków”, dla dzieci głodujących w twoim mieście, dziś a nie jutro (bo cała reszta, w tym mówienie o pomaganiu tym, których jeszcze nie ma w Polsce, to jest pitu pitu a nie żadna miłość).
Ale tak nie napiszę, bo wiem, że są różne osobiste charyzmaty w Kościele, co każą zostawić dom i jechać na misje, bo nie chcę być jak Judasz, co żałował flakoniku nardowego olejku, tłumacząc, że tyle kasy lepiej dać na biednych, bo nie chcę wpaść w absurd, który każe rodzicom dawać dzieciom w Polsce tylko chleb z masłem, dlatego że dzieci w Erytrei umierają z głodu. W takiej perspektywie to nawet Papież Franciszek byłby hipokrytą wydającym tysiące na swoje utrzymanie przy wielkiej skali nędzy głodu w świecie, nie mówiąc już o tych biedakach spod bram Watykanu. I w tej perspektywie, Samarytanin powinien powiedzieć: Nie pomogę Ci pomóc pobity człowieku, bo rząd w Samarii postanowił właśnie, że mamy przyjąć 12 tysięcy Asyryjczyków a wśród nich jest wielu umierających, a Ty jesteś tylko „na pół żywy”.
Jeśli na mojej drodze napotkam potrzebującego uchodźcę, to moim obowiązkiem jest mu pomóc na tyle ile mogę, bez względu na rasę, religię i Unię, ale jeśli wzywam do pomocy emigrantom ekonomicznym nieobecnym w kraju, zaniedbując potrzeby żyjących w nędzy rodaków, to nie jestem żadnym chrześcijaninem, tylko zwyczajnym antypolonusem.
Na koniec o pięciu rodzajach nacjonalizmu:
a) co robi krzywdę innym narodom – taki trzeba potępiać,
b) co robi krzywdę obcokrajowcom we własnym kraju – taki trzeba potępiać,
c) co nie chce przyjąć obcych do swojego kraju – nad takim trzeba się zastanowić,
d) co przyjmuje tylu obcokrajowców, ilu każą im obcokrajowcy – taki jest syndromem braku niepodległości,
e) co uważa, że każdy ma prawo przyjeżdżać do naszego kraju bez względu na wszystko - taki nie istnieje.
W Polsce nie chodzi o punkty „a”, „b” i „e”. Jeśli na Marszu Niepodległości będzie chodziło o to, żeby wyrzucić obcokrajowców z Polski jak Żydów w 1968, czy im robić w Polsce krzywdę, to sam się tam chętnie wybiorę, żaby nawet za cenę pobicia wzywać do nie mieszania Ewangelii z nienawiścią. Ale w Polsce chodzi o spór między punktem „c” i „d”. Im więcej będzie naciskania na wersję „d”, tym większą siłę będzie pokazywać wersja „c”. Nie dlatego, że jesteśmy ksenofobami, ale dlatego, że nie cierpimy, jak się nam cokolwiek narzuca. I paradoksalnie to nie nacjonaliści Polscy, ale nieudolne rządy Unii w tej materii są pierwszą przyczyną takich a nie innych okrzyków. I paradoksalnie ten opór, to może jest jeden z nielicznych dowodów na to, że Polacy są na wskroś przepojeni Ewangelią Wolności. Ewangelia bowiem nigdy nikogo nie zmusza do miłości. Bo miłość bez wolności jest tylko rodzajem zniewolenia.
Biedna wdowa
biedna wdowa
nie pomyślała nie mam pieniędzy
nie pomyślała inni mają więcej
nie pomyślała dać jeden grosz to wstyd
nie pomyślała dwa pieniążki to nic dla skarbony
nie pomyślała nie dam na świątynię bo żyją w niej bogatsi ode mnie
nie pomyślała Bogu wolę dać dary duchowe
nie pomyślała nie dam pieniędzy Bogu co mi zabrał męża
nie pomyślała tak
biedna wdowa
wrzuciła wszystko co miała
dlaczego?
wersja pierwsza (ang.) - Jerozolima - 27 XI 2006
A poor widow.
She didn’t think I don’t have money.
She didn’t think: The others have more.
She didn’t think: It’s a shame to put in two small coins when the others put in more.
She didn’t think: Two small coins is nothing for the temple.
She didn’t think: I don’t give money for the temple, because those who live in the temple are richer than me.
She didn’t think: I prefer rather to give God spiritual gifts.
She didn’t think: I will not give money for God who has taken my husband.
She didn’t think so.
A poor widow.
She "has offered her whole livelihood".
Why?
Ludzkie i Boże drogi
Rozmawiałem z księdzem. W jednej diecezji nie przyjęli go do seminarium, bo był chory. Rektor powiedział, że diecezji nie stać na zajmowanie się chorym klerykiem i księdzem. Przyjęli go w innym seminarium. Rektor powiedział, że nie ma żadnej pewności, że zdrowy nie zachoruje zaraz po święceniach. Dziś ma parę lat kapłaństwa i jest w Rzymie. Na studiach. Drugi rektor nie jest już rektorem. Pierwszy został biskupem.
Ludzkie drogi i Boże. Przedziwne.
Jeszcze raz o Halloween
31.10.2015
Tekst napisałem dwa lata temu jako komentarz do dyskusji na FB. Publikuję go również tutaj dodając to, co powiedziałem trzy lata temu na Interia.pl.. Temat bowiem ciągle wraca. Sześć myśli:
1. Nie pisałem monografii na temat pochodzenia Halloween, ale wystarczy przejrzeć wikipedię w jęz. ang. albo odnośne hasło w Encyclopaedia Brittannica, żeby się zorientować, że sprawa nie jest taka prosta. Ludzie studia poświęcili, żeby zbadać pochodzenie święta i nie znaleźli, stąd dziwię się tym, co wszystko wiedzą. Britannica pisze nawet "As the eve of All Saints’ Day, it is a religious holiday among some Christians."
2. Po drugie, nawet gdyby pochodzenie jakiegoś święta było pogańskie, to jakiego pochodzenia jest krzyż?! Dlaczego zatem Jezus nie powiedział: "Ja mogę umrzeć za ludzi, ale nie wezmę do ręki krzyża, bo to znak zła i pogaństwa i nie chcę, żeby ludzie sobie pomyśleli źle o mnie..."? Samo pochodzenie nie jest argumentem ani za ani przeciw. Niektóre święta chrześcijańskie "ochrzciły"/"zaadaptowały" pogańskie święta i nikt nie robi z tym problemów.
3. Czy naprawdę nie daje do myślenia to, co mówi się o tym w USA? Czy nie macie znajomych, którzy by opowiedzieli, jak się tam bawią? Nie rozumiem jak w świecie Internetu można nie widzieć tego, że istnieją ludzie, wspólnoty kościelne, biskupi, księża, którzy naprawdę są w jedności z Rzymem i z Panem Bogiem a nie mają żadnych problemów z tym świętem?
4. Halloween może być niebezpieczny - nie można ignorować opinii wielu ludzi Kościoła. Ale co innego jest widzenie niebezpieczeństwa w święcie a co innego atak na święto. Przecież wszyscy wiemy, ile zła robi pieniądz i ile w nim diabła, ale to nie powód, żeby pracować za darmo! Alkoholizm nie jest żadnym dowodem na to, że alkohol jest zły! Twierdzenie, że zło istnieje w materii jest mega heretyckie, bo to jest czysty dualizm a nie wiara w to, że jest jeden Bóg i wszystko, co Bóg stworzył, jest dobre [również dynia]. Jeśli ktoś nie umie rozróżniać złego używania rzeczy od samych rzeczy, to powinien całe życie chodzić z opiekunem.
5. Trzeba zrozumieć katolików, którym jest przykro, że wielu robi sobie zabawę akurat w tym samym czasie, w którym zazwyczaj skupialiśmy się na tajemnicy Wszystkich Świętych i pamięci o bliskich zmarłych. I bardzo boli rozmywanie tego niepowtarzalnego listopadowego święta. Ale to jest cena wolności. Równie przykro jest zapewne tym, którzy muszą pracować w niedzielę, bo wielu - nawet katolików - akurat wtedy ma ochotę na zakupy.
6. Nie jestem fanem Halloween. I nie martwi mnie za bardzo zwyczaj, który jakoś nie pasuje do naszej kultury. Martwi mnie to, że zapominamy, że to my nadajemy sens rzeczom, tak jak Adam nadał imiona zwierzętom. Jeśli nadajemy czemuś wagę, to to staje się ważne. Skutek jest taki, że walcząc tak zaciekle z Halloween przyczynimy się do tego, że święto to staje się tym czym je nazywamy, bo samo z siebie takim na pewno nie jest. Swastyka nie była znakiem hitlerowców. Świat ją znał dużo wcześniej jako znak szczęścia i znało ją również Podhale pod nazwą "krzyżyka niespodzianego". To Niemcy a po nich cała historia zawłaszczyła sobie całkiem niewinny znak. Oczywiście analogia jest przesadzona, ale paradoksalnie to walczący z Halloween przyczynią się do tego, że to co było niewinne i obojętne stanie się wyraźniejszym źródłem zła i działania szatana.
Dwa lata temu pewien ksiądz opowiadał mi, jak pojechał nad morze z dziećmi. Mieli spać na statku. Pierwszej nocy chłopak z V-klasy płacze, bo się boi spać na jednym statku z księdzem. Bo księża to pedofile. Ksiądz musiał noc spędzić na lądzie. Przykro mu było, bo lata jeździł z dziećmi i to w swoje wakacje. Swoją drogą nie rozumiał, jak można wysłać dziecko na wakacje z księdzem, skoro mu się wmawia w domu, że księża to wampiry.
To, że dziecko bało się księdza, to nie wina pedofilii wśród księży. To wina tych, którzy o pedofilii mówili w taki a nie inny sposób. Dlatego zanim zacznie się walczyć z brudem na porcelanie, warto zadać sobie pytanie, czy słoń najlepiej poradzi sobie z tym problemem.
Jestem abstynentem od 20 lat. Wiem z domu, co to jest alkohol i wszyscy wiemy, że skutki picia są gorsze niż miliony Halołinów, ale w życiu nie powiem, że alkohol jest zły.
No chyba, że Pan Bóg odbierze mi rozum.