RuczajWojciech Węgrzyniak
Wojciech Węgrzyniak

Wojciech Węgrzyniak

   Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Jestem księdzem od 6 czerwca 1998 roku. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikariuszem w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
   Pięć lat spędziłem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października 2009 roku pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie, starając się pomagać również w duszpasterstwie.

 

Planowane rekolekcje

2013

Dla kapelanów Wojska Polskiego, Częstochowa, 23-26.09

WSD Radom, 3-8.12

Duszpasterstwo Akademickie, Kraków, U Dobrego, 15-18.12

Bęczarka, 20-22.12

2014

Duszpasterstwo Akademickie Most, wielkopostne, Wrocław, 5-8.03

Duszpasterstwo Akademickie u Brata, wielkopostne, Kraków, 30.03-2.04

Parafialne wielkopostne, Kwaczała, 6-9.04

Kapłańskie, Ziemia Święta, sierpień/wrzesień

WSD Łomża, koniec września

Parafialne - Niepołomice, koniec października

2015

Rekolekcje o Słowie Bozym, Krościenko, ferie zimowe (5 dni)

Parafialne wielkopostne - Kraków - św. Jadwigi

Parafialne adwentowe - Jaworzno-Szczakowa

2016

Parafialne wielkopostne - Chrzanów-Kościelec

2017
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Sułkowice
2018
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Nowy Targ, św. Katarzyny

 

 

Wygłoszone rekolekcje

1998

Parafialne wielkopostne – Kwaczała, marzec

ONŻ O st. - Bystra Podhalańska, sierpień

1999

ONŻ I st. - Babice, lipiec

Ewangelizacyjne - Młoszowa-Chrzanów, październik

2000

Misje parafialne - Kraków, Piaski Nowe, 26.03-2.04 (wraz z ks. Janem Nowakiem)

ONŻ II st. - Groń, lipiec

Dla młodzieży - Kraków, Kurdwanów, 24-27.09

Parafialne adwentowe - Niegowić, grudzień

2001

Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec 

Parafialne wielkopostne - Frydman, marzec

Dla Liceum Męskiego oo. Cystersów - Kraków, Szklane Domy, 9-11.04

ONŻ III st. (ogólnopolskie) - Kraków, lipiec

2002

ONŻ O st. - Osieczany, lipiec

2003

Parafialne wielkopostne - Dębno, 13-16.04.2003

Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 17-20.12 

Parafialne adwentowe – Krempachy, 20-23.12

2004

Dla I LO w Krakowie, marzec

Parafialne wielkopostne - Niedzica, 28.03-31.03

Parafialne wielkopostne - Raba Wyżna, 4-7.04

Parafialne adwentowe - Kraków, Prądnik Czerwony (Jana Chrzciciela), 19-22.12

2005

Parafialne wielkopostne - Nowy Targ, św. Katarzyny, 12-18.03

Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec

2006

Dla szkół średnich w Wieliczce, marzec

Dla inteligencji - Myślenice, marzec

Parafialne wielkopostne - Harklowa, kwiecień

2009

Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 12-15.12.2009

Dla Stowarzyszenia Civitas Christiana - Kraków, Łagiewniki, 4.12.2009

2010

Parafialne wielkopostne - Kacwin, 17-20.02

Dla VIII LO w Krakowie, 8-10.03

Dla młodzieży i nie tylko - Kraków, kościół Miłosierdzia Bożego, 9-11.03 (pomoc włoskiej Szkole Ewangelizacji „Sentinelle del Mattino di Pasqua”)

W Bazylice Mariackiej (Parafialne wielkopostne i dla Bezdomnych), Kraków, 21-26.03

Dla pracowników nauki - Kraków, św. Anna, 28.03-1.04

Misje parafialne - Prostyń, 22-31.05

Dla przygotowujących się do Bierzmowania i młodzieży – Nowy Targ, 8-10.09

WSD Hosianum - Olsztyn, 27-29.09

Dla katechetów – Sokołów Podlaski, 15-17.10

Dla katechetów – Nurzec Stacja, 26-28.11

Dla rodziców - Kraków, Biały Prądnik (u ss. Duchaczek), 6-8.12

Dla Duszpasterstwa Akademickiego adwentowe – Warszawa, św. Anny, 12-15.12

2011

Dzień skupienia - WSD XX. Sercanów w Stadnikach, 19-20.01

Misje parafialne - Leńcze, 6-13.02

Dla Duszpasterstwa Akademickiego wielkopostne "Daj się zaprzęgnąć" - Kraków, św. Anny, 10-13.04.

Dzień skupienia "Między kobietą a Panem Bogiem" - WSD XX. Saletynów w Krakowie, 28-29.05.

Z okazji jubileuszu 500-lecia parafii p.w. Trójcy Świętej w Prostyni, 18-20.06.

WSD Drohiczyn, 28.09-2.10.

Kapłańskie - Ziemia Święta, 3-12.11

Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 20-21.11

Parafialne adwentowe - Kraków, MB Ostrobramskiej, 11-13.12

2012

WSD Kraków, 21-25.02

Parafialne wielkopostne - Kraków, Dobrego Pasterza, 25-28.03

Dla kapłanów rocznika święceń 1982, Maniowy 9-12.04

Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Maniowy, 17-20.05

Dla katechetów diec. Bielsko-Żywieckiej - Pogórze, 29.06-1.07

WSD Katowice, 26-30.09

Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Chrzanów, św. Mikołaja, 4-7.11

Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 15-17.11

Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.12

Dla Duszpasterstwa Akademickiego, adwentowe - Radom, 9-12.12

2013

Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.02

Parafialne wielkopostne - Linz, 15-17.02

Dzień skupienia - Wiedeń, 17.02

Dla pedagogów i wychowawców - Kraków, Bazylika św. Floriana, 18-20.02

Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zembrzyce, 7-9.03

Parafialne wielkopostne - Katedra Wawelska, 24.02/3.03/10.03

Duszpasterstwo Akademickie - Kraków, św. Szczepan, 10-13.03

Dla nauczycieli - Kielce, 14-16.03

Dla Sióstr Urszulanek - Rybnik, 1-3.05

Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 8.06

 

Życiorys
(z 24.02.2011 na potrzeby nostryfikacji dyplomu doktorskiego)

 

Urodziłem się 21 marca 1973 w Niedzicy jako najmłodsze dziecko Władysława Węgrzyniaka i Wiktorii z domu Zązel. W latach 1973-1977 mieszkałem w Maniowach a następnie w Mizernej, gdzie część rodziny mieszka do tej pory.

Po ukończeniu w 1988 roku Szkoły Podstawowej w Kluszkowcach uczęszczałem do I LO im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. W roku szkolnym 1990/1991 zakwalifikowałem się do III stopnia XVII Olimpiady Geograficznej, natomiast w roku 1991/1992 zostałem finalistą XVIII Olimpiady Geograficznej i I Olimpiady Nautologicznej oraz dotarłem do II stopnia Olimpiady Historycznej.

Egzamin dojrzałości uzyskałem w 1992 r., po czym wstąpiłem do Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając tym samym przygotowanie do kapłaństwa i studia na Papieskiej Akademii Teologicznej.

Święcenia diakonatu otrzymałem 8 maja 1997 roku w Skomielnej Białej. Zgodnie z wytycznymi formacji seminaryjnej ostatni rok przed święceniami kapłańskimi spędziłem w Kwaczale, ucząc religii w szkole podstawowej i pomagając w parafii jako diakon.

W 1998 roku uzyskałem magisterium z teologii na podstawie pracy napisanej pod kierunkiem o. Augustyna Jankowskiego OSB zatytułowanej Κoinonia z Bogiem w Pierwszym Liście Jana Apostoła. W tym samym roku, 6 czerwca otrzymałem święcenia kapłańskiego z rąk kard. Franciszka Macharskiego.

W latach 1998-2001 pełniłem funkcję wikariusza w par. Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj, m.in. ucząc religii w Szkołach Podstawowych 151 i 158 oraz w Gimnazjum nr 23. W roku akademickim 2000/2001 odbyłem studia licencjackie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie zwieńczone tytułem licencjata z teologii ze specjalnością biblijną. Praca magisterska została uznana za licencjacką. Promotorem był o. Augustyn Jankowski OSB.

W latach 2001-2006 studiowałem w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. W roku akademickim 2003/2004 byłem reprezentantem studentów Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkiem senatu akademickiego tegoż instytutu. W czerwcu 2004 uzyskałem stopień licencjata z nauk biblijnych. Teza zatytułowana "En aletheia kai agape" (2 Gv 3). Richiamo al duplice comandamento nella lettera del Presbitero alla Signora eletta (“W miłości i prawdzie [2 J 3]. Wezwanie do podwójnego przykazania w liście Prezbitera do wybranej Pani”) została napisana pod kierunkiem Johannesa Beutlera SJ.

W latach 2004-2006 kontynuowałem studia w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie przygotowujące do doktoratu.

Od maja do lipca 2006 pracowałem w Sekretariacie Kardynała Metropolitalnej Kurii w Krakowie.

W październiku tego samego roku rozpocząłem studia doktoranckie we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie, zamiejscowym Wydziale Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie (Pontificia Universitas Antonianum. Facultas Scientiarum Biblicarum et Archaeologiae). W 2007 roku uzyskałem status Candidatus ad Doctoratum i rozpocząłem pracę nad tezą doktorskiej pod kierunkiem prof. Alviero Niccacci OFM (SBF, Jerozolima) i prof. G. Barbiero SDB (PIB, Rzym). Praca doktorska zatytułowana Lo stolto ateo. Studio dei Salmi 14 e 53 (“Głupi ateista. Studium Psalmów 14 i 53”) została obroniona 30 stycznia 2010 roku. Oprócz wspomnianych dwóch moderatorów, recenzentami pracy doktorskiej byli M. Pazzini OFM (SBF, Jerozolima) i A. Mello (SBF, Jerozolima). Ekstrakt pracy doktorskiej został opublikowany w lutym 2010 w Jerozolimie przez wydawnictwo Franciscan Press. Na tej podstawie uzyskałem dyplom Doktora Nauk Biblijnych i Archeologii, zatwierdzony przez władze Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie dnia 25 maja 2010 roku.

W czasie moich studiów zarówno w Rzymie jak i w Jerozolimie uczestniczyłem w różnych kursach językowych: jęz. włoskiego w Rzymie; jęz. angielskiego w Leicester, Maynooth, Londonie i Nowym Jorku; jęz. niemieckiego w Bonn i Salzburgu oraz jęz. francuskiego w Lyonie i w Angers. Ponadto w czasie wakacyjnym pomagałem w różnych parafiach i wspólnotach religijnych. Przede wszystkim we Włoszech (Roccagorga, Spadafora, Borgo san Donato, Pieve i Maresso), w Anglii (Leicester, Kirkham, Louth, Skegness i Londyn), w USA (Chicago i Nowy York), w Niemczech (Wesseling i Traunstein), we Francji (Lyon) a także w różnych parafiach na terenie Polski, gdzie wygłosiłem kilkanaście rekolekcji parafialnych.

Od 1 października 2009 roku zostałem zatrudniony na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie na stanowisku asystenta w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu. Rok później zacząłem pełnić funkcję opiekuna Samorządu Studenckiego oraz opiekuna I roku teologii o specjalności katechetyczno-pastoralnej. W 2011 zostałem adiunktem tej samej katedry.

Od 2009 roku należę do Stowarzyszenia Biblistów Polskich.

Poza publikacją kilku artykułów z dziedziny biblijnej, wygłosiłem referaty na sympozjach w Krakowie (Łagiewniki, wrzesień 2008; UPJPII,  kwiecień 2010), w Płocku (WSD, listopad 2009), w Lublinie (KUL, sierpień 2010) oraz wziąłem udział w konferencji naukowej na temat Księgi Psalmów w Oxfordzie (wrzesień 2010). Ponadto opublikowałem 4 tomy homilii i kazań.

Od końca września 2009 roku zamieszkałem przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie z zadaniem pomocy duszpasterskiej w parafii, należąc jednocześnie do grupy trzech wykładowców z UPJPII, którzy zostali skierowani przez Metropolitę do sprawowania pieczy nad duszpasterstwem pracowników nauki miasta Krakowa.

W 2010 zostałem wybrany członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Krakowskiej. 

 

Curriculum Vitae in italiano

czwartek, 26 luty 2015 17:34

Reverentia

EksHom VI 2011

 

W ubiegłą sobotę, 28 maja, Katedra Wawelska miała radość zobaczyć 23 nowych księży.  Mimo iż uczestniczyłem w święceniach kapłańskich nie pierwszy raz, to jednak w tym roku uderzyło mnie jak nigdy słowo: ”cześć”. Otóż jedno z pytań, które biskup zadaje kandydatom do święceń brzmi: „Czy przyrzekasz mnie i moim następcom cześć i posłuszeństwo?” Kandydaci odpowiadają: „Przyrzekam”.

 

Bardzo często w kapłańskich rozmowach mówi się o posłuszeństwie, zwłaszcza, jeśli w grę wchodzą sprawy administracyjne czy doktrynalne. Lada dzień spodziewamy się w naszej diecezji kapłańskich przenosin i niejeden ksiądz otrzymując skierowanie do parafii, której nie zna, albo o której słyszał za dużo, stanie przed realnym wyzwaniem wobec posłuszeństwa biskupowi.

 

Całkiem chyba jednak sprawą zapomnianą jest sprawa czci, którą się przecież biskupowi przyrzekło. W tekście łacińskim użyte jest słowo „reverentia”. Włosi tłumaczą je jako „rispetto”, Anglicy i Francuzi „respect”, Niemcy „Ehrfurcht”. We wszystkich tych słowach chodzi generalnie o głęboki szacunek, poważanie, poszanowanie i cześć.

 

Nie zapomnę pewnej dyskusji na temat biskupa jednej z polskich diecezji. Po jakiejś jego gafie zaczęliśmy trochę nabijać się z kolegi, który pochodził z diecezji owego biskupa. Wtedy ten ksiądz, którego zresztą nie można posądzić o bezkrytyczne lizusostwo skierowane na bliżej niezidentyfikowaną realizację swoich marzeń, powiedział tak: „Nie życzę sobie, żeby mówiono źle o moim biskupie. To jest przecież mój ojciec”.

 

Zabrzmiało to patetycznie, ale fakt faktem, że pojęcie ojcostwa niesamowicie pomaga w zachowaniu poszanowania. Bo chociaż może wielu z nas miało ojca alkoholika, chociaż może ojciec ten nie do końca był wzorem troski o czystość języka polskiego, chociaż można by udowodnić mu zaściankowość czy Bóg wie co jeszcze, to jednak każdy porządny syn ma szacunek wobec ojca. I nie będzie łaził po sąsiadach, żeby wygadywać, jaki to jego ojciec jest niedobry.

 

Owszem, znajdą się głosy, które powiedzą, że na szacunek trzeba zasłużyć. Ale żaden tekst święceń tego nie mówi. I właśnie tym różni się szacunek wobec  biskupa czy ojca, że on nie jest uwarunkowany tylko nakazany. Co więcej, o ile człowiek nie wybiera rodzonego ojca, to przecież nikt nie zmuszał nikogo do składania przyrzeczenia czci własnemu biskupowi.

 

czwartek, 26 luty 2015 17:33

Bomba we Kościele

EksHom V 2011

 

23 maja Biskupi Krakowscy wydali oświadczenie w sprawie działalności ks. Piotra Natanka. Został on nie tylko pozbawiony misji kanonicznej do nauczania w Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, ale również cała jego działalność nie otrzymała kościelnej aprobaty. O szczegółach można doczytać na diecezjalnej stronie. Chociaż oświadczenie to nie różni się zasadniczo od Komunikatu wydanego 2 marca 2010 roku, może warto wyjaśnić parę spraw.

 

Po pierwsze głos Biskupów jest wyraźnym ostrzeżeniem dla ludzi, którzy budują swoją wiarę w środowisku Ks. Piotra. Wiara i postawa wielu z nich może być przykładem dla niejednego chrześcijanina. Tego oświadczenie nie neguje. Ale wzywa do czujności. W życiu duchowym to, że wydaję mi się, iż idę we właściwym kierunku a nawet nie idę sam i na dodatek są pozytywne owoce, nie jest jeszcze ostatecznym argumentem. Nawet szatan może podawać się za anioła światłości (por. 2 Kor 11,14). Można to porównać do ostrzeżenia o podłożonej bombie w budynku szkolnym. Jeśli jest komunikat o zagrożeniu, to się na teren szkoły nie wchodzi. I koniec. Bo inaczej albo straci się życie albo skomplikuje robotę saperom.

 

Po drugie, oświadczenie to jest wezwaniem do jak najbardziej rzetelnej analizy tego, co się wokół ks. Natanka dzieje. Powinno być ono impulsem dla teologów, żeby jak najsolidniej przeanalizowali nauczanie ks. Piotra.  Po dokonanej analizie, muszą oni przedstawić konkretne argumenty teologiczne na konkretne treści głoszone przez ks. Piotra. W przeciwnym razie powstanie niesamowite zamieszanie wśród wiernych, którzy jeśli już usłyszeli, że na terenie szkoły jest bomba, to mają prawo dowiedzieć się z czasem albo, gdzie ta bomba leżała, albo że ostrzeżenie to było potrzebnym, ale na szczęście fałszywym alarmem. Już od dawna Polska czeka na teologiczne uzasadnienie dlaczego Maryja może być Królową Polski a Jezus nie może.

 

Po trzecie w sytuacji zagrożenia najbardziej pomocną cnotą jest posłuszeństwo. Tak jest w czasie każdej wojny, stanu alarmowego czy klęsk żywiołowych. Mówiąc prościej, my ofiarujemy saperom całkowitą subordynację w zamian za to, że oni ofiaruję nam całkowite poświęcenie się w wyjaśnieniu sprawy. Jeśli ks. Piotr, jego ludzie i wszyscy wierni nie okażą posłuszeństwa Kościołowi, to skomplikują sytuację i tak wystarczająco niepokojącą. I nie mogą uwarunkowywać swojego posłuszeństwa rzetelną analizą ze strony Kościoła. Bo najpierw jest posłuszeństwo a potem analiza. Przecież nie można powiedzieć: wyjdziemy ze szkoły pod warunkiem, że udowodnicie, że bomba rzeczywiście tu jest.

 

Po czwarte trzeba otoczyć ks. Piotra i jego ludzi jak najbardziej chrześcijańską opieką. Kiedy dzieci wyprowadza się ze szkoły, bo jest alarm, trzeba im zapewnić ochronę, bo naprawdę może stać się coś złego. Są koledzy z roku i są przyjaciele. Jest modlitwa i post. Jest możliwość ofiarowania cierpienia za kogoś. Opinia Kościoła nigdy nie jest wyrokiem skazującym na karę, ale diagnozą, która ma wyzwolić wszystkie znane i sprawdzone metody przywracania ludzi Bogu i Kościołowi. Dlatego byłoby najgorszą reakcją, gdybyśmy teraz, my kapłani czy wierni świeccy, podzielili się na tych co są za i na tych co przeciw. Wszyscy powinniśmy zrobić coś dla uratowania  ludzi a nie poprzestać na gapieniu się na sytuację. Bo nam Bóg wypomni kiedyś, że się nam nie chciało nawet „Ojcze nasz” odmówić za człowieka, który tyle lat składał Przenajświętszą Ofiarę.

czwartek, 26 luty 2015 17:31

Anglia wraca do postu

EksHom V 2011

 

 

Zaskoczył mnie ten news niesamowicie. Tydzień temu Konferencja Episkopatu Anglii i Walii wydała dokument, w którym ogłasza powrót do wstrzemięźliwości od pokarmów mięsnych.  Od 16 września tego roku, czyli w pierwszą rocznicę wizyty papieża Benedykta XVI na Wyspie, katolicy znajdujący się na terenie Anglii i Walii (ale nie Szkocji) nie będą mogli spożywać mięsa w każdy piątek.

Pozwolę sobie na trzy zachwyty i cztery komentarze otwarte.

 

Piękne jest to, że Konferencja pomyślała także o wegetarianach. Zarówno oni jak i ci wszyscy, którzy nie jedzą mięsa z różnych względów, mają powstrzymać się od spożywania w piątek pokarmu przez siebie wybranego.

Piękne jest również to, że postawiono na konkret. W świecie gdzie sprawy są bardziej zamydlane niż samo mydło, taki akt wydaje się niesamowitym punktem odniesienia.

Uderzające jest również to, że decyzję tę podejmuje Episkopat Anglii i Walii, krajów, w których zdaje się dominować agnostycyzm i ateizm, a nieustanna styczność z Kościołem Anglikańskim i jego nowatorskimi pomysłami zdawałyby się przeczyć sensowi powrotu do tradycji. Jeśli wpisać w to choćby i nową konstytucję Węgier, to rodzi się nadzieja, że przyszłość niekoniecznie musi należeć do tych, którzy walczą z Bogiem i chrześcijańskimi wartościami. Po latach rewolucji seksualnej i zachwytu nad możliwością robienia co się chce, znów do głosu dochodzi jakiś ludzki rozsądek, który nie chce wolności bez ograniczeń.

 

Z drugiej strony zastanawia mnie jeden z argumentów: chodzi o to, żeby katolicy mieli zewnętrzny znak, który odróżniałby ich od innych. Przecież tych znaków to my już mamy naprawdę wystarczająco. Trzeba tylko nie chować je do lamusa. Niedzielna Msza św., nie używanie antykoncepcji, nie udzielanie rozwodów, zamieszkanie dopiero po ślubie i wiele innych drobniejszych przykazań jest okazją do bycia świadkiem  swojej wiary.

Trochę też widzę naciąganą argumentację a tym punkcie, w którym mówi się o tym, żeby być jedno z powszechną praktyką Kościoła. Ale w takim razie dlaczego ta sama Konferencja wydała w 1984 roku dokument, w którym od tej tradycji odchodziła? Poza tym, przecież większość krajów katolickich Europy zamieniła wstrzemięźliwość od mięsa na czyny miłosierdzia.

Stawiam także pytanie o przeciętnego katolika. Nie wiem na ile inicjatywa ta była oddolna, ale nie za bardzo sobie wyobrażam, że teraz wszyscy będą przychodzić do spowiedzi i wyznawać, że  w piątek nie jedli mięsa. Może być ten sam problem co w Polsce z zabawami w piątek. Zanim ustanawia się przykazanie kościelne trzeba solidnie pomyśleć o wszystkich konsekwencjach, bo można nieźle namieszać ludziom w sumieniach albo niechcąco przyczynić się do lekceważenia prawa

Najbardziej jednak martwi mnie fakt, że angielski powrót do wstrzemięźliwości mięsnej może być znakiem kapitulacji Nowego Testamentu przed Starym. W Kościele wielu uważało, że mięso trzeba zastąpić uczynkami miłosierdzia, być bardziej dla drugiego, pamiętać o potrzebujących zwłaszcza w piątek. Ale widząc, że taka zmiana prawa nic nie pomogła i nikt w piątek nikomu szczególnie nie pomagał, zarządza się powrót do wstrzemięźliwości mięsnej. Zamiast myśleć o drugich i główkować się, co by tu dla innych zrobić, o wiele prościej jest po prostu nie jeść mięsa i czuć się już dobrym katolikiem.

 

 Osobiście ucieszyłem się z decyzji Episkopatu Anglii i Walii. Ale to wcale nie jest dowód na to, że jestem człowiekiem Nowego Przymierza.

czwartek, 26 luty 2015 17:29

Chrześcijanie nigdy nie czcili krzyża

EksHom V 2011

 

Kraków. Kościół św. Krzyża. 12 maja. W ramach Festiwalu Nauki znalazła się godzina, by właśnie w tym miejscu podyskutować o krzyżu. To, że można o nim dyskutować i całymi tygodniami, wiemy dobrze z najnowszej historii.  I to, że cudów nie odkryjemy, też raczej wiadomo. Może warto jednak przypomnieć rzecz najoczywistszą  - chrześcijanie nigdy nie czcili krzyża.

 

Na Golgocie owego Wielkiego Piątku zostało ukrzyżowanych trzech mężczyzn. Wszystkie krzyże były identyczne.  Krzyż złego łotra, krzyż dobrego i krzyż Jezusa. To jednak nie krzyż był narzędziem zbawienia. Gdyby tak było, to wtedy wszyscy trzej ukrzyżowani albo by razem zmartwychwstali  albo znaleźli się tego samego dnia w raju.

 

Biblia wspomina o krzyżu 27 razy, tylko w Nowym Testamencie i poza wzmianką o ukrzyżowaniu dwóch łotrów, zawsze odnosi krzyż do Jezusa. Nawet kiedy czytamy słowa Pana: «Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. (Mt 16,24),to nie trudno zauważyć, że o krzyżu można cokolwiek mówić tylko wtedy kiedy idzie się za Chrystusem. Nie ma żadnej wzmianki w Biblii na temat czczenie czy szacunku krzyża, który by nie był krzyżem Chrystusa.Dlatego to św. Paweł powie: Co do mnie, nie daj Boże, bym się miał chlubić z czego innego, jak tylko z krzyża Pana naszego Jezusa Chrystusa, dzięki któremu świat stał się ukrzyżowany dla mnie, a ja dla świata.  (Ga 6,14).

 

W roku 326 Flavia Iulia Helena, cesarzowa rzymska i matka Konstantego  przybywa do Jerozolimy. Jej wielkim pragnieniem było odnaleźć krzyż Chrystusa. Trzeba było zrobić wykopaliska, bo na miejscu ukrzyżowania stały już od dwóch wieków pogańskie monumenty.  Znaleziono trzy krzyże. Jednak św. Helena nie była zainteresowana jakimkolwiek krzyżem. Szukała krzyża Chrystusa. Zaniesiono zatem wszystkie trzy odnalezione krzyże do chorej osoby. Ta została uzdrowienia przez dotknięcie tylko jednego z trzech krzyży. Świadkowie nie mieli wątpliwości. Właśnie ten był krzyżem Chrystusa. Pozostałe wyrzucono i nikt nie protestował, że nastąpiło bezczeszczenie krzyży.

 

Chrześcijanie nie czczą krzyża. Chrześcijanie nie czczą nawet krzyża z Golgoty. Chrześcijanie pochylają głowę tylko przed tym krzyżem, który jest krzyżem Chrystusa.

 

Sprawa niby prosta, ale szalenie ważna, bo może okazać się, że krzyż który nosimy na piersi, mamy zawieszony w domu, czy przybijamy w przestrzeni publicznej nie jest krzyżem Chrystusa, które na niesprawiedliwe cierpienie reaguje przebaczeniem, który poświadcza, że Bóg jest z tymi, których nawet Bóg opuścił, ale jest krzyżem łotrów, którzy od Boga żądają znaku i urągają Bogu i światu za to, że nie jest tak, jakby sami chcieli.

czwartek, 26 luty 2015 17:27

Komentarz pobeatyfikacyjny

EksHom V 2011

 

 

No i już po wszystkim.

Ziemia się kręci w tym samym kierunku. Wisła płynie do Bałtyku. 214 jeździ ciągle na Ruczaj. Tylko dzień się wydłużył. Ale ponoć tak jest co roku. Nawet w niebie nie przybyło nikogo. Bo przecież On tam już był od 2 kwietnia i to nie zeszłego. Błogosławiony.

A jednak…

 

Dziękuję Bogu za łzę, której nie brakło na placu św. Piotra. Która wiedziała, kiedy spłynąć najszczerzej. Która genialną intuicją ciała odbierała najbardziej przenikliwe momenty Liturgii Beatyfikacyjnej. Która była widzialnym znakiem niewidzialnego daru.

 

Dziękuję Bogu za dumę - najbardziej nielogiczne uczucie. Dumę z Polaka, Polski i Polaków. Dumę wiary, wspólnoty i Kościoła. To bliżej nieokreślone poczucie swojej wartości z powodu nie swoich zasług. Ten papierek lakmusowy więzi międzyludzkiej.

 

Dziękuję Bogu za pakiet bonusów – tańszy bilet do Rzymu, noclegi w centrum, modlitwę przed trumną, udzielanie Komunii, niezamierzone spotkania dobrych dusz.

 

Dziękuję Bogu za rosnące sacrum. Zakaz aplauzów i pochowane flagi. Chwilę ciszy po kazaniu. Przyjmujących Ciało Chrystusa od Jego Namiestnika tylko na klęczniku. Komunię dla ludzi udzielaną do ust.

 

Dziękuję Bogu za realizm. Bo niektórzy nie dostali się na Plac ani na Via della Conciliazione. Bo znów była mowa o dantejskich scenach w kontekście barierek. Bo nawet zasłużony moderator Ruchu został oszukany przez ludzi Kościoła. A na moście Vittorio Emanuele rozdawano ulotki wątpliwych intencji.

 

No ale już po wszystkim. Już po Beatyfikacji.

Księżyc znowu będzie czasem w pełni a czasem w nowiu. W Zawichoście dalej będą mierzyć poziom wody na Wiśle a z Mariackiej wieży trąbka hejnalisty zagra kartkę z historii.

Nie wiem, czy coś się zmieni. Wiem, że coś już się zmieniło. Gdyby nie Błogosławiony Jan Paweł II, ostatnie dni byłyby inne.  Dlatego modlę się do niego, by i w przyszłości był tym dla mnie i dla innych, kim był do tej pory – Błogosławieństwem.

czwartek, 26 luty 2015 17:25

Bogactwo Triduum

EksHom IV 2011

 

Nie ma piękniejszych dni w roku od tych, które tworzą Triduum Paschalne. Moc i głębię najważniejszych godzin można doświadczyć dzięki niepowtarzalnej Liturgii. Zaskakujące jest jednak to, jak nazwy poszczególnych dni Triduum Sacrum ukazują wieloaspektowość Paschy.

 

I tak nazwa „Wielki Czwartek” istnieje w języku polskim, chorwacki, węgierskim. „Święty Czwartek” mówią Włosi, Francuzi, Hiszpanie. Jęz. niemiecki, czeski, słowacki używa nazwy „Zielony Czwartek”, powstałej najprawdopodobniej pod wpływem Łk 23,31, gdzie Jezus nazywany jest zielonym drzewem. Inni wywodzą tę nazwę od zielonych szat, których kiedyś w tym dniu używano w Liturgii, albo od zielonych ziół i warzyw, które spożywano w tym dniu. W jęz. angielskim mówi się „Maundy Thursday”, to jest „Czwartek przykazania” i tłumaczy się tym, że średniowieczna angielszczyzna zapożyczyła to słowo od łacińskiego „mandatum”, słowa, którym rozpoczyna Jezus zdanie z J 13,34: „Mandatum novum do vobis” – „Przykazanie nowe daję Wam, abyście się wzajemnie miłowali”. Byłby to zatem dzień nowego przykazania Miłości. Dodatkową wymowę nadaje fakt, iż antyfonę „Mandatum” śpiewano podczas umycia nóg. Niektórzy jednak szukają źródeł tej nazwy w koszach „maundsor”, w których król miałby rozdawać tego dnia jałmużnę niektórym ubogim przy Whitehall w Londynie.  Ponadto w jęz. holenderskim mówi się „Biały Czwartek”, w portugalskim istnieje także nazwa „Czwartek Odpustów”. Łacina podaje „Dies Cenae Domini” - „Dzień Wieczerzy Pańskiej”.

 

Piątek jest „Wielki” dla Polaków, Chorwatów, Słowaków, Węgrów, Maltańczyków. „Święty Piątek” mówią Włosi, Francuzi, Hiszpanie. Szwedzi i Finowie mówią „Długi Piątek”, Anglicy i Holendrzy „Dobry Piątek”, Portugalczycy „Piątek Męki” a Niemcy „Piątek Lamentacji”, bo raczej tak należy rozumieć termin „Karfreitag”, wywodząc je od staroniemieckiego „kara” – lamentacja, żałoba, żal. Jęz. łaciński nazywa ten dzień „Dies Passionis Domini”  - „Dzień Męki Pańskiej”.

 

Nazwa „Wielka Sobota” używana jest w jęz. polskim, węgierskim, suahili. Jęz. włoski, angielski, francuski, japoński mówi „Święta Sobota”. Tak samo łacina: „Sabbatum Sanctum”. Czesi i Słowacy nazywają ten dzień „Biała Sobota”. W holenderskim mamy „Sobotę Ciszy”, w portugalskim „Sobotę Alleluja”, w szwedzkim „Wigilię Paschy”. Latynoamerykanie mówią także „Sobota Chwały”. Niemcy, tak jak w przypadku Wielkiego Piątku, mówią o Karsamstag – „Sobocie Lametancji”.

 

Niech to wystarczy, by dotknąć bogactwa najmocniejszych dni w roku. By je pozyskać, trzeba się zanurzyć już nie w nazwy, ale w samą rzeczywistość.

czwartek, 26 luty 2015 17:24

Nie samym słowem żyje człowiek

EksHom IV 2011

 

W ubiegłą środę zakończyły się rekolekcje dla krakowskich studentów u św. Anny.

 

Moja pierwsza myśl jest identyczna jak ta, którą nosiłem w sercu po rekolekcjach w Warszawie: Młodzież jest niesamowita. Nie chodzi tylko o te 500 osób, które przez 4 dni poświęcały za każdym razem 3 godziny swojego cennego czasu. Chodzi o oto, że mamy w ojczyźnie kilkadziesiąt tysięcy studentów, którzy rok w rok przychodzą na rekolekcje i dla których sprawa wiary jest po prostu ważna. Mówić, że w Polsce nie ma wierzącej młodzieży może tylko ślepy, albo ten, kto świadomie, dobrowolnie i w rzeczy ważnej mija się z prawdą. Nawet gdyby na kuli ziemskiej istniała tylko Kolegiata św. Anny, to i tak jesteśmy w lepszej sytuacji demograficznej niż rodzący się w Wieczerniku Kościół.

 

Druga myśl przekonuje mnie coraz bardziej: samo słowo nie wystarczy. Nie wystarczy kazanie ani konferencja. Owszem, zawsze można i trzeba pracować nad jakością tego, co się mówi, ale dopiero kiedy słowo połączone jest z Eucharystią, z nabożeństwem, z modlitwą, śpiewem, ciszą, kiedy prawda chce dotrzeć do człowieka nie tylko na poziomie intelektu, ale także na poziomie uczuć i woli, wtedy człowiek zanurza się pełniej w tajemnicę Ewangelii.

 

Pozwolę sobie na zacytowanie komentarza jednej z uczestniczki rekolekcji:

„Samo wysłuchanie konferencji w Internecie nie wystarcza, bo to wypacza prawdę, ponieważ nie samo słowo, ale również atmosfera w Kościele, potrzeba rezygnacji z czegoś innego, żeby przyjść i posłuchać nadaje sens temu wydarzeniu. Nie mówiąc już o Eucharystii, no ale do tego trzeba być osobą wierzącą, a do słuchania konferencji w Internecie nie”.

Coś w tym jest…

Może tu jest odpowiedź, dlaczego ludzie nie za często wracają do słów Jana Pawła II. One bowiem działały ogromnie nie tyle same w sobie, ale razem z całą „otoczką”, na którą składało się spotkanie z Papieżem, wspólna Msza, przemierzone kilometry, godziny czuwania i doświadczenie bycia razem.

 

Ta refleksja oczywiście nie jest walką z rozpowszechnianymi coraz częściej konferencjami i kazaniami w Internecie. Jest tylko podzieleniem się spostrzeżeniem, że nie samym słowem żyje człowiek albo mówiąc prościej, że ryba zjedzona w domu nie jest równa tej zjedzonej w wakacje nad morzem.

czwartek, 26 luty 2015 17:22

Góralski honor

EksHom IV 2011

 

Szczerze się przyznaję, że mnie to irytuje.

 

W ubiegłą środę ustępujący premier Portugalii poprosił Unię Europejską o pomoc. Analitycy mówią, że chodzi o kwotę rzędu 80 mld euro. Już od wielu miesięcy można się było tego spodziewać.  Ponadto przypadki Grecji czy Irlandii powinny dać do myślenia. Ale najbardziej irytujące jest to, jak do tego doszło.

 

Premier chciał uniknąć obecnej sytuacji i wprowadzić pakiet oszczędnościowy. Reakcja była natychmiastowa. Nie! Naród się nie zgadza. Przedstawił plan dodatkowych cięć, które by doprowadziły do poprawy budżetu. Nie! Tego nie wolno ruszać. No i mamy co mamy. Normalnie jak małe dzieci…

A gdzie tu honor?

 

Coraz częściej spotykam na Plantach dorosłych mężczyzn. Czasem i kobiety. Nie są pijani. Podchodzą najzwyczajniej w świecie i bez ceregieli proszą o pieniądze. Nie rodzinę. Nie znajomych. Nie możliwość zarobienia. Po prostu gotowe - na ręce.

A gdzie tu honor?

 

Paręnaście lat temu w jednej z podhalańskich parafii proboszczem został ksiądz, który jeździł maluchem. Ludzie myśleli, że zmieni na lepsze. Że może w Krakowie było mu biedniej, więc nie mógł sobie wcześniej kupić coś lepszego. Kiedy prawie po roku proboszcz dalej jeździł tym samym Fiatem 126p, podszedł jeden z parafian i zagadnął księdza: „Księże Proboszczu, niechże sobie ksiądz kupi lepsze auto, bo nam wstyd przynosi. Co sobie pomyślą ludzie z innych wiosek? Że my są dziady, bo u nas to nawet proboszcz nie może się dorobić”.

 

Mówią o Tischnerze, że jednej soboty miał przed południem konferencję w Warszawie a po południu udzielić ślubu w Łopusznej. Żeby zdążyć, zamówił helikopter. Na weselu ktoś mu przygadał: „Jegomościu, nie szkoda było pieniędzy?” A Profesor na to: „Honor kosztuje czasem dużo pieniędzy, ale jak kto ma honor to pieniędzy nie liczy”.

 

Nigdy na Podhalu nie spotkałem człowieka proszącego obcych o kasę. Góral prędzej się powiesi niż poprosi o pomoc.

Oczywiście to nie jest zachęta do szukania drzew. Raczej do szukania wymierającego honoru.          

czwartek, 26 luty 2015 17:21

Ja tylko pytam…

EksHom III 2011

 

 

Proszę mnie nie zrozumieć źle. Ja się tylko pytam. Pytam o sens wprost proporcjonalnego związku władzy z wiekiem w Kościele.

Najpierw pięć światełek:

 

W ubiegłą niedzielę były wybory. Prezydent Gdyni Wojciech Szczurek uzyskał 87% głosów poparcia. Ma 47 lat. Kiedy został prezydentem Gdyni po raz pierwszy miał lat 35. Rozpocznie tym samym czwartą kadencję z niesamowitym poparciem tych, którzy widzą jak pracuje.

 

W ubiegłe wakacje zadał mi pytanie parafianin z Louth, emerytowany kierownik banku: „Proszę księdza, czy papież i biskupi mają jakąś specjalną łaskę do znoszenia trudów pracy? Bo widzę po sobie, że mając 70 lat pracuję dużo mniej wydajniej niż 10 lat temu. Chociaż tylko służę radą, to zauważam, że już nie mam sił ogarnąć wielu spraw”.

 

Trzy lata temu spędziłem dwa miesiące w Nowym Jorku w parafii amerykańsko-włoskiej. Proboszcz miał dobrze ponad czterdziestkę. Obydwaj wikarzy byli starsi. Jeden miał 64 lata. Był bardzo zadowolony, że nie musi zajmować się administracją parafii.

 

Dobrych kilka lat temu znajomy proboszcz opowiadał, że nie mogą w domu rodzinnym założyć centralnego ogrzewania, bo jego tata nie widzi w tym najmniejszego sensu. 70 lat grzali się przy piecu, to po co teraz to zmieniać? I pamiętam dosyć ciekawą uwagę owego proboszcza. Otóż mówił, że o ile jeszcze jego tata cokolwiek zmieniał w domu mając sześćdziesiąt parę lat, to już teraz nie ma mowy o jakichkolwiek zmianach.

 

Barak Obama ma 49 lat a Stany Zjednoczone 300 mln mieszkańców.

 

Refleksja jest tylko jedna chociaż pytań kilka:

Czy wprost proporcjonalny związek władzy z wiekiem w Kościele nie jest tradycją do przemyślenia?

Czy trzymanie się zasady, iż proboszcz musi być starszy od wikariusza jest rzeczywistym gwarantem najlepszego rozwoju parafii?

Czy fakt, iż największe wpływy na władzę w Kościele mają nieomal najstarsi, jest wynikiem prawdziwej troski o Kościół?

O co właściwie nam chodzi, kiedy nawet nie zadajemy sobie pytania, czy Kościołem powinni kierować ci, którzy potrafiliby mu służyć na tym miejscu najlepiej?

 

Ja się tylko pytam. Proszę mnie nie zrozumieć źle. I nie sugeruję, by Kościołem kierowali młodzi.

Zastanawia mnie tylko Jezus, który potrafił odejść mając zaledwie 33 lata….

czwartek, 26 luty 2015 17:19

Seks zamiast religii

EksHom III 2011

 

 

Uwielbiam ten temat: rozdział Kościoła od państwa. I chyba nie tylko ja, bo dosyć często pojawia się on ostatnio w mediach. I co ciekawsze, nikt nie zastanawia się nawet, co to jest Kościół i co to jest państwo. Już nie mówiąc o znaczeniu rzeczownika „rozdział”. Dlatego można o tym rozmawiać bez końca. Więc i ja wrzucę parę słów.

 

W zeszłą sobotę odbył się Kongres Palikota. Wśród wielu haseł gwarantował rozdział Kościoła od państwa obiecując koniec z pieniędzmi dla Kościoła. Ponadto domagał się także zmiany ustaw o aborcji, in vitro, wprowadzenia edukacji seksualnej do szkół i bezpłatnej antykoncepcji.

 

Na tym samym spotkaniu było obecna prof. Środa. Podkreślam profesor! I Pani Profesor powiedziała, że Polska wciąż nie jest państwem nowoczesnym, gdzie „religia jak seks jest sprawą prywatną, a nie państwową”.

 

Naprawdę nie widzę tu logiki.

 

Jeśli religia jest jak seks, czyli sprawą prywatną, to dlaczego państwo ma wydawać publiczne pieniądze na bezpłatną antykoncepcję i edukację seksualną w szkołach!

 

Logika, którą dostrzegam w braku logiki wydaje mi się następująca: wycofać religię ze szkół a Kościół zepchnąć do sfery czysto prywatnej. Na to miejsce wprowadzić seks. Uczyć o nim, tak jak wcześniej uczyło się o religii i dokładać z publicznych pieniędzy na sprawy związane z seksem, tak jak teraz daje się publiczne pieniądze na sprawy związane  z Kościołem.

 

Po pierwsze przykro mi, że ktoś kto jest profesorem nie jest logiczny. Nie jest to odosobniony przykład, ale wstyd jest. Przynajmniej dla świata nauki. Bo jakoś nie wierzę, że w sobotnim Kongresie Palikota chodziło wszystkim o to, by udowodnić, iż religia i seks jest sprawą prywatną a tym samym rozdzielać obie strefy totalnie od państwa.

 

Po drugie problem leży w tym, że ani seksu ani Kościoła od państwa nie da się całkowicie rozdzielić, a przynajmniej od tego państwa, w którym jeszcze większość należy do Kościoła i w którym może jeszcze większa większość ma ochotę na seks.

Konsola diagnostyczna Joomla!

Sesja

Informacje o wydajności

Użycie pamięci

Zapytania do bazy danych