O co
właściwie
nam chodzi?
strona ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Wojciech Węgrzyniak
Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Jestem księdzem od 6 czerwca 1998 roku. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikariuszem w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
Pięć lat spędziłem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października 2009 roku pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie, starając się pomagać również w duszpasterstwie.
Planowane rekolekcje
2013
Dla kapelanów Wojska Polskiego, Częstochowa, 23-26.09
WSD Radom, 3-8.12
Duszpasterstwo Akademickie, Kraków, U Dobrego, 15-18.12
Bęczarka, 20-22.12
2014
Duszpasterstwo Akademickie Most, wielkopostne, Wrocław, 5-8.03
Duszpasterstwo Akademickie u Brata, wielkopostne, Kraków, 30.03-2.04
Parafialne wielkopostne, Kwaczała, 6-9.04
Kapłańskie, Ziemia Święta, sierpień/wrzesień
WSD Łomża, koniec września
Parafialne - Niepołomice, koniec października
2015
Rekolekcje o Słowie Bozym, Krościenko, ferie zimowe (5 dni)
Parafialne wielkopostne - Kraków - św. Jadwigi
Parafialne adwentowe - Jaworzno-Szczakowa
2016
Parafialne wielkopostne - Chrzanów-Kościelec
2017
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Sułkowice
2018
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Nowy Targ, św. Katarzyny
Wygłoszone rekolekcje
1998
Parafialne wielkopostne – Kwaczała, marzec
ONŻ O st. - Bystra Podhalańska, sierpień
1999
ONŻ I st. - Babice, lipiec
Ewangelizacyjne - Młoszowa-Chrzanów, październik
2000
Misje parafialne - Kraków, Piaski Nowe, 26.03-2.04 (wraz z ks. Janem Nowakiem)
ONŻ II st. - Groń, lipiec
Dla młodzieży - Kraków, Kurdwanów, 24-27.09
Parafialne adwentowe - Niegowić, grudzień
2001
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
Parafialne wielkopostne - Frydman, marzec
Dla Liceum Męskiego oo. Cystersów - Kraków, Szklane Domy, 9-11.04
ONŻ III st. (ogólnopolskie) - Kraków, lipiec
2002
ONŻ O st. - Osieczany, lipiec
2003
Parafialne wielkopostne - Dębno, 13-16.04.2003
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 17-20.12
Parafialne adwentowe – Krempachy, 20-23.12
2004
Dla I LO w Krakowie, marzec
Parafialne wielkopostne - Niedzica, 28.03-31.03
Parafialne wielkopostne - Raba Wyżna, 4-7.04
Parafialne adwentowe - Kraków, Prądnik Czerwony (Jana Chrzciciela), 19-22.12
2005
Parafialne wielkopostne - Nowy Targ, św. Katarzyny, 12-18.03
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
2006
Dla szkół średnich w Wieliczce, marzec
Dla inteligencji - Myślenice, marzec
Parafialne wielkopostne - Harklowa, kwiecień
2009
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 12-15.12.2009
Dla Stowarzyszenia Civitas Christiana - Kraków, Łagiewniki, 4.12.2009
2010
Parafialne wielkopostne - Kacwin, 17-20.02
Dla VIII LO w Krakowie, 8-10.03
Dla młodzieży i nie tylko - Kraków, kościół Miłosierdzia Bożego, 9-11.03 (pomoc włoskiej Szkole Ewangelizacji „Sentinelle del Mattino di Pasqua”)
W Bazylice Mariackiej (Parafialne wielkopostne i dla Bezdomnych), Kraków, 21-26.03
Dla pracowników nauki - Kraków, św. Anna, 28.03-1.04
Misje parafialne - Prostyń, 22-31.05
Dla przygotowujących się do Bierzmowania i młodzieży – Nowy Targ, 8-10.09
WSD Hosianum - Olsztyn, 27-29.09
Dla katechetów – Sokołów Podlaski, 15-17.10
Dla katechetów – Nurzec Stacja, 26-28.11
Dla rodziców - Kraków, Biały Prądnik (u ss. Duchaczek), 6-8.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego adwentowe – Warszawa, św. Anny, 12-15.12
2011
Dzień skupienia - WSD XX. Sercanów w Stadnikach, 19-20.01
Misje parafialne - Leńcze, 6-13.02
Dla Duszpasterstwa Akademickiego wielkopostne "Daj się zaprzęgnąć" - Kraków, św. Anny, 10-13.04.
Dzień skupienia "Między kobietą a Panem Bogiem" - WSD XX. Saletynów w Krakowie, 28-29.05.
Z okazji jubileuszu 500-lecia parafii p.w. Trójcy Świętej w Prostyni, 18-20.06.
WSD Drohiczyn, 28.09-2.10.
Kapłańskie - Ziemia Święta, 3-12.11
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 20-21.11
Parafialne adwentowe - Kraków, MB Ostrobramskiej, 11-13.12
2012
WSD Kraków, 21-25.02
Parafialne wielkopostne - Kraków, Dobrego Pasterza, 25-28.03
Dla kapłanów rocznika święceń 1982, Maniowy 9-12.04
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Maniowy, 17-20.05
Dla katechetów diec. Bielsko-Żywieckiej - Pogórze, 29.06-1.07
WSD Katowice, 26-30.09
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Chrzanów, św. Mikołaja, 4-7.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 15-17.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego, adwentowe - Radom, 9-12.12
2013
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.02
Parafialne wielkopostne - Linz, 15-17.02
Dzień skupienia - Wiedeń, 17.02
Dla pedagogów i wychowawców - Kraków, Bazylika św. Floriana, 18-20.02
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zembrzyce, 7-9.03
Parafialne wielkopostne - Katedra Wawelska, 24.02/3.03/10.03
Duszpasterstwo Akademickie - Kraków, św. Szczepan, 10-13.03
Dla nauczycieli - Kielce, 14-16.03
Dla Sióstr Urszulanek - Rybnik, 1-3.05
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 8.06
Życiorys
(z 24.02.2011 na potrzeby nostryfikacji dyplomu doktorskiego)
Urodziłem się 21 marca 1973 w Niedzicy jako najmłodsze dziecko Władysława Węgrzyniaka i Wiktorii z domu Zązel. W latach 1973-1977 mieszkałem w Maniowach a następnie w Mizernej, gdzie część rodziny mieszka do tej pory.
Po ukończeniu w 1988 roku Szkoły Podstawowej w Kluszkowcach uczęszczałem do I LO im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. W roku szkolnym 1990/1991 zakwalifikowałem się do III stopnia XVII Olimpiady Geograficznej, natomiast w roku 1991/1992 zostałem finalistą XVIII Olimpiady Geograficznej i I Olimpiady Nautologicznej oraz dotarłem do II stopnia Olimpiady Historycznej.
Egzamin dojrzałości uzyskałem w 1992 r., po czym wstąpiłem do Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając tym samym przygotowanie do kapłaństwa i studia na Papieskiej Akademii Teologicznej.
Święcenia diakonatu otrzymałem 8 maja 1997 roku w Skomielnej Białej. Zgodnie z wytycznymi formacji seminaryjnej ostatni rok przed święceniami kapłańskimi spędziłem w Kwaczale, ucząc religii w szkole podstawowej i pomagając w parafii jako diakon.
W 1998 roku uzyskałem magisterium z teologii na podstawie pracy napisanej pod kierunkiem o. Augustyna Jankowskiego OSB zatytułowanej Κoinonia z Bogiem w Pierwszym Liście Jana Apostoła. W tym samym roku, 6 czerwca otrzymałem święcenia kapłańskiego z rąk kard. Franciszka Macharskiego.
W latach 1998-2001 pełniłem funkcję wikariusza w par. Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj, m.in. ucząc religii w Szkołach Podstawowych 151 i 158 oraz w Gimnazjum nr 23. W roku akademickim 2000/2001 odbyłem studia licencjackie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie zwieńczone tytułem licencjata z teologii ze specjalnością biblijną. Praca magisterska została uznana za licencjacką. Promotorem był o. Augustyn Jankowski OSB.
W latach 2001-2006 studiowałem w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. W roku akademickim 2003/2004 byłem reprezentantem studentów Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkiem senatu akademickiego tegoż instytutu. W czerwcu 2004 uzyskałem stopień licencjata z nauk biblijnych. Teza zatytułowana "En aletheia kai agape" (2 Gv 3). Richiamo al duplice comandamento nella lettera del Presbitero alla Signora eletta (“W miłości i prawdzie [2 J 3]. Wezwanie do podwójnego przykazania w liście Prezbitera do wybranej Pani”) została napisana pod kierunkiem Johannesa Beutlera SJ.
W latach 2004-2006 kontynuowałem studia w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie przygotowujące do doktoratu.
Od maja do lipca 2006 pracowałem w Sekretariacie Kardynała Metropolitalnej Kurii w Krakowie.
W październiku tego samego roku rozpocząłem studia doktoranckie we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie, zamiejscowym Wydziale Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie (Pontificia Universitas Antonianum. Facultas Scientiarum Biblicarum et Archaeologiae). W 2007 roku uzyskałem status Candidatus ad Doctoratum i rozpocząłem pracę nad tezą doktorskiej pod kierunkiem prof. Alviero Niccacci OFM (SBF, Jerozolima) i prof. G. Barbiero SDB (PIB, Rzym). Praca doktorska zatytułowana Lo stolto ateo. Studio dei Salmi 14 e 53 (“Głupi ateista. Studium Psalmów 14 i 53”) została obroniona 30 stycznia 2010 roku. Oprócz wspomnianych dwóch moderatorów, recenzentami pracy doktorskiej byli M. Pazzini OFM (SBF, Jerozolima) i A. Mello (SBF, Jerozolima). Ekstrakt pracy doktorskiej został opublikowany w lutym 2010 w Jerozolimie przez wydawnictwo Franciscan Press. Na tej podstawie uzyskałem dyplom Doktora Nauk Biblijnych i Archeologii, zatwierdzony przez władze Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie dnia 25 maja 2010 roku.
W czasie moich studiów zarówno w Rzymie jak i w Jerozolimie uczestniczyłem w różnych kursach językowych: jęz. włoskiego w Rzymie; jęz. angielskiego w Leicester, Maynooth, Londonie i Nowym Jorku; jęz. niemieckiego w Bonn i Salzburgu oraz jęz. francuskiego w Lyonie i w Angers. Ponadto w czasie wakacyjnym pomagałem w różnych parafiach i wspólnotach religijnych. Przede wszystkim we Włoszech (Roccagorga, Spadafora, Borgo san Donato, Pieve i Maresso), w Anglii (Leicester, Kirkham, Louth, Skegness i Londyn), w USA (Chicago i Nowy York), w Niemczech (Wesseling i Traunstein), we Francji (Lyon) a także w różnych parafiach na terenie Polski, gdzie wygłosiłem kilkanaście rekolekcji parafialnych.
Od 1 października 2009 roku zostałem zatrudniony na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie na stanowisku asystenta w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu. Rok później zacząłem pełnić funkcję opiekuna Samorządu Studenckiego oraz opiekuna I roku teologii o specjalności katechetyczno-pastoralnej. W 2011 zostałem adiunktem tej samej katedry.
Od 2009 roku należę do Stowarzyszenia Biblistów Polskich.
Poza publikacją kilku artykułów z dziedziny biblijnej, wygłosiłem referaty na sympozjach w Krakowie (Łagiewniki, wrzesień 2008; UPJPII, kwiecień 2010), w Płocku (WSD, listopad 2009), w Lublinie (KUL, sierpień 2010) oraz wziąłem udział w konferencji naukowej na temat Księgi Psalmów w Oxfordzie (wrzesień 2010). Ponadto opublikowałem 4 tomy homilii i kazań.
Od końca września 2009 roku zamieszkałem przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie z zadaniem pomocy duszpasterskiej w parafii, należąc jednocześnie do grupy trzech wykładowców z UPJPII, którzy zostali skierowani przez Metropolitę do sprawowania pieczy nad duszpasterstwem pracowników nauki miasta Krakowa.
W 2010 zostałem wybrany członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Krakowskiej.
Bóg czasem miesza, żebyśmy się nie przypalili
Bóg czasem miesza, żebyśmy się nie przypalili
Trzy uwagi kobiety
Lubię humor sytuacyjny.
Na obiedzie dwóch biskupów i kilkunastu księży. Biskup opowiada kawał.
- W pewnej parafii zdegustowana kobieta przychodzi do księdza po Mszy i mówi:
"Kazanie dzisiejsze miało trzy wady. Po pierwsze było czytane. Po drugie było czytane źle. Po trzecie, to co było czytane, było tak byle jakie, że byłoby lepiej, gdyby Ksiądz tego w ogóle nie czytał."
Ośmieliłem się wtrącić:
- A zna ksiądz biskup prawdziwe zakończenie tego kawału?
- Jakie?
- Ksiądz odpowiada kobiecie: "To nie było kazanie. To był list episkopatu."
'ed - świadek, świadectwo
עֵד - 'ed - świadek, świadectwo
"Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek" (Wj 20,16)
Tylko słonie mogą przekonać tych, których jedynym argumentem jest tupanie
Tylko słonie mogą przekonać tych, których jedynym argumentem jest tupanie.
Manipulacja kaplicą Nowosielskiego
12.03.2015
Przedwczoraj na rekolekcjach u oo. Dominikanów mówiłem o rozumie. Ostatni punkt konferencji zwracał uwagę na manipulację jako przykład dysfunkcji i wroga rozumu, manipulację wszechobecną w mediach. Takim najnowszym i mistrzowskim przykładem manipulacji jest zamieszanie z kaplicą na Kanoniczej 15 i petycja zatytułowana: "Protest przeciwko likwidacji kaplicy Jerzego Nowosielskiego".
Tu o sprawie: Gość N GazetaW Deon
Tu petycja: http://www.petycjeonline.com/forum/127057
Generalnie, jeśli rozumiem poprawnie, jest tak: 25 lat ktoś używał nie swoją kamienicę za darmo. Kiedy właściciel stwierdził, że należy albo płacić albo opuścić lokal, podniósł się niesamowity larum, jaką to krzywdę robi właściciel. Jaką manipulacją albo przynajmniej niemyśleniem jest ten lament, piszę słów parę.
Manipulacją albo niemyśleniem jest użycie słowa „ofiara”.
„Niestety, przygotowując się do spotkania z Papieżem, Kapituła Katedry Wawelskiej zdecydowała się na kroki, których ofiarami padną Fundacja Św. Włodzimierza Chrzciciela Rusi w Krakowie oraz sakralne dzieła Jerzego Nowosielskiego”.
Przepraszam. Kto tu jest ofiarą? Na pewno nie Fundacja. Fundacja jest beneficjentem. Poszkodowana jest tu tylko Kapituła. Nie znam cen wynajmu. Ale niech każdy sobie przeliczy 25 lat razy 12 miesięcy razy cenę wynajmu kamienicy. Tyle Kapituła „straciła”, albo mówiąc precyzyjniej „ofiarowała” Fundacji. Jeśli wynajmujesz komuś mieszkanie przez 25 lat za darmo i potem chcesz, żeby je opuścił, a wynajmujący tego nie chce, to kto tu jest ofiarą?
Manipulacją albo niemyśleniem jest wypisywanie, ile to wspaniałych dzieł zrobiła Fundacja a nie wspomnienie ani słowem, że używała kamienicy za darmo. A wystarczyło napisać, że żadne z tych dzieł nie byłoby możliwych, bez wsparcia finansowego ze strony Kapituły. Gdyby nie darmowy wynajem, może nic by tam nie powstało.
Manipulacją albo niemyśleniem jest kierowanie pisma do Metropolity Krakowskiego. To sugeruje, że jeśli problem nie zostanie rozwiązany, odpowiedzialnością należy obarczyć Kardynała. Petycja powinna zostać skierowana do Fundacji i powinna wzywać do tego, żeby Fundacja zaczęła płacić za wynajem, bo inaczej nastąpi desakralizacja kaplicy. Albo powinna być petycją do obywateli w celu zorganizowania zbiórki pieniężnej, tak by pokryć koszty wynajmu kamienicy. Mieć pretensje do właściciela stadionu, za to, że drużyna nie weszła do półfinału, to jest logika matrixa. Odpowiedzialność za przeniesienie kaplicy spoczywa tylko na Fundacji ewentualnie na jej zwolennikach. To oni zdecydowali się na niepłacenie.
Manipulacją albo niemyśleniem jest mówienie, że „działania, które podejmuje [Kapituła], stawiają Światowe Dni Młodzieży w złym świetle, jako wydarzenia opierającego się przede wszystkim o biurokratyczną bezwzględność i demonstrację władzy”. To jest niski i emocjonalny chwyt. Ciekawe, czy komuś z sygnatariuszy spokojnie przejdzie dziś przez gardło chleb, chociaż wiedzą, że tysiące dzieci umierają z głodu na świecie. Tak to się możemy zawsze nakręcać. A tak naprawdę upublicznianie całej sprawy w bardzo złym świetle postawiło Fundację i promotorów petycji. Tym drugim wystawiło świadectwo niemyślenia, u tych pierwszych odsłoniło niewdzięczność i zachłanność. Nie spotkałem sprostowania Fundacji, która chce publicznie podziękować za 25 lat darmowego użytku i wytłumaczyć, dlaczego nie chce płacić za lokal, a chce na nim zarabiać.
Manipulacją albo niemyśleniem są lamenty na kaplicą. Już tytuł petycji jest zaskakujący. Sformułowanie „kaplica Jerzego Nowosielskiego” sugeruje, że tu wcale nie chodzi o świętość. Ale powiedzmy, że to szczegół. Pochodzę z parafii Maniowy, w której kościół z XIX w. wysadzono w powietrze. Pracowałem jako wikariusz na Ruczaju w murowanej kaplicy, po której został tylko parking i trawa. Sakralizacja i desakralizacja to są normalne procedury Kościoła. Bałwochwalstwem jest przywiązywanie się do murów. Co za problem przenieść wystrój kaplicy w inne miejsce? Robić petycję z tego, że komuś akurat ta lokalizacja była po drodze? Nie mieszajmy świętości do braku przyzwoitości.
Wszyscy lamentujący nad kaplicą i Fundacją, nad nieczułością Kurii Krakowskiej vel Kapituły wobec Ukrainy powinni wynająć swoje mieszkania dla rodziny np. ukraińskiej. Na 25 lat. Za darmo. Bo mieć pretensje do ofiarodawcy za to, że przestał dawać kasę albo oburzać się na to, jak ktoś dysponuje własnymi pieniędzmi, to jest zwyczajna perfidia. Być dobry za cudze pieniądze. Masakra.
A wystarczyło pójść do restauracji "Ukraiński smak", zamówić dobrą kolację, wypić świetne piwo, lub przy lampce wina powiedzieć: "Szkoda, że to już koniec. Ale Bogu dzięki za te 25 lat. No cóż, przychodzi nam powtórzyć za Jezusem: "Pójdźmy gdzie indziej" (Mk 1,38).
Przepraszam, bo wiem, że wielu zaboli. Ale mnie już od paru dni okrutnie boli niemyślenie tych, którzy kreują się na obrońców świętości. Jeśli nie zaczniemy myśleć, tylko przerzucać się emocjami, będziemy ranić siebie i Kościół bez sensu i bez pożytku. A przecież to na tej samej ul. Kanoniczej możemy przeczytać starą jak łacina prawdę „Nil est in homine bona mente melius” (Nic nie ma lepszego w człowieku ponad rozum). A jeśli ktoś woli motto Alma Mater Jagiellonica, to niech sobie przypomni, że "Plus ratio quam vis" (Więcej znaczy rozum niż siła).
PS. Po decyzji o pozostawieniu kaplicy Nowosielskiego, 13.03.2015
Cieszę się naprawdę, że tak się to wszystko zakończyło:) Co jednak nie zmienia mojego zdania na temat petycji i sposobu załatwiania sprawy. Może wynika to z pochodzenia, ale na obecnym etapie rozwoju honor góralski by mi nie pozwolił domagać się w ten sposób takiej łaski. Gdyby mi zależało naprawdę na kaplicy, to bym ją kupił, albo robił zbiórkę na jej utrzymanie. Żądanie od innych dobra, kiedy się samemu do tego dobra nie przykłada, jest na razie dla mnie nie do pojęcia. Mam nadzieję, że przynajmniej teraz wszyscy będą pisać, że najwięcej dla ocalenia kaplicy Nowosielskiego zrobiła Krakowska Kuria, bo była jedynym podmiotem, którą ta decyzja cokolwiek kosztowała.
No i ja nie jestem Kościołem ani stroną w sporze. Dlatego prosiłbym wszystkich zbulwersowanych moim myśleniem, by nie mówili, że taki jest Kościół. Taki jest tylko ks. Wojciech Węgrzyniak. Kościół okazał się taki, jak sobie życzyło tego wielu. Mam nadzieję, że złe słowo na Kościół z powodu kaplicy Nowosielskiego już nie padnie.
Tyle coś dla nas jest warte, ile jesteśmy w stanie dla tego poświęcić.
Oświadczenie Kapituły Matropolitalnej na Wawelu
Jeszcze raz o billboardzie
10.03.2015
Kiedy zobaczyłem pierwsze informacje o akcji „Konkubinat to grzech. Nie cudzołóż”, zapaliła się we mnie jakaś kontrolna lampka. Co to właściwie ma być? Kiedy jednak przeczytałem komentarze Piotra Żyłki, Błażeja Strzelczyka i Szymona Hołowni, zapaliły się we mnie wszystkie możliwe lampki. Nawet alarm się włączył. A że ich lubię i wielu innych, którzy śpiewają tę samą melodię, spróbuję opisać, czemu mój sprzęt reaguje inaczej.
To nie jest moja kampania. Tak samo jak ta ze zdjęciami abortowanych dzieci. I manifestacjami przed porodówką. Ale byłbym ograniczony intelektualnie albo przynajmniej nieludzko niepokorny, gdybym uważał, że mój sposób na rozwiązanie problemu, to jedyny sposób. Gdybym myślał, że ja to cała Ewangelia, że ja to cały Kościół. Bogactwo Kościoła i Ewangelii polega na tym, że różni ludzie różnie reagują na problemy. Jan Chrzciciel mówił o Herodzie: „Nie wolno ci mieć żony twego brata” (Mk 6,18). Jezus nie mówi mu ani słowa. Chrystus przemienił wodę w wino a nie chciał uzdrowić córki kobiety kananejskiej. Barnaba chciał zabrać w podróż misyjną Marka, a dla Pawła Jan zwany Markiem był skompromitowany. I tak się pokłócili, że nie ewangelizowali razem. Paweł pojechał z Sylasem. Barnaba z Markiem (por. Dz 15,36-41). Wszyscy czterej zostali świętymi. Kimże ja jestem, żebym sądził mego brata? Ma swoje sumienie i jeśli tak rozumie słowa Ez 3,17-21, to niech Bóg sam go osądzi.
Mówicie, że ta kampania jest nieskuteczna. Albo taka nie będzie. A jaka była skuteczność akcji Jana Chrzciciela? Nie wiedział Herod, że to grzech? Gdyby Jan nie mówił tak wprost, to może by się i Herod nawrócił…? Warto było stracić taką głowę dla takiej akcji? Jaka była skuteczność Jezusa nazywania faryzeuszów obłudnikami? A rok 2012 i krakowska akcja BMW a zwłaszcza plakaty „Jestem”? Dlaczego nikt wtedy nie krytykował skuteczności akcji? Już widzę, jak ludzie na widok billboardu „Jestem” domyślają się, że chodzi o Boga i już teraz nigdy nie będą czuli się samotni. Gdyby pójść dalej, to można by zapytać o skuteczność publicystki. Gdzie te nawrócenia po przeczytaniu tekstów? Czy jesteśmy na tyle odważni, żeby zrobić badania i podjąć decyzję, że jeśli w ciągu roku nikt się nie nawróci czytając Deon, TP, GN, ND, albo blog tego czy tamtego, to należy zamknąć redakcję?
Ponoć ta kampania straszy. To jest bardzo subiektywne. Ale na pewno nie straszy bardziej niż napisy na papierosach: „Palenie zabija” albo „Palenie powoduje raka”. Dlaczego nie walczycie z taką głupią, promowaną przez państwo i nakazaną prawnie kampanią? [ironia] Czy chociaż raz ktoś wczuł się w sytuacje palaczy? Nie dość, że gość ma problem od wielu lat, nie dość, że wydaje kupę kasy na nałóg, z którym sobie nie umie poradzić, to jeszcze wszędzie dowalają mu bez miłosierdzia: „Będziesz miał raka. To cię zabije” czyli „Twoje dzieci nie będą miały ojca”. Kościół nigdy nie odrzucił Starego Testamentu. Bo są dwie podstawowe motywacje: albo coś robi się ze strachu przed konsekwencjami albo z przekonanego i miłującego serca. Do jednych trafi się przez cierpliwe tłumaczenie, inni rzucą palenie ze strachu przed śmiercią.
Padają głosy, że to nie jest ewangelizacja, albo, że ktoś, kto wymyślił kampanię nie rozumie, że Ewangelia jest Dobrą Nowiną. Nie każda informacja musi być ewangelizacją. Ale też nie każda ewangelizacja musi być rozumianą po naszemu dobrą nowiną. Jadę autem. Widzę znak. „Wypadki”. „Czarny punkt. 27 zabitych. 87 rannych.” Co to ma być? Dobra nowina? To jest właśnie dobra nowina. Nie możemy zawężać Ewangelii do spotkania Jezusa z Samarytanką, kobietą przyłapaną na cudzołóstwie czy Zacheuszem celnikiem. Ewangelią czyli dobrą nowiną są też słowa Jezusa: „Faryzeuszu ślepy!” (Mt 23,26), „Podobni jesteście do grobów pobielanych” (Mt 23,27), „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze, obłudnicy!” (Mt 23,29). Jest podział w Ewangelii na tych grzeszników, którzy są otwarci na Jezusa i na tych, którzy Jezusa chcą zniszczyć. Ewangelizator, który straszy Samarytankę jest chamem. Ewangelizator, który mówi piękne słówka zatwardziałemu faryzeuszowi jest głupcem. Lekarz pochyli się nad przywiezionym do szpitala z całą wrażliwością, ale widząc upartego chorego, który nie chce dać się zbadać, pewno powie mu, co o tym myśli nawet niecenzuralnymi słowy. Gdyby w Polsce nie było ani jednego katolickiego faryzeusza żyjącego w konkubinacie, nie widzącego w tym żadnego problemu i uważającego, że nikt nie ma prawa wtrącać się do jego życia, to można by się rzeczywiście zastanawiać, czy to nie był bezsensowny pomysł.
Był jeszcze zarzut o źle wydaną kasę. Nie moja kasa. Nie moja odpowiedzialność. Dlaczego nie oburzaliśmy się, że refundowana będzie zmiana płci? Naprawdę nie można lepiej wykorzystać publicznych pieniędzy? A krakowska akcja BMW i płacenie za wynajem stadionu Cracovii, żeby spowiadać ludzi, którzy się spowiadają co tydzień w kościołach i żeby wielbić Pana za grube pieniądze z ludźmi, którzy Go wielbią za darmo? Do dziś diecezja Rio ma długi za ostatnie ŚDM a znajomy ksiądz z Brazylii pisze: „Zrobiliśmy imprezę dla młodych z całego świata, która zostawiła nam długi i ani jednego nawróconego w parafii”. Oczywiście, na pewno komuś to pomogło. Gdzieś, komuś, na jakiejś planecie. Ale za taką cenę? Dlaczego nie zebrać pieniędzy na nowe billboardy: „Bóg kocha konkubentów i pragnie ich nawrócenia?” albo „Konkubinat. Jesteśmy z wami, bo może być lepiej”. Dlaczego nie poprosić, aby jakiś biznesmen żyjący w konkubinacie zasponsorował billboardy, które wleją trochę otuchy w serca przeżywających dramat? Gdybym był złośliwy, to bym napisał: skoro uważacie, że słowa miłości względem konkubentów mają tak wielką moc, to przekonajcie chociaż paru do alternatywnej kampanii. A jeśli ich nie przekonacie, to czy będziecie mieć odwagę napisać, że miłość jest nieskuteczna? Jest jeszcze w Polsce wiele miejsca na wiele billboardów.
Na temat nieprecyzyjności powiązania konkubinatu z cudzołóstwem się nie wypowiadam. Rozumiem, że autorzy podeszli do zjawiska w sposób szeroki. Tak samo jak Kościół powiązał z VI przykazaniem grzechy, które Dekalog na pewno na myśli nie miał. Miał na myśli Jezus, więc Kościół źle nie zrobił. A jeśli Kościół ma prawo interpretować cudzołóstwo szeroko, to dlaczego nie mieliby prawa autorzy napisu?
Zanim zakończę, powtórzę to, co już napisałem na FB. „Im więcej o tym myślę, to tym bardziej oburzam się na siebie, innych i cały polski Kościół, że nic nie zrobiliśmy, żeby skonfrontować się ze zjawiskiem mieszkania przed ślubem. Nie było listu pasterskiego, nie było demonstracji, nie było postu, modlitwy, nie było żadnych akcji o takim rozmiarze jak walka o Smoleńsk, czy walka z gender. 17 lat temu, nikt z przyjmujących po kolędzie na osiedlu Ruczaj (odwiedziłem 800 mieszkań) nie mieszkał przed ślubem, słyszeliśmy tylko, że takie rzeczy dzieją się na Zachodzie, ale nic w tej sprawie nie zostało zrobione. Gapiliśmy się i gapimy przez lata, jak wchodzą zwyczaje, które być może najbardziej niszczą rodzinę. Mogę się mylić. Ale czuję jakiś faryzeizm w selektywnym oburzaniu”. Precyzując, oczywiście coś tam robiliśmy, ale być może umiemy walczyć tylko z ludźmi, bo na walkę ze złem nie mamy ani sił, ani wiary, ani pomysłów. Mamy tylko tolerancję. Tolerujemy zło, ale już nie tolerujemy ludzi inaczej myślących.
Wydaje mi się, że rozumiem oburzenie billboardem. Ale palą się dalej we mnie kontrolne lampki, bo krytyka akcji odsłoniła wybiórczą mentalność, która czyta z Ewangelii tylko wybrane wersety, widzi w realu tylko niektórych grzeszników, wybiera tylko niektóre drogi dojścia do serca ludzkiego i kocha tylko niektórych ludzi. Wybiórczość jest zawsze ograniczeniem. Ewangelia jest powszechnością. A Kościół ma być i Bogu dzięki jest katolicki czyli powszechny. I powszechna, szeroko perspektywiczna powinna być miłość: do konkubentów i do autorów billboardu.
-----
Jan Pawel II, 9.05.1993 do mafiosów na Sycylii:
Mówię do odpowiedzialnych: Nawróćcie się! Nadejdzie sąd Boży!
Posłuchajcie, bo przechodzą ciarki nawet, jak ktoś nie zna włoskiego:
Na'af - cudzołożyć
נאף - na'af - cudzołożyć
"Nie będziesz cudzołożył" (Wj 20,14)
Egiptu się nie nawraca. Z Egiptu się wychodzi.
Egiptu się nie nawraca. Z Egiptu się wychodzi.
Zrozummy się nawzajem
EksHom XII 2011
I znowu artykuł na temat wystąpienia z Kościoła. Tym razem Gazeta Wyborcza opowiada o Robercie Biniasie, który dokonawszy apostazji chciał usunąć swoje dane z ksiąg parafialnych. Generalny Inspektor Ochrony Danych Osobowych ponoć „zaniedbał swoje obowiązki”, bo zlekceważył zawiadomienie apostaty.
Najpierw spróbujmy zrozumieć pana Roberta. Jeśli rzeczywiście jest prawdą, że w księgach figuruje jako „pełnoprawny katolik” i brak tam jakiejkolwiek notatki, to niedobrze. Szkoda jednak, że w artykule nie wrzucono informacji, co mówi na ten temat proboszcz miejsca.
Po drugie, jeśli rzeczywistym problemem nie jest to, czy tam jakaś notatka jest, tylko to, że zainteresowany chce usunąć całkowicie informację o tym, że kiedykolwiek należał do Kościoła to musi bardzo nie lubić Kościoła. Kiedy bowiem drzemy zdjęcia na strzępy, kasujemy wszystkie smsy i maile czy wyrzucamy czyjejś ubrania z domu? Tylko wtedy jak kogoś nienawidzimy. Pan Robert nie lubi bardzo Kościoła. I to też trzeba zrozumieć.
Po trzecie, argumentacja za całkowitym usunięciem danych idzie po linii prawa obowiązującego w UE, które nie ogranicza jurysdykcji organu ds. danych osobowych wobec Kościołów. Pan Robert jest prawnikiem. I to też trzeba zrozumieć, chociaż byłoby dobrze gdyby zapoznał się jak to wygląda w Kościołach lokalnych całej Unii a nie narzekał tylko na Polskę.
Po czwarte, pan Robert wpisuje się w mentalność fotek cyfrowych, która chce za wszelką ceną mieć możliwość zrobienia zdjęcia jak również całkowitej jego likwidacji. Taka mentalność staje się dzisiaj powszechna. I to też trzeba zrozumieć.
A teraz spróbujmy zrozumieć drugą stronę.
Po pierwsze, nie wiadomo, czy pan Robert albo dziennikarze czegoś nie kręcą. Pierwsze zdania artykułu są bowiem co najmniej dziwne: „Śląski prawnik Robert Binias dziewięć lat temu dokonał apostazji i wystąpił z Kościoła katolickiego. Domaga się teraz usunięcia swoich danych z ksiąg parafialnych. - W roku 1992, od razu po tym, jak skończyłem 18 lat, wypisałem się z Kościoła”. Z tego by wynikało, że mamy teraz rok 2001.
Po drugie, to Kościół jest tutaj pokrzywdzoną stroną. Wolą rodziców było, żeby został Robert ochrzczony, a co z tym idzie, przyjął niezatarte znamię, był członkiem Kościoła, i został zapisany w parafialnych księgach. Rodzice zgodzili się na wszystkie te warunki publicznie i nawet obiecali, że zrobią wszystko, aby wychować dziecko w wierze. Kościół nie wytacza procesu przeciw rodzicom, oskarżając ich o mniej lub bardzie umyślne niedotrzymanie danego słowa. Kościół też chciałby może wymazać ból i smutek z powody apostazji a się nie da. Bo ból po stracie dziecka matkę zawsze boli.
Po trzecie, dlaczego tylko Kościół miałby zmieniać swoje zasady na temat danych osobowych jego członków? Czy w takim razie rozwodnicy mogą ubiegać się o anulowanie w urzędach UE jakichkolwiek danych na temat ich pierwszego małżeństwa? Czy absolwenci szkół mogą domagać się likwidacji danych na swój temat? Czy można usunąć w archiwach państwowych dane osobowe? A może by też wymagać od niektórych znajomych, żeby siłą nakazu zapomnieli o tym, że nas znali?
Rozumiem pragnienia apostatów. Ale niech oni też zrozumieją, że zmieniać można tylko przyszłość. Przeszłości nie da się całkowicie wymazać. I owszem, może to sprawiać ból, ale to nie jest wina Kościoła czy GIODO, tylko ból konsekwencji. Bo życie to nie jest pstrykanie cyfrowych fotek. A wiedzą to najlepiej abortowane dzieci, które też by chciały podjąć decyzję, kiedy skończą18 lat.
Problemy z Adwentem
EksHom XII 2011
Oprócz wielu pytań o Adwent, dwa wracały w tym roku jak bumerang.
Pierwsze związane z liturgią. Z jednej strony ubieramy ornaty fioletowe i nawet w niedzielę nie śpiewamy Gloria. A z drugiej roraty na biało i z Chwała na Wysokości i nie tylko rano, bo dziwna praktyka rorat wieczornych wciska się zabijając przepiękną tradycję. Mówimy o radosnym oczekiwaniu a ubieramy się do ołtarza jak na pogrzeb. Mówimy, że trzeba pokuty i nawrócenia a śpiewamy Gloria jak by to była już Betlejemska Noc.
Mamy problem z liturgią adwentu. I to nie od dzisiaj.
Drugie pytanie boli mnie osobiście jeszcze bardziej. Pytanie o sens kolędowania przed Bożym Narodzeniem, dzielenia się opłatkiem przed wigilijną nocą, wystawiania jasełek zanim pasterze przyjdą do żłobu. Już nie mówię o kolędach usłyszanych 20 listopada w Essen, czy tydzień później na krakowskim rynku. Myślę o katolickich uczelniach, szkołach i wspólnotach, które nie umieją po prostu zaczekać i to paradoksalnie w tym okresie, który nazywany jest czasem oczekiwania.
Nie chcę, by to zabrzmiało trywialnie, ale dziwimy się niekiedy młodym, że zaczynają współżycie przed ślubem a sami nie umiemy zaczekać z właściwymi znakami na właściwy czas.
Zasadniczo są dwa wyjścia z tych dwóch adwentowych problemów. Po pierwsze można by zastanowić się raz jeszcze nad istotą Adwentu a może i dostosować liturgię do komercji i świata. Tak ustawić znaczenie tego okresu, żeby sens miały i kolędowanie, i zakupy a nawet opłatek. Ustawić Boże Narodzenie jako szczyt, do którego zmierza wszystko. Drugi sposób to wrócić do właściwego znaczenia znaków i bronić za wszelką cenę czasu oczekiwania, bronić przed tym wszystkim, co czekaniu przeszkadza. Bronić przynajmniej w Kościele.
Boję się jednak, że wybierzemy drogę trzecią, czyli, że zostanie tak jest.