MedytacjeWojciech Węgrzyniak
Wojciech Węgrzyniak

Wojciech Węgrzyniak

   Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Jestem księdzem od 6 czerwca 1998 roku. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikariuszem w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
   Pięć lat spędziłem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października 2009 roku pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie, starając się pomagać również w duszpasterstwie.

 

Planowane rekolekcje

2013

Dla kapelanów Wojska Polskiego, Częstochowa, 23-26.09

WSD Radom, 3-8.12

Duszpasterstwo Akademickie, Kraków, U Dobrego, 15-18.12

Bęczarka, 20-22.12

2014

Duszpasterstwo Akademickie Most, wielkopostne, Wrocław, 5-8.03

Duszpasterstwo Akademickie u Brata, wielkopostne, Kraków, 30.03-2.04

Parafialne wielkopostne, Kwaczała, 6-9.04

Kapłańskie, Ziemia Święta, sierpień/wrzesień

WSD Łomża, koniec września

Parafialne - Niepołomice, koniec października

2015

Rekolekcje o Słowie Bozym, Krościenko, ferie zimowe (5 dni)

Parafialne wielkopostne - Kraków - św. Jadwigi

Parafialne adwentowe - Jaworzno-Szczakowa

2016

Parafialne wielkopostne - Chrzanów-Kościelec

2017
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Sułkowice
2018
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Nowy Targ, św. Katarzyny

 

 

Wygłoszone rekolekcje

1998

Parafialne wielkopostne – Kwaczała, marzec

ONŻ O st. - Bystra Podhalańska, sierpień

1999

ONŻ I st. - Babice, lipiec

Ewangelizacyjne - Młoszowa-Chrzanów, październik

2000

Misje parafialne - Kraków, Piaski Nowe, 26.03-2.04 (wraz z ks. Janem Nowakiem)

ONŻ II st. - Groń, lipiec

Dla młodzieży - Kraków, Kurdwanów, 24-27.09

Parafialne adwentowe - Niegowić, grudzień

2001

Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec 

Parafialne wielkopostne - Frydman, marzec

Dla Liceum Męskiego oo. Cystersów - Kraków, Szklane Domy, 9-11.04

ONŻ III st. (ogólnopolskie) - Kraków, lipiec

2002

ONŻ O st. - Osieczany, lipiec

2003

Parafialne wielkopostne - Dębno, 13-16.04.2003

Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 17-20.12 

Parafialne adwentowe – Krempachy, 20-23.12

2004

Dla I LO w Krakowie, marzec

Parafialne wielkopostne - Niedzica, 28.03-31.03

Parafialne wielkopostne - Raba Wyżna, 4-7.04

Parafialne adwentowe - Kraków, Prądnik Czerwony (Jana Chrzciciela), 19-22.12

2005

Parafialne wielkopostne - Nowy Targ, św. Katarzyny, 12-18.03

Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec

2006

Dla szkół średnich w Wieliczce, marzec

Dla inteligencji - Myślenice, marzec

Parafialne wielkopostne - Harklowa, kwiecień

2009

Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 12-15.12.2009

Dla Stowarzyszenia Civitas Christiana - Kraków, Łagiewniki, 4.12.2009

2010

Parafialne wielkopostne - Kacwin, 17-20.02

Dla VIII LO w Krakowie, 8-10.03

Dla młodzieży i nie tylko - Kraków, kościół Miłosierdzia Bożego, 9-11.03 (pomoc włoskiej Szkole Ewangelizacji „Sentinelle del Mattino di Pasqua”)

W Bazylice Mariackiej (Parafialne wielkopostne i dla Bezdomnych), Kraków, 21-26.03

Dla pracowników nauki - Kraków, św. Anna, 28.03-1.04

Misje parafialne - Prostyń, 22-31.05

Dla przygotowujących się do Bierzmowania i młodzieży – Nowy Targ, 8-10.09

WSD Hosianum - Olsztyn, 27-29.09

Dla katechetów – Sokołów Podlaski, 15-17.10

Dla katechetów – Nurzec Stacja, 26-28.11

Dla rodziców - Kraków, Biały Prądnik (u ss. Duchaczek), 6-8.12

Dla Duszpasterstwa Akademickiego adwentowe – Warszawa, św. Anny, 12-15.12

2011

Dzień skupienia - WSD XX. Sercanów w Stadnikach, 19-20.01

Misje parafialne - Leńcze, 6-13.02

Dla Duszpasterstwa Akademickiego wielkopostne "Daj się zaprzęgnąć" - Kraków, św. Anny, 10-13.04.

Dzień skupienia "Między kobietą a Panem Bogiem" - WSD XX. Saletynów w Krakowie, 28-29.05.

Z okazji jubileuszu 500-lecia parafii p.w. Trójcy Świętej w Prostyni, 18-20.06.

WSD Drohiczyn, 28.09-2.10.

Kapłańskie - Ziemia Święta, 3-12.11

Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 20-21.11

Parafialne adwentowe - Kraków, MB Ostrobramskiej, 11-13.12

2012

WSD Kraków, 21-25.02

Parafialne wielkopostne - Kraków, Dobrego Pasterza, 25-28.03

Dla kapłanów rocznika święceń 1982, Maniowy 9-12.04

Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Maniowy, 17-20.05

Dla katechetów diec. Bielsko-Żywieckiej - Pogórze, 29.06-1.07

WSD Katowice, 26-30.09

Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Chrzanów, św. Mikołaja, 4-7.11

Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 15-17.11

Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.12

Dla Duszpasterstwa Akademickiego, adwentowe - Radom, 9-12.12

2013

Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.02

Parafialne wielkopostne - Linz, 15-17.02

Dzień skupienia - Wiedeń, 17.02

Dla pedagogów i wychowawców - Kraków, Bazylika św. Floriana, 18-20.02

Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zembrzyce, 7-9.03

Parafialne wielkopostne - Katedra Wawelska, 24.02/3.03/10.03

Duszpasterstwo Akademickie - Kraków, św. Szczepan, 10-13.03

Dla nauczycieli - Kielce, 14-16.03

Dla Sióstr Urszulanek - Rybnik, 1-3.05

Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 8.06

 

Życiorys
(z 24.02.2011 na potrzeby nostryfikacji dyplomu doktorskiego)

 

Urodziłem się 21 marca 1973 w Niedzicy jako najmłodsze dziecko Władysława Węgrzyniaka i Wiktorii z domu Zązel. W latach 1973-1977 mieszkałem w Maniowach a następnie w Mizernej, gdzie część rodziny mieszka do tej pory.

Po ukończeniu w 1988 roku Szkoły Podstawowej w Kluszkowcach uczęszczałem do I LO im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. W roku szkolnym 1990/1991 zakwalifikowałem się do III stopnia XVII Olimpiady Geograficznej, natomiast w roku 1991/1992 zostałem finalistą XVIII Olimpiady Geograficznej i I Olimpiady Nautologicznej oraz dotarłem do II stopnia Olimpiady Historycznej.

Egzamin dojrzałości uzyskałem w 1992 r., po czym wstąpiłem do Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając tym samym przygotowanie do kapłaństwa i studia na Papieskiej Akademii Teologicznej.

Święcenia diakonatu otrzymałem 8 maja 1997 roku w Skomielnej Białej. Zgodnie z wytycznymi formacji seminaryjnej ostatni rok przed święceniami kapłańskimi spędziłem w Kwaczale, ucząc religii w szkole podstawowej i pomagając w parafii jako diakon.

W 1998 roku uzyskałem magisterium z teologii na podstawie pracy napisanej pod kierunkiem o. Augustyna Jankowskiego OSB zatytułowanej Κoinonia z Bogiem w Pierwszym Liście Jana Apostoła. W tym samym roku, 6 czerwca otrzymałem święcenia kapłańskiego z rąk kard. Franciszka Macharskiego.

W latach 1998-2001 pełniłem funkcję wikariusza w par. Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj, m.in. ucząc religii w Szkołach Podstawowych 151 i 158 oraz w Gimnazjum nr 23. W roku akademickim 2000/2001 odbyłem studia licencjackie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie zwieńczone tytułem licencjata z teologii ze specjalnością biblijną. Praca magisterska została uznana za licencjacką. Promotorem był o. Augustyn Jankowski OSB.

W latach 2001-2006 studiowałem w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. W roku akademickim 2003/2004 byłem reprezentantem studentów Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkiem senatu akademickiego tegoż instytutu. W czerwcu 2004 uzyskałem stopień licencjata z nauk biblijnych. Teza zatytułowana "En aletheia kai agape" (2 Gv 3). Richiamo al duplice comandamento nella lettera del Presbitero alla Signora eletta (“W miłości i prawdzie [2 J 3]. Wezwanie do podwójnego przykazania w liście Prezbitera do wybranej Pani”) została napisana pod kierunkiem Johannesa Beutlera SJ.

W latach 2004-2006 kontynuowałem studia w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie przygotowujące do doktoratu.

Od maja do lipca 2006 pracowałem w Sekretariacie Kardynała Metropolitalnej Kurii w Krakowie.

W październiku tego samego roku rozpocząłem studia doktoranckie we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie, zamiejscowym Wydziale Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie (Pontificia Universitas Antonianum. Facultas Scientiarum Biblicarum et Archaeologiae). W 2007 roku uzyskałem status Candidatus ad Doctoratum i rozpocząłem pracę nad tezą doktorskiej pod kierunkiem prof. Alviero Niccacci OFM (SBF, Jerozolima) i prof. G. Barbiero SDB (PIB, Rzym). Praca doktorska zatytułowana Lo stolto ateo. Studio dei Salmi 14 e 53 (“Głupi ateista. Studium Psalmów 14 i 53”) została obroniona 30 stycznia 2010 roku. Oprócz wspomnianych dwóch moderatorów, recenzentami pracy doktorskiej byli M. Pazzini OFM (SBF, Jerozolima) i A. Mello (SBF, Jerozolima). Ekstrakt pracy doktorskiej został opublikowany w lutym 2010 w Jerozolimie przez wydawnictwo Franciscan Press. Na tej podstawie uzyskałem dyplom Doktora Nauk Biblijnych i Archeologii, zatwierdzony przez władze Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie dnia 25 maja 2010 roku.

W czasie moich studiów zarówno w Rzymie jak i w Jerozolimie uczestniczyłem w różnych kursach językowych: jęz. włoskiego w Rzymie; jęz. angielskiego w Leicester, Maynooth, Londonie i Nowym Jorku; jęz. niemieckiego w Bonn i Salzburgu oraz jęz. francuskiego w Lyonie i w Angers. Ponadto w czasie wakacyjnym pomagałem w różnych parafiach i wspólnotach religijnych. Przede wszystkim we Włoszech (Roccagorga, Spadafora, Borgo san Donato, Pieve i Maresso), w Anglii (Leicester, Kirkham, Louth, Skegness i Londyn), w USA (Chicago i Nowy York), w Niemczech (Wesseling i Traunstein), we Francji (Lyon) a także w różnych parafiach na terenie Polski, gdzie wygłosiłem kilkanaście rekolekcji parafialnych.

Od 1 października 2009 roku zostałem zatrudniony na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie na stanowisku asystenta w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu. Rok później zacząłem pełnić funkcję opiekuna Samorządu Studenckiego oraz opiekuna I roku teologii o specjalności katechetyczno-pastoralnej. W 2011 zostałem adiunktem tej samej katedry.

Od 2009 roku należę do Stowarzyszenia Biblistów Polskich.

Poza publikacją kilku artykułów z dziedziny biblijnej, wygłosiłem referaty na sympozjach w Krakowie (Łagiewniki, wrzesień 2008; UPJPII,  kwiecień 2010), w Płocku (WSD, listopad 2009), w Lublinie (KUL, sierpień 2010) oraz wziąłem udział w konferencji naukowej na temat Księgi Psalmów w Oxfordzie (wrzesień 2010). Ponadto opublikowałem 4 tomy homilii i kazań.

Od końca września 2009 roku zamieszkałem przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie z zadaniem pomocy duszpasterskiej w parafii, należąc jednocześnie do grupy trzech wykładowców z UPJPII, którzy zostali skierowani przez Metropolitę do sprawowania pieczy nad duszpasterstwem pracowników nauki miasta Krakowa.

W 2010 zostałem wybrany członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Krakowskiej. 

 

Curriculum Vitae in italiano

poniedziałek, 27 luty 2023 21:59

DamyzBogiemRadę (1077=341)

niedziela, 26 luty 2023 15:48

Co jest dobrem a co złem?

Pierwsze czytanie z I Niedzieli Wielkiego Postu jest w pewnym sensie modelowym pokazem problemu dobra i zła. Mamy 3 opcje:
1) Bóg mówi, że nie wolno zrywać z drzewa poznania dobra i zła, bo to prowadzi do śmierci: "A tak przykazał Pan Bóg człowiekowi: «Z wszelkiego drzewa tego ogrodu możesz spożywać do woli, ale z drzewa poznania dobra i zła nie wolno ci jeść, bo gdy z niego spożyjesz, niechybnie umrzesz»" (Rdz 2,16-17)
2) Ewa mówi, że nie tylko nie wolno jeść, ale nawet dotykać: "Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli” (Rdz 3,3)
3) Wąż mówi, że to nieprawda: "Rzekł wąż do niewiasty: «Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło." (Rdz 3,4-5)
 
Te trzy opcje ciągle będą obecne w każdej sprawie, w której będziemy dyskutować o dobru i złu.
1) Zło to jest to, co przynosi szkodę człowiekowi.
Jeśli Bóg czegoś zakazuje, to dlatego, że to nie jest dobre dla człowieka. Bóg nigdy nie będzie zabraniał ludziom czegoś, co jest dobre. Co to byłby za kochający Ojciec, gdyby zabraniał dla samego zabraniania. Nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij i wszystkie inne przykazania są dlatego, że jak je człowiek złamie, zrobi sobie albo komuś krzywdę. Przykazanie Boże są w tym względzie bardzo podobne do praw naturalnych. Wkładasz rękę do wrzątku, to się poparzysz.
2) Człowiek często „dorabia teologię” i mówi, że Bóg zakazał czegoś, czego nie zakazał.
Ewa powiedziała, że Bóg zakazał nawet dotykać, a przecież Bóg zakazał tylko jeść. W tradycji żydowskiej tłumaczono to tym, że warto postawić ogrodzenie wokół przykazań, bo wtedy łatwiej będzie przykazania zachować. Jak nie dotknie, to przecież nie zje. Ale mówienie, że to Bóg tak mówi jest już naciąganiem, żeby nie powiedzieć kłamstwem. Dlatego najważniejszą rolą Kościoła jest to, żeby odczytywać właściwie wolę Bożą. Jeśli mówimy, że zła jest antykoncepcja, seks pozamałżeński i tej samej płci, in vitro, eutanazja, masturbacja czy zmiana płci, to musimy mieć pewność, że to jest złe, bo szkodzi to człowiekowi (czyli taka jest wola Boża). Jeśli tego nie jesteśmy pewni, możemy powiedzieć, że co prawda Bóg tego nie powiedział wyraźnie, ale my wymagamy więcej, czyli robimy takie ogrodzenie dla przykazań, żeby łatwiej było przykazania zachować.
3) Szatan będzie zawsze uważał, że to co jest złe, wcale nie jest złe. Cudzołóstwo to tylko seks. Kradzież, bo mi się należy. Ojca i matki nie trzeba czcić, jak sobie nie zasłużyli. Oszukiwać można i w sądzie, żeby sprawę wygrać, itd.
 
Sprawa jest szalenie ważna, ale niestety skomplikowana, bo: 1) nie wszystkie szkody są widoczne od razu, 2) pewne sprawy szkodzą człowiekowi lekko inne mocniej, 3) nie jesteśmy czasem w stanie stwierdzić na 100%, czy to jest zakaz rzeczywiście od Boga, czy tylko od Kościoła.
Oczywiście Kościół jako wspólnota ma prawo do swoich dodatkowych nakazów i zakazów, jak każda organizacja, i ma prawo wyciągać konsekwencje, bo przecież nikogo nie dziwi rzut karny, czy dyskwalifikacja sportowca. Jednak dla ludzi wierzących pozostanie na zawsze najbardziej palącym problemem pytanie, czy coś zakazuje Kościół, czy zakazuje Bóg. Bo jeśli zakazuje Bóg, to będzie szkodzić nawet jak się będzie poza Kościołem. Tak jak wkładanie ręki do wrzątku, będzie szkodziło bez względu na wiarę w Boga. A jeśli zakazuje tego tylko Kościół, to będzie jak w pandemii z brakiem masek w lesie. Mandat będzie boleć, ale innej szkody nie będzie.
 
Dlatego tak bardzo ważna jest teologia i tak bardzo ważna modlitwa za Kościół, byśmy nie mówili, że coś jest dobrem jak jest złem, ale byśmy też nie mówili, że coś zakazał Bóg, jeśli to zakazaliśmy tylko my, mając takie a nie inne wyobrażenie dobra i zła.
sobota, 25 luty 2023 00:00

W sprawie krytyki "The Chosen"

Jeszcze w zeszłym roku wypowiadałem się na temat filmu "The Chosen" w TVP, zachęcając do oglądania (18.12.2022 - "Między niebem a ziemią"). Proszony jednak z różnych stron, by odnieść się do krytyki filmu, skreślę parę słów.

 

1. Film nie musi się podobać. To tylko film. Jednym pomaga, innym nie. Skoro wielu współczesnym nie podobał się Jezus na żywo, tym bardziej nie dziwi, że nie będzie się podobał niektórym na filmie. Zwłaszcza, że nie musi. I zwłaszcza, że to nie Jezus, tylko aktor grający Jezusa!

 

2. Film musi zawierać słowa, dialogi, i sceny, których nie ma w Ewangelii. Na tym polega jego dodatnia wartość. A jeśli jest dłuższy, to tego musi być więcej. Przecież Ewangelię Marka można przeczytać w godzinę. Jak się chce zrobić serial, to nie 50%, nawet nie 80%, ale 95% będzie spraw pozabiblijnych. Naprawdę nie podobał się z tego względu hit oskarowy „Ben Hur” (1959), wcześniejsza „Szata” (1953), czy chociażby ostatni Exodus (2014)?

Jeśli boimy się wszystkiego, co nie jest w Ewangelii, to trzeba by zakazać wielu homilii, spalić „Jezusa z Nazaretu” nie tylko Brandstaettera. To prawda, że ktoś może uwierzyć, że Jezus jest tylko taki jak na filmie, bo są i ci, co myślą, że Oskar Schindler był takim dobrym jak na filmie, ale na to już nie poradzi. Jak ktoś nie chce poznać prawdy, to jej nie pozna. Czy jednak z lęku przed złą percepcją mamy zabronić kolędy: „Dobrze, żeś się Jezu pod Giewontem zrodził?”, albo oglądania obrazów biblijnych, na których więcej krajobrazu flamandzkiego niż Judei i Galilei? Jeszcze może spalmy ołtarz Wita Stwosza. Ludzi trzeba uczyć myślenia a nie usuwać coś, co myśleniu służy jak najbardziej. Pewno, że się uśmiecham, jak czytam teraz Ewangelię Mateusza, ale jak musiałbym być spłaszczony, żeby myśleć, że Ewangelista Mateusz był taki jak na filmie!

 

3. Film musi położyć akcent na to, co chce położyć. Tak samo robili Ewangeliści. Inaczej akcenty stawiał Mateusz, inaczej Jan. I tak jak nie można mieć pretensji do Łukasza, że dużo pisze o Maryi, tak do twórców filmu za to, że kobiety rzekomo odgrywają za wielką rolę. A przecież nie da się pomyśleć Ewangelii bez Maryi, Elżbiety, Marii Magdaleny, Marty i Marii, które odgrywają naprawdę kluczowe role. Z Podhala jestem i od dziecka wychowany na podziale męskich i kobiecych prac, ale kompletnie nie widzę, żeby w tym filmie rządziły przede wszystkim kobiety.

 

4. Film musi mieć takich aktorów jak społeczeństwo. W przedszkolu grają przedszkolaki, w Chinach skośnoocy, a w USA biali i czarni. Pewno Żydzi w czasach Jezusa nie byli ani tak biali ani tak czarni jak niektórzy na filmie, ale myślę, że wzrost i waga apostołów też była inna niż aktorów. Kolor włosów i ilość też. Już nie mówiąc o zębach.

 

5. Hitem jest zarzut, że Maryja nie przypominała Matki Bożej z Fatimy czy z innych objawień. Wystarczy popatrzeć na Matki Boskie w Polsce, żeby dojść do wniosku, że wszystkie nie mogą być podobne do Maryi, bo się bardzo różnią. W takim razie zdecydowana większość to obrazy i figurki przekłamane. Serio, mamy więc zakazać ich kultu? Człowieku rozumny! Nie idź tą drogą. W życiu musi być więcej myślenia niż uprzedzenia.

 

6. Zarzuca się, że na filmie Jezus sporo żartuje. Przypomniał mi się stary artykuł: „Czy Jezus się śmiał?”, w którym autor przekonuje, że Jezus płakał, bo mówi, o tym Ewangelia, a skoro nie mówi, że się śmiał, to się pewno nie śmiał. I jeszcze tenże autor tłumaczył dlaczego: bo nie ma się co śmiać na tym świecie!

To się nazywa projekcja. Jak ktoś ma w sobie obraz Jezusa poważnego, to mu się będzie kłócił z obrazem filmowy. Tak samo wszyscy mamy obraz Jezusa szczupłego. A może był gruby? Niech ktoś spróbuje choćby znaleźć krzyż z otyłym Jezusem. Też byśmy się dziwili chociaż guzik wiemy na temat jego wagi.

 

7. Zarzuca się, że Jezus neguje tradycję i władzę. Negował, to znaczy krytykował i to jeszcze surowiej niż na filmie (może będzie pod koniec).

 

8. Zarzuca się, że Jezus w odc. 6 mówi, że jego ojciec mieszka w niebie i mówi to o św. Józefie, który nie mógł być jeszcze w niebie, bo jeszcze Jezus nie umarł. Ciekawa sprawa, bo jak powiedział do łotra „dziś ze mną będziesz w raju”, to jak mógł być w raju w Wielki Piątek? Tak przed Wielkanocą można? A ten biedak, co leżał na łonie Abrahama z przypowieści Jezusa to gdzie był, jak nie w raju? A Henoch, co został wzięty do nieba? A ci, co w niebie się cieszą z jednego nawróconego jeszcze za życia Jezusa? Sprawa czasu i jak na czas patrzy Bóg będzie zawsze tajemnicą. I zawsze można powiedzieć: a może Jezus wiedział, że Józef już jest w niebie. Nie mógł? Na ilu pogrzebach słychać, że zmarły już jest w domu ojca, chociaż żaden mówiący nie ma szczególnych objawień.

 

9. Są jeszcze inne zarzuty, wielu nie doczytałem, wielu nie dosłyszałem, ale te wszystkie pewno mają jeden wspólny mianownik: jest do czego się doczepić. To prawda, ale to wynika tylko z tego, że ktoś szuka na filmie to, czego na filmie się nie szuka. Film to nie Kongregacja do Spraw Wiary. Aktor to nie Jezus. Scenariusz to nie Ewangelia. Odcinki to nie encykliki

Film ma być inspiracją, zachętą, pomostem do myślenia o Jezusie i Ewangelii. Jeśli komuś pomaga, to niech skorzysta, jeśli przeszkadza, to niech nie ogląda. I nie przeszkadza innym. Bo obrzydzać piękno gór z jakichkolwiek powodów nie jest ludzkie.

 

10. Są jeszcze ci, którzy starszą protestantyzmem, że niby po filmie, katolicy staną się protestantami albo mormonami. Według tej logiki Judasz by się nie powiesił, gdyby nie został uczniem Jezusa. Ale chyba to nie argument za tym, że bycie uczniem Jezusa prowadzi do samobójstwa?

22.02.2023

 

Nie sądziłem, że wpis z ubiegłego tygodnia wywoła tyle reakcji. Dziękuję za wszystkie komentarze i opinie, które zachęcają, by sprawę podjąć jeszcze raz, daj Boże, bardziej systematycznie.

 

Po pierwsze, chociaż nie wpływa to na treść opinii, może błędem było to, że nie zaznaczyłem na początku, że mój wpis był bezpośrednią reakcją na zdanie o. Wojciecha Drążka, z 15.02.2023 r.: „Jedno z najbardziej tragicznych zdań, które znalazły się w naszym religijnym przekazie o Bogu, brzmi: ‘Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze’. To zdanie zniszczyło życie bardzo wielu ludziom.”

https://deon.pl/wiara/bog-jest-sedzia-sprawiedliwym-to-zdanie-zniszczylo-zycie-bardzo-wielu-ludziom,2418965

Taka myśl  nie jest odosobniona i pojawia się w przestrzeni publicznej od kilkunastu lat, a że budzi niezmiennie moje zdziwienie, stąd mój wpis.

 

Po drugie, w sprawach wiary zawsze były różnice interpretacyjne, stąd pewna różnorodność jest konieczna. Np. św. Paweł pisze o usprawiedliwieniu z wiary, a nie z uczynków, a św. Jakub o tym, że wiara bez uczynków jest martwa. Obaj powołują się zresztą na ten sam przykład Abrahama. Paweł: „Jeżeli bowiem Abraham został usprawiedliwiony dzięki uczynkom, ma powód do chlubienia się, ale nie przed Bogiem” (Rz 4,2). Jakub: „Czy Abraham, ojciec nasz, nie z powodu uczynków został usprawiedliwiony, kiedy złożył syna Izaaka na ołtarzu ofiarnym?” (Jak 2,21)

Dlatego nie ma się co dziwić, że i dziś patrzymy na pewne sprawy trochę inaczej.

 

Po trzecie, to nie jest problem „polskiego potworka teologicznego”. Nie dyskutujemy tu o zasadności ujmowania prawd wiary w sześć głównych. Mówimy o prawdzie „Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza a za złe karze”, która znajduje się np. w powszechnym Katechizmie św. Piusa X (1912), nie jest wcale wymysłem polskim (zob. J. Królikowski, Sześć prawd wiary. Geneza i niektóre aspekty treściowe) i teologicznie jest poprawna z całą nauką katolicką zawartą w Piśmie Świętym jak i Magisterium Kościoła od Soboru Konstantynopolitańskiego do wyznania wiary Pawła VI (por. przypis do KKK 1035). Do tego jeszcze dochodzą objawienia świętych. Jak to mówi ks. Królikowski, ta prawda wiary nie jest kontrowersyjna, tylko niewygodna.

 

 

Po czwarte, problem w głównej mierze tkwi w rozumieniu słowa „kara”. Dla mnie, jak i dla wielu innych „kara” to jest po prostu konsekwencja. Są konsekwencje złamania prawa naturalnego (wkładam rękę do wrzątku), są też konsekwencje złamania innych praw (stąd mandat karny). Zdanie Bóg za dobre wynagradza a za zło karze jest stwierdzeniem, że Bóg sprawiedliwie urządził świat i wszystko ma swoje konsekwencje.

Wielu jednak rozumie dzisiaj słowo „kara” jako objaw zemsty, czy emocjonalnej reakcji, stąd nie chcą takiego Boga. Nawet pojawia się rozróżnienie, że dzieci nie należy karać tylko stosować konsekwencje. Jeśli złamie jakieś reguły, to nie należy je karać, tylko konsekwentnie np. zabronić grania na kompie przez jeden dzień. Tylko, że w istocie przecież to jedno i to samo!

W języku polskim słowo „kara” używa się na wiele sposobów i wcale nie jest określeniem zemsty. Prawo karne to nie prawo mściwe. Mandat karny to konsekwencja złamania prawa. Są kary w prawie kościelnym jest nawet i rzut karny.

O karze mówi Jezus: „Tak na to plemię spadnie kara za krew wszystkich proroków, która została przelana od stworzenia świata” (Łk 11,50). Mówi też o niej w Kazaniu na Górze, najbardziej miłosiernym tekście Objawienia: „A Ja wam powiadam: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. A kto by rzekł swemu bratu: Raka, podlega Wysokiej Radzie. A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego” (Mt 5,22).

O idei kary mówi Sobór Watykański II: „Ponieważ nie znamy dnia ani godziny, musimy w myśl upomnienia Pańskiego czuwać ustawicznie, abyśmy zakończywszy jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota, zasłużyli wejść razem z Panem na gody weselne i być zaliczeni do błogosławionych i aby nie kazano nam, jak sługom złym i leniwym, pójść w ogień wieczny, w ciemności zewnętrzne, gdzie "będzie płacz i zgrzytanie zębów”. („Lumen Gentium” 48)

O karze mówi papież Paweł VI: „Objawienie Boże poucza nas, że grzechy pociągają za sobą kary nałożone Bożą świętością i sprawiedliwością, a zmywane są czy to na tym świecie przez cierpienia, dolegliwości i trudy tego życia, a zwłaszcza przez śmierć, czy to również przez ogień i męki, albo kary oczyszczające w przyszłym wieku. Wierni przeto zawsze byli przekonani, że na złej drodze życia napotyka się wiele przeszkód i że jest pełna niedogodności, ciernista i szkodliwa dla tego, kto nią kroczy” („Indulgentiarum doctrina”, 1967, pkt 2).

O karze wspomina też aktualny Katechizm Kościoła Katolickiego: „Nauczanie Kościoła stwierdza istnienie piekła i jego wieczność. Dusze tych, którzy umierają w stanie grzechu śmiertelnego, bezpośrednio po śmierci idą do piekła, gdzie cierpią męki, „ogień wieczny”. Zasadnicza kara piekła polega na wiecznym oddzieleniu od Boga; wyłącznie w Bogu człowiek może mieć życie i szczęście, dla których został stworzony i których pragnie” (1035)

 

Po piąte, zarzuca się tym, którzy myślą podobnie do mnie, że mówienie o karze powoduje, że ludzie mają zły obraz Boga i służą Bogu tylko ze strachu. Nie zgodzę się z tym, jako generalną zasadą. To jest pewno sprawa indywidualna. Osobiście z jednej strony chociaż od dziecka znałem prawdę wiary, o Bogu który nagradza i karze, nigdy nie wpływało to na myślenie, że Bóg nie jest miłością. Od dziecka dorastałem w świecie, gdzie były kary i nagrody. Bałem się czasem rodziców, czasem nauczycieli, czasem milicjantów, czasem obcych, czasem Boga, ale to nie przeszkadzało doświadczyć z ich strony miłości i troski.

To, że za zabójstwo mamy, spotka mnie kara więzienia, wcale nie oznacza, że boję się mamy albo prokuratury! Kocham ją i doświadczam miłości z jej strony, pomimo świadomości ewentualnej kary!
To że wiem, że mogę zginąć w górach, wcale nie oznacza, że boję się gór, że mam traumę, kiedy jadę w Tatry, chociaż dwóch bliskich księży tam zginęło! Cieszę się każdym wyjściem i kocham ten kawałek świata, pomimo świadomości zagrażających niebezpieczeństw!

To, że wiem, że mogę znaleźć się w piekle, wcale nie oznacza, że ze strachu nie odchodzę do Boga! Kocham Go, doświadczam Jego miłości, jestem nawet pewny zbawienia (zgodnie z katolicką nauką), pomimo świadomości ewentualnej kary, konsekwencji, niebezpieczeństwa, czy jak kto to nazwie!

 

Po szóste, nie zgodzę się z tym, że Bóg jest sędzią w całkowicie inny sposób niż ludzie. Sam Bóg mówi do nas: „Świętymi bądźcie, bo ja jestem święty” (Kpł 19,2), „Bądźcie doskonali jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5,48). Św. Paweł pisze do Efezjan: „Bądźcie więc naśladowcami Boga” (Ef 5,1) czy do Tesaloniczan: „Staliście się naśladowcami naszymi i Pana” (1 Tes 1,6).

Bóg jest oczywiście inny od ludzi, ale jeśli stworzył nas na swój obraz i podobieństwo, jeśli stał się człowiekiem i dał nam przykład życia („Dałem wam bowiem przykład, abyście i wy tak czynili, jak Ja wam uczyniłem - J 13,15; „To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem” - J 15,12), to również dlatego, żebyśmy od niego uczyli się być sędziami. Jeśli Bóg jest miłosierny w ten sposób, że wszystkim wybacza bez karania, to powinniśmy w takim sam sposób być miłosierni. Bo inaczej spełnią się słowa Jezusa: „Jeśli nie przebaczycie ludziom, Ojciec wasz nie przebaczy wam także waszych przewinień.” (Mt 6,15). Jeśli zaś widzimy, że nawet Jezus mówi: „Idźcie precz ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, przygotowany diabłu i jego aniołom! Bo byłem głodny, a nie daliście Mi jeść” (Mt 25,41-42), powinniśmy się przejąć Jego słowami, bo to byłoby wstyd bardziej się przejmować zaleceniami WHO w sprawie pandemii niż Jezusa w sprawie piekła.

 

Po siódme, można by zmienić język i mówić o tym, że my sami siebie odrzucamy. Tak opisuje to np. Katechizm: „Przez odrzucenie łaski w tym życiu każdy osądza już samego siebie, otrzymuje według swoich uczynków i może nawet potępić się na wieczność, odrzucając Ducha miłości” (KKK 679), albo „Bóg nie przeznacza nikogo do piekła; dokonuje się to przez dobrowolne odwrócenie się od Boga (grzech śmiertelny) i trwanie w nim aż do końca życia” (KKK 1037). Sam to często stosuję, tylko że zaraz zjawią się następni, którzy powiedzą: Ja się nie prosiłem na świat, nie chcę wierzyć w Boga i nie zgadzam się z żadnymi tego konsekwencjami.

Nie mam obrazu Boga, który karze z zemsty czy się mści, jak mi wielu zarzuca, ale równie dobrze mogę zarzucić, że wielu nie wierzy w konsekwencje dobra i zła. A taka niewiara przecież może narobić większą szkodę ludziom niż strach przed rakiem.

 

Po ósme, był zarzut, że straszeniem ludzi nie zapewnimy świątyń. Tylko, że nie mówieniem prawdy nie zapełni się nieba, nawet gdyby świątynie były pełne. Mówienie o konsekwencjach nie jest straszeniem. Tak samo mówią napisy „palenie zabija” i wiele innych ostrzeżeń. A co do chęci, przecież wszyscy chcemy, żeby świątynie były pełne, ale jeszcze bardziej chcemy, żeby ludzie poznali prawdę, bo tylko ona prowadzi do zbawienia. Tak jak chcemy, żeby wszyscy byli zdrowi, ale nie będziemy udawać, że nie ma chorób śmiertelnych tylko dlatego, że komuś będzie przykro. Jezus wolał umierać odrzucony przez ludzi niż żyć długo i szczęśliwie karmiąc całe życie tysiące głodnych chlebem.

 

Po dziewiąte, ciekawe byłoby zbadanie, skąd biorą się zarzuty, że ta prawda wiary zniechęca do Boga, czy jest rzekomym przejawem myślenia tylko kategoriami uczynków prawa. Może się okazać, że opór przed Bogiem jako Sędzią bierze się stąd, że część ludzi, nie wierzy jak można pogodzić sąd z miłością, chociaż sami z miłością [to znaczy dla dobra innych] pewno nieraz osądzają. Część ludzi może boi się przyznać otwarcie, ale skrycie nie wierzy w piekło i dlatego ma odruch negatywny nawet na słowa Jezusa o potępieniu. Część może mieć jakiś naiwny obraz Boga, że mimo wszystkich draństw na ziemi, Bóg jakąś magiczną różdżką wsadzi wszystkich do nieba. I ani dramat śmierci Jezusa, ani Jego słowa o karze, ani lista grzechów św. Pawła, z powodu których nie odziedziczy się królestwa Bożego nie wydają się przekonywujące. Część też może bać się życia, które ma konsekwencje, bo ich konsekwencji w domu nie nauczono. I wydaje się im, że jakoś się uda. Część może być winą "socjalnego" myślenia, że się pewne sprawy należą za samo istnienie. Może być jeszcze bardziej prozaiczna przyczyna. Obraz własnych rodziców przerzucamy na Boga, a że metody wychowania się zmieniają, to i obraz Boży się zmienił. Bóg bowiem ma być na nasz obraz i podobieństwo.

 

Po dziesiąte, nie wiem, jak będzie po śmierci. Nie miałbym żadnej satysfakcji, gdyby ludzie byli w piekle. Głoszę często miłosierdzie i sam o nie będę prosił do końca życia. Ale byłbym nieuczciwym uczniem Jezusa, gdybym wprowadzał ludzi w błąd pomijając Jego słowa o karach czy konsekwencjach i udając węża z raju, który nie wiadomo czemu lubi mówić: „Na pewno nie umrzecie” (Rdz 3,4).

Konsola diagnostyczna Joomla!

Sesja

Informacje o wydajności

Użycie pamięci

Zapytania do bazy danych