O co
właściwie
nam chodzi?
strona ks. Wojciecha Węgrzyniaka

Wojciech Węgrzyniak
Pochodzę z Podhala a dokładnie z Mizernej. Jestem księdzem od 6 czerwca 1998 roku. Przez pierwsze 3 lata kapłaństwa byłem wikariuszem w Krakowie na os. Ruczaj. Potem wyjechałem za granicę.
Pięć lat spędziłem na studiach w Rzymie, trzy następne w Jerozolimie. Od października 2009 roku pracuję na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Moja specjalność to nauki biblijne a dokładniej Stary Testament. Mieszkam przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie, starając się pomagać również w duszpasterstwie.
Planowane rekolekcje
2013
Dla kapelanów Wojska Polskiego, Częstochowa, 23-26.09
WSD Radom, 3-8.12
Duszpasterstwo Akademickie, Kraków, U Dobrego, 15-18.12
Bęczarka, 20-22.12
2014
Duszpasterstwo Akademickie Most, wielkopostne, Wrocław, 5-8.03
Duszpasterstwo Akademickie u Brata, wielkopostne, Kraków, 30.03-2.04
Parafialne wielkopostne, Kwaczała, 6-9.04
Kapłańskie, Ziemia Święta, sierpień/wrzesień
WSD Łomża, koniec września
Parafialne - Niepołomice, koniec października
2015
Rekolekcje o Słowie Bozym, Krościenko, ferie zimowe (5 dni)
Parafialne wielkopostne - Kraków - św. Jadwigi
Parafialne adwentowe - Jaworzno-Szczakowa
2016
Parafialne wielkopostne - Chrzanów-Kościelec
2017
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Sułkowice
2018
Parafialne wielkopostne (V Niedz. Wlk.Postu)- Nowy Targ, św. Katarzyny
Wygłoszone rekolekcje
1998
Parafialne wielkopostne – Kwaczała, marzec
ONŻ O st. - Bystra Podhalańska, sierpień
1999
ONŻ I st. - Babice, lipiec
Ewangelizacyjne - Młoszowa-Chrzanów, październik
2000
Misje parafialne - Kraków, Piaski Nowe, 26.03-2.04 (wraz z ks. Janem Nowakiem)
ONŻ II st. - Groń, lipiec
Dla młodzieży - Kraków, Kurdwanów, 24-27.09
Parafialne adwentowe - Niegowić, grudzień
2001
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
Parafialne wielkopostne - Frydman, marzec
Dla Liceum Męskiego oo. Cystersów - Kraków, Szklane Domy, 9-11.04
ONŻ III st. (ogólnopolskie) - Kraków, lipiec
2002
ONŻ O st. - Osieczany, lipiec
2003
Parafialne wielkopostne - Dębno, 13-16.04.2003
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 17-20.12
Parafialne adwentowe – Krempachy, 20-23.12
2004
Dla I LO w Krakowie, marzec
Parafialne wielkopostne - Niedzica, 28.03-31.03
Parafialne wielkopostne - Raba Wyżna, 4-7.04
Parafialne adwentowe - Kraków, Prądnik Czerwony (Jana Chrzciciela), 19-22.12
2005
Parafialne wielkopostne - Nowy Targ, św. Katarzyny, 12-18.03
Parafialne wielkopostne - Dębno, marzec
2006
Dla szkół średnich w Wieliczce, marzec
Dla inteligencji - Myślenice, marzec
Parafialne wielkopostne - Harklowa, kwiecień
2009
Parafialne adwentowe - Kraków, os. Ruczaj, 12-15.12.2009
Dla Stowarzyszenia Civitas Christiana - Kraków, Łagiewniki, 4.12.2009
2010
Parafialne wielkopostne - Kacwin, 17-20.02
Dla VIII LO w Krakowie, 8-10.03
Dla młodzieży i nie tylko - Kraków, kościół Miłosierdzia Bożego, 9-11.03 (pomoc włoskiej Szkole Ewangelizacji „Sentinelle del Mattino di Pasqua”)
W Bazylice Mariackiej (Parafialne wielkopostne i dla Bezdomnych), Kraków, 21-26.03
Dla pracowników nauki - Kraków, św. Anna, 28.03-1.04
Misje parafialne - Prostyń, 22-31.05
Dla przygotowujących się do Bierzmowania i młodzieży – Nowy Targ, 8-10.09
WSD Hosianum - Olsztyn, 27-29.09
Dla katechetów – Sokołów Podlaski, 15-17.10
Dla katechetów – Nurzec Stacja, 26-28.11
Dla rodziców - Kraków, Biały Prądnik (u ss. Duchaczek), 6-8.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego adwentowe – Warszawa, św. Anny, 12-15.12
2011
Dzień skupienia - WSD XX. Sercanów w Stadnikach, 19-20.01
Misje parafialne - Leńcze, 6-13.02
Dla Duszpasterstwa Akademickiego wielkopostne "Daj się zaprzęgnąć" - Kraków, św. Anny, 10-13.04.
Dzień skupienia "Między kobietą a Panem Bogiem" - WSD XX. Saletynów w Krakowie, 28-29.05.
Z okazji jubileuszu 500-lecia parafii p.w. Trójcy Świętej w Prostyni, 18-20.06.
WSD Drohiczyn, 28.09-2.10.
Kapłańskie - Ziemia Święta, 3-12.11
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 20-21.11
Parafialne adwentowe - Kraków, MB Ostrobramskiej, 11-13.12
2012
WSD Kraków, 21-25.02
Parafialne wielkopostne - Kraków, Dobrego Pasterza, 25-28.03
Dla kapłanów rocznika święceń 1982, Maniowy 9-12.04
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Maniowy, 17-20.05
Dla katechetów diec. Bielsko-Żywieckiej - Pogórze, 29.06-1.07
WSD Katowice, 26-30.09
Parafialne, przed peregrynacją Obrazu Jezusa Miłosiernego - Chrzanów, św. Mikołaja, 4-7.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 15-17.11
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.12
Dla Duszpasterstwa Akademickiego, adwentowe - Radom, 9-12.12
2013
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zakopane, 7-9.02
Parafialne wielkopostne - Linz, 15-17.02
Dzień skupienia - Wiedeń, 17.02
Dla pedagogów i wychowawców - Kraków, Bazylika św. Floriana, 18-20.02
Dla katechetów archidiec. Krakowskiej - Zembrzyce, 7-9.03
Parafialne wielkopostne - Katedra Wawelska, 24.02/3.03/10.03
Duszpasterstwo Akademickie - Kraków, św. Szczepan, 10-13.03
Dla nauczycieli - Kielce, 14-16.03
Dla Sióstr Urszulanek - Rybnik, 1-3.05
Dla XX. Chrystusowców z Misji Polskiej - Bochum, 8.06
Życiorys
(z 24.02.2011 na potrzeby nostryfikacji dyplomu doktorskiego)
Urodziłem się 21 marca 1973 w Niedzicy jako najmłodsze dziecko Władysława Węgrzyniaka i Wiktorii z domu Zązel. W latach 1973-1977 mieszkałem w Maniowach a następnie w Mizernej, gdzie część rodziny mieszka do tej pory.
Po ukończeniu w 1988 roku Szkoły Podstawowej w Kluszkowcach uczęszczałem do I LO im. Seweryna Goszczyńskiego w Nowym Targu. W roku szkolnym 1990/1991 zakwalifikowałem się do III stopnia XVII Olimpiady Geograficznej, natomiast w roku 1991/1992 zostałem finalistą XVIII Olimpiady Geograficznej i I Olimpiady Nautologicznej oraz dotarłem do II stopnia Olimpiady Historycznej.
Egzamin dojrzałości uzyskałem w 1992 r., po czym wstąpiłem do Archidiecezjalnego Wyższego Seminarium Duchownego w Krakowie, rozpoczynając tym samym przygotowanie do kapłaństwa i studia na Papieskiej Akademii Teologicznej.
Święcenia diakonatu otrzymałem 8 maja 1997 roku w Skomielnej Białej. Zgodnie z wytycznymi formacji seminaryjnej ostatni rok przed święceniami kapłańskimi spędziłem w Kwaczale, ucząc religii w szkole podstawowej i pomagając w parafii jako diakon.
W 1998 roku uzyskałem magisterium z teologii na podstawie pracy napisanej pod kierunkiem o. Augustyna Jankowskiego OSB zatytułowanej Κoinonia z Bogiem w Pierwszym Liście Jana Apostoła. W tym samym roku, 6 czerwca otrzymałem święcenia kapłańskiego z rąk kard. Franciszka Macharskiego.
W latach 1998-2001 pełniłem funkcję wikariusza w par. Zesłania Ducha Świętego w Krakowie na os. Ruczaj, m.in. ucząc religii w Szkołach Podstawowych 151 i 158 oraz w Gimnazjum nr 23. W roku akademickim 2000/2001 odbyłem studia licencjackie na Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie zwieńczone tytułem licencjata z teologii ze specjalnością biblijną. Praca magisterska została uznana za licencjacką. Promotorem był o. Augustyn Jankowski OSB.
W latach 2001-2006 studiowałem w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie. W roku akademickim 2003/2004 byłem reprezentantem studentów Europy Środkowo-Wschodniej oraz członkiem senatu akademickiego tegoż instytutu. W czerwcu 2004 uzyskałem stopień licencjata z nauk biblijnych. Teza zatytułowana "En aletheia kai agape" (2 Gv 3). Richiamo al duplice comandamento nella lettera del Presbitero alla Signora eletta (“W miłości i prawdzie [2 J 3]. Wezwanie do podwójnego przykazania w liście Prezbitera do wybranej Pani”) została napisana pod kierunkiem Johannesa Beutlera SJ.
W latach 2004-2006 kontynuowałem studia w Papieskim Instytucie Biblijnym w Rzymie przygotowujące do doktoratu.
Od maja do lipca 2006 pracowałem w Sekretariacie Kardynała Metropolitalnej Kurii w Krakowie.
W październiku tego samego roku rozpocząłem studia doktoranckie we Franciszkańskim Studium Biblijnym w Jerozolimie, zamiejscowym Wydziale Nauk Biblijnych i Archeologii Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie (Pontificia Universitas Antonianum. Facultas Scientiarum Biblicarum et Archaeologiae). W 2007 roku uzyskałem status Candidatus ad Doctoratum i rozpocząłem pracę nad tezą doktorskiej pod kierunkiem prof. Alviero Niccacci OFM (SBF, Jerozolima) i prof. G. Barbiero SDB (PIB, Rzym). Praca doktorska zatytułowana Lo stolto ateo. Studio dei Salmi 14 e 53 (“Głupi ateista. Studium Psalmów 14 i 53”) została obroniona 30 stycznia 2010 roku. Oprócz wspomnianych dwóch moderatorów, recenzentami pracy doktorskiej byli M. Pazzini OFM (SBF, Jerozolima) i A. Mello (SBF, Jerozolima). Ekstrakt pracy doktorskiej został opublikowany w lutym 2010 w Jerozolimie przez wydawnictwo Franciscan Press. Na tej podstawie uzyskałem dyplom Doktora Nauk Biblijnych i Archeologii, zatwierdzony przez władze Papieskiego Uniwersytetu Antonianum w Rzymie dnia 25 maja 2010 roku.
W czasie moich studiów zarówno w Rzymie jak i w Jerozolimie uczestniczyłem w różnych kursach językowych: jęz. włoskiego w Rzymie; jęz. angielskiego w Leicester, Maynooth, Londonie i Nowym Jorku; jęz. niemieckiego w Bonn i Salzburgu oraz jęz. francuskiego w Lyonie i w Angers. Ponadto w czasie wakacyjnym pomagałem w różnych parafiach i wspólnotach religijnych. Przede wszystkim we Włoszech (Roccagorga, Spadafora, Borgo san Donato, Pieve i Maresso), w Anglii (Leicester, Kirkham, Louth, Skegness i Londyn), w USA (Chicago i Nowy York), w Niemczech (Wesseling i Traunstein), we Francji (Lyon) a także w różnych parafiach na terenie Polski, gdzie wygłosiłem kilkanaście rekolekcji parafialnych.
Od 1 października 2009 roku zostałem zatrudniony na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie na stanowisku asystenta w Katedrze Egzegezy Starego Testamentu. Rok później zacząłem pełnić funkcję opiekuna Samorządu Studenckiego oraz opiekuna I roku teologii o specjalności katechetyczno-pastoralnej. W 2011 zostałem adiunktem tej samej katedry.
Od 2009 roku należę do Stowarzyszenia Biblistów Polskich.
Poza publikacją kilku artykułów z dziedziny biblijnej, wygłosiłem referaty na sympozjach w Krakowie (Łagiewniki, wrzesień 2008; UPJPII, kwiecień 2010), w Płocku (WSD, listopad 2009), w Lublinie (KUL, sierpień 2010) oraz wziąłem udział w konferencji naukowej na temat Księgi Psalmów w Oxfordzie (wrzesień 2010). Ponadto opublikowałem 4 tomy homilii i kazań.
Od końca września 2009 roku zamieszkałem przy Kolegiacie św. Anny w Krakowie z zadaniem pomocy duszpasterskiej w parafii, należąc jednocześnie do grupy trzech wykładowców z UPJPII, którzy zostali skierowani przez Metropolitę do sprawowania pieczy nad duszpasterstwem pracowników nauki miasta Krakowa.
W 2010 zostałem wybrany członkiem Rady Kapłańskiej Archidiecezji Krakowskiej.
Bóg, który się wychyla
EksHom XII 2010
Wszyscy zachwycają się Luce del mondo. Wywiad Seewald’a z Benedyktem XVI jest po prostu niesamowity. Ja zachwycę się w tym komentarzu tylko jednym szczegółem – mottem tej książki, czyli fragmentem psalmu 53.
Pomijając małą nieścisłość, bo wydawca włoski podaje, iż cytuje słowa Ps 53,1-5, a w rzeczywistości chodzi o Ps 53,2-5, i pomijając fakt, że psalm ten był przedmiotem mojej pracy doktorskiej, cytat ten przekazuje genialną myśl zwłaszcza jeśli chodzi o wersety drugi i trzeci:
Głupiec myśli: Nie ma Boga.
Zepsuci są, popełniają ohydne czyny:
nie ma nikogo, kto by czynił dobrze.
Bóg wychyla się z nieba w stronę synów ludzkich,
By zobaczyć czy jest ktoś mądry, ktoś kto szukałby Boga.
Sprawy mają się tak. Głupiec nie widzi Boga i robi, co mu się podoba. Jak na to reaguje Pan Bóg? Pan Bóg wychyla się z nieba. I to Boskie wychylanie się z nieba jest tu niesamowicie istotne. Otóż tekst hebrajski używa słowa hiszkif, które dosłownie znaczy „wygląda zza okna, wyziera”. A to dowodzi, że zanim Bóg się wychylił zza niebieskiego okna, nie mógł być widoczny. Kiedy więc głupiec myśli, że nie ma Boga, nie myśli źle. Patrzy się bowiem na niebo i nie widzi nic. Dlatego postępuje tak jakby nie było żadnego Boskiego Sędzi. Bóg nie gani głupca za to, że ten nie widzi Boga.
Bóg wychyla się, staje się widoczny i patrzy na ludzi, by zobaczyć, czy jest na ziemi ktoś kto jest mądry. A mądry to nie taki, który mówi, że Bóg jest wtedy kiedy Boga nie ma. Mądry szuka Boga, kiedy Bóg jest schowany za niebiańskim oknem. Bóg nie szuka człowieka, który by mówił „Bóg jest” i nie nazywa mądrym kogoś, kto mówi „Bóg istnieje”. Bo mówić, że Bóg jest, kiedy jest widoczny każdy „głupi” potrafi. Mądrość to nie jest rejestr oczywistości. Mądrość to jest szukanie nieobecnego.
Motto nie jest przypadkowe. I to podwójnie. Po pierwsze, Ojciec Święty jawi się w całym wywiadzie jako mędrzec, który jest genialnym przykładem nieustannego poszukiwania Boga w rzeczywistości, w której inni Go nie widzą. Po drugie, cytat ten jest wezwaniem ludzi do porzucenia głupoty, która kwestionuje zanim sprawdzi. Człowiek mądry to człowiek szukający tego czego czasem naprawdę nie ma…
Homo Sapiens to Homo Quaerens.
Kłamstwo prezbiterialne
EksHom XI 2010
W środę, 17 listopada, Gazeta Wyborcza opublikowała tekst „Katolicy zakładają kościoły bez księży”. Chodzi o Belgię i Holandię, gdzie powstają parafie, w których wierni - mężczyźni i kobiety - sami odprawiają msze i udzielają sakramentów. Oczywiście mimo sprzeciwu Watykanu. Sprawę tę omawia również środowy New York Times, tłumacząc to zjawisko dramatycznie małą liczbą powołań.
I to chciałbym nazwać kłamstwem prezbiterialnym. Właśnie to. Mówienie, że na świecie brakuje księży.
Nie robiłem wyczerpujących badań, podzielę się zatem doświadczeniem, informacjami z Kościelnych statystyk i szczyptą chyba zdrowego rozsądku.
1. Doświadczenie.
Jako ksiądz odprawiałem msze św., mówiłem kazania, spowiadałem i przyglądałem się życiu Kościoła we Włoszech, Anglii, Francji, Niemczech, Stanach Zjednoczonych, Irlandii, Ukrainy i Izraela. Nigdzie nie spotkałem księży, którzy musieliby spowiadać kilka godzin dziennie, odprawiać kilka mszy św., albo spędzać całe godziny na odpowiadanie ludziom na pytania dotyczące wiary. Nigdzie. Co więcej. W takiej przykładowej angielskiej parafii Louth (diecezja Notthingam), ksiądz odprawia jedną mszę św. w niedzielę, na którą przychodzi około 100 osób, on zna ich wszystkich po imieniu i ma czas na taki kontakt z wiernymi, o jakim ja w Polsce nawet sobie pomarzyć nie mogę.
2. Statystyki.
We wszystkich diecezjach europejskich na jednego księdza przypada średnio 800 do 2000 katolików. I to niekoniecznie praktykujących. Pod tym względem „najgorsza” sytuacja jest w Ameryce Południowej, gdzie liczbę tą trzeba nieraz pomnożyć nawet trzykrotnie.
Żadna jednak europejska diecezja nie jest w gorszej sytuacji od diecezji polskich. To fakt, że pracują tam księża starsi. Ale faktem jest również to, że w żadnej parafii w Belgii czy Holandii na jednego pracującego księdza nie przypada więcej praktykujących ludzi niż to ma miejsce w Polsce. Jeśli ktoś mówi, że brakuje tam księży, to niech powie też uczciwie, że tam brakuje dla nich pracy, czyli brakuje przede wszystkim ludzi.
3. Zdrowy rozsądek?
Powołanie zależy od Boga. Tak przynajmniej było zawsze w Biblii. Również liczba i miejsce. Gdyby Bóg chciał, żeby więcej ludzi zostało księżmi w Holandii, to by sobie poradził. Skoro Szawła potrafił zaskoczyć pod Damaszkiem, to i Amsterdam nie jest dla Niego problemem. Modlić się o powołania, to wierzyć, że Bóg jest ich dawcą. Mówić, że ich jest mało, to nie wierzyć w Opatrzność.
Wierzę gorąco w to, że jest tylu księży, ile Pan Bóg chce.
A prawdziwym problem Kościoła jest to, co my z nimi potem robimy…
Basta
EksHom XI 2010
Wtorek rano. Samolot Kraków-Rzym. Linie lotnicze Ryanair.
Najpierw oczywiście instrukcje bezpieczeństwa. Potem pytanie o napoje i zakąski. Następnie pokładowa sprzedaż kosmetyków. I nie tylko. Kolejnym punktem loteria. Do wygrania nawet milion euro. Może jednak, ktoś chce się coś napić, więc jeszcze raz informacja o napojach i zakąskach. Jeszcze jednak trzeba zareklamować karty telefoniczne. No i nowość programu, czyli papierosy bezdymne. Prawa nie złamie. Najwyżej palacza.
I to wszystko w trzech językach: angielskim, włoskim i polskim. Szacunek do stewardessa.
Kiedy jednak kończył reklamować cudowne papierosy, jakiś Włoch nie wytrzymał i krzyknął mocny głosem: BASTA! [Dosyć!] BASTA! Powiedział na głos to, co może i większość myślała: Basta! Bo nawet nie można się zdrzemnąć…
To fakt, że biznes musi się rozwijać. To fakt, że chce się zarobić więcej i więcej. Ale czy poza prawną nie istnieje żadna granica, której zdrowy rozsądek nie powinien przekroczyć?
Dwa tygodnie temu dostaję telefon. Z banku. Martwią się, bo klient nie był u nich już kilka miesięcy. „Ale teraz ja nie mam żadnego interesu jechać do Nowego Targu!” Nieważne. Powinienem pojawić się w banku. Pojechać 80 km do swojego oddziału. Bo pani będzie miała kontrolę czy umie nakłonić klienta do systematycznych wizyt…
Podobna sytuacja w parafii. Lecę do telefonu, bo może ktoś księdza potrzebuje. Tak! Nawet wielu księży. Bo to znowu jakaś reklama albumu. Albo Bóg wie jeszcze czego. Potrzebują bardzo wielu klientów...
Trudno pisać o uczuciach. Ale czuję, że jesteśmy coraz mniej wolni. Że wolność innych zniewala moją. Już nie wspomnę o Facebooku, Naszej Klasie, iPodach czy komórkach. Gdzie moja wolność zniewala moją wolność.
Pozostają dwa wyjścia, albo raczej dwie nadzieje:
Nauczyć się mówić „nie” sobie i innym.
Tworzyć i szukać miejsca, gdzie jedyną panią przestrzeni będzie cisza.
Oczywiście pozostaje jak zwykle i trzecie wyjście czyli ślepy zaułek:
Dać się zepchnąć do roli marionetek cudzych albo i własnych pragnień.
Po co?
EksHom XI 2010
Nie chcę pisać, po jakich rozmowach zrodziła się ta refleksja. Nie mogę. Było ich kilka i nie wszystkie w minionym tygodniu. Zresztą nie chodzi tylko o te rozmowy. Klimaty w przestrzeni kościelnej, naukowej czy politycznej rodzą refleksję, a dokładniej pytanie o sens dyskutowania…
Po co właściwie dyskutować? Po co w ogóle rozmawiać? Po co poświęcać czas na mówienie o swoich racjach i słuchanie cudzych?
Można znaleźć przynajmniej cztery powody bezsensowności dyskusji.
1. Nie ma sensu dyskutować, kiedy chociaż jedna strona na argumenty reaguje emocjami. Człowiek, który nie jest w stanie argumentem odpowiedzieć na argument, nie jest stworzony do dyskusji, ale do rewolucji.
2. Nie ma sensu dyskutować, kiedy chociaż jedna strona uważa, że nie może niczego nauczyć się od drugiej. Człowiek, który nie umie słuchać drugiego, powinien pisać monologi - rodzajem klasycznego monologu jest testament - ale nie spotykać się z innymi.
3. Nie ma sensu dyskutować, kiedy chociaż jedna strona zakłada, że celem nie jest dochodzenie wspólne do prawdy, ale obrona własnej pozycji. Człowiek, który chce się okopać z każdej strony i nie daj Boże nie ruszyć się ze swojego miejsca, powinien pamiętać po Wszystkich Świętych, gdzie się znajdują tacy, którzy nie mogą się poruszać.
4. Nie ma sensu dyskutować, kiedy chociaż jedna strona zakłada, że w dyskusji ważniejszy jest dyskutant niż sprawa. Człowiek, który stawia siebie czy kolegów ponad sprawę, powinien chodzić na kawę do kolegów, a nie pojawiać się w przestrzeniach, gdzie prawda ma wyzwalać człowieka a nie człowiek prawdę.
Po co więc dyskutować? Po co udawać, że nam chodzi o sprawę? Po co tracić czas i emocje na spotkania z ludźmi, którzy nie chcą być ludźmi?
„Nie jest dobrze, żeby człowiek był sam – powiedział Bóg – uczynię mu zatem odpowiednią pomoc”.
Gdyby Bóg nie chciał, byśmy byli dla siebie pomocą, Boskim darem w dochodzeniu do Prawdy, zakończyłby stworzenie na tym etapie, na którym w raju był tylko Adam i zwierzęta. Wszystkie pochodziłyby do niego, on czułby się jedyny i wyjątkowy, i może nawet by mu to odpowiadało, że żadne zwierzątko nie potrafi nie zgodzić się z jego jedynym ludzkim zdaniem.
Jeszcze raz o rozdziale
EksHom X 2010
Ostatnio trochę żartem, dziś bardziej refleksyjnie. Cztery myśli w sprawie rozdziału Kościoła od Państwa.
1. Można być za i przeciw. Jak zawsze. Albo i całkiem obok. Jednak bez względu na osobiste preferencje, trudno nie zauważyć, że powracająca dyskusja o relacjach państwo-Kościół jest świetną okazją do postawienia głębszego pytania: co to jest państwo? co to jest Kościół? Czy my mamy jasno określoną wizję państwa i Kościoła? A jeśli tak, to skąd wiemy, że ta wizja jest najlepsza, najwłaściwsza albo nawet jedyna?
2. Powtarza się często, że państwo ma być światopoglądowo neutralne a Kościół może myśleć, co myśli. Idea piękna. I na tym koniec. Weźmy na przykład sprawę edukacji seksualnej w szkole. W jaki sposób państwo przygotuje podręczniki i będzie chciało wychować młode pokolenie? Czy nie będzie w ogóle mówić o środkach antykoncepcyjnych? Nie będzie w ogóle na tych lekcjach mowy o aborcji? Co to jest w ogóle neutralność światopoglądowa? Kto ma neutralne zdanie na temat eutanazji czy niszczenia embrionów? Czy da się tak samo neutralnie uczyć historii w Polsce, Rosji i w Niemczech? Czy nauczyciel religioznawstwa jest w stanie być neutralnym?
Jestem w tym względzie sceptykiem. Wydaje mi się, że życie jest raczej meczem w piłkę niż piciem herbatki z różnymi gośćmi. W pewnych kwestiach nie da się być po prostu neutralnym.
3. Skoro państwo ma zapewnić bezpieczne i godne życie dla wszystkich obywateli, idealnym rozwiązaniem byłoby zatem nie mieszanie się państwa do tych spraw, które są sporne ideologicznie. Idea może piękna. Ale na tym koniec.
Bowiem nawet gdyby zostawić naukę religii, etyki czy edukacji seksualnej poza systemem państwowym, to i tak zostaje szereg dziedzin, w których nigdy nie osiągnie się neutralności światopoglądowej. Zieleni będą bronić natury. Pacyfiście nie będą chcieć dawać kasy na wojnę. Zdrowi woleliby nie płacić za chorych. Bezdzietni nie mają ochoty wspierać przedszkola dla pociech z rodzin wielodzietnych. Ateiści będą przeciw symbolom religijnym w przestrzeniu publicznej a puryści przeciw publicznemu noszeniu krótkich sukienek.
4. W sprawie rozdziału Kościoła od państwa tak naprawdę są tylko dwie możliwości:
a) totalnie zabronić państwu mieszania się do życia obywateli a przez i to totalnie oddzielić państwo od Kościoła i to jest wizja Janusz Korwina Mikke.
b) żyć jakoś wspólnie, „jedni drugich brzemiona niosąc..”
90% czy choćby nawet 30% Polaków, którzy należą do Kościoła, przeżyje, nawet jeśli nie będzie religii w szkołach ani żadnej państwowej dotacji na działalność charytatywną czy edukacyjną Kościoła. Tylko wtedy jakim prawem, z moich pieniędzy płaconych w podatku, państwu będzie dofinansować takie sprawy, które są sprzeczne ze światopoglądem Kościoła?
Chcemy czy nie chcemy Europy?
EksHom IX 2010
W poniedziałkowym wydaniu Gazety Wyborczej pokazał się artykuł „Po co szpitalowi ksiądz na etacie, z pensją”. Pytani pracownicy szpitala w Bielsku-Białej mówią jednym głosem, iż ksiądz w szpitalu jest potrzebny, jego praca jest cenna dla wielu chorych, a niektórzy nawet zdrowieją szybciej umocnieni wiarą w Boską pomoc. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie to, że kapelani opłacani są z publicznych pieniędzy. Przy okazji jest mowa o cierpiących, którzy mieliby się lepiej, gdyby szpitalowi nie brakowało finansowych środków. Zamysł jest jasny: wzbudzić przekonanie, że państwo nie powinno płacić księżom za ich pracę.
Tak się składa jednak, że w tym samym numerze dostaje się pani minister Radziszewskiej za to, że swoimi poczynaniami robi z Polskę skansen Europy. Zamysł jest jasny: obronić mniejszości homoseksualne, wyśmiać tych, co myślą inaczej i pokazać, że cele jest jeden: aby było jak w Europie Zachodniej.
I tu się już gubię.
W zeszłym tygodniu byłem w Oxfordzie. Na międzynarodowej Konferencji na temat Psalmów wśród wielu naukowców było także kilku anglikańskich księży. Wszyscy opłacani z publicznych pieniędzy. Po debatach teologicznych uczestniczyliśmy w przepięknych Nieszporach, gdzie prym wiódł kapelan Worcester College. Kapelan opłacany z państwowych pieniędzy.
Dlatego się gubię.
Skoro bowiem Oxford leży w Europie Zachodniej a Anglia należy do najbardziej przodujących krajów i skoro tam wszyscy kapelani są opłacani z publicznych pieniędzy, to cel zmierzającej do Europy Polski powinien być jasny: opłacać z publicznych pieniędzy nie tylko kapelanów szpitala, ale każdego księdza!
Skoro w prawie europejskim nie można zatrudniać żadnego pracownika bez wypłacania mu przynajmniej minimum zarobkowego, to cel powinien być jasny: zatrudniać i płacić.
To jak jest w końcu: chcemy czy nie chcemy tej Europy Zachodniej?
Zasada lejka
EksHom IX 2010
Jak wygląda lejek każdy widział. I każdy wie, że cokolwiek płynnego rozleje się na górnej krawędzi lejka to prędzej czy później stoczy się owa ciecz siłą ciężkości w stronę wąskiego otworu. Nawet gdyby ktoś rozlał płyn na przeciwległych górnych krawędziach, to i tak z czasem płynąc w dół, ciecz przybliży się do siebie.
Zasada cieczy w lejku pasuje dosyć dobrze do niektórych sytuacji życiowych. Wystarczy zaobserwować o czym rozmawia dziewczyna zraniona przez chłopaka, chłopak porzucony przez dziewczynę. Jeśli rozmawia on/ona z przyjacielem to chociażby zaczynali rozmowę o położeniu geograficznym Sri Lanki, prędzej czy później zaczną mówić o tym, jak ich to boli i zadawać będą sobie pytanie „dlaczego”. To odnosi się również do ludzi chorych, czy ludzi, którzy przeżywają bardzo trudne chwile w życiu. To jednak odnosi się także do ludzi, którzy szczęśliwi po uszy chcą o tym mówić i tu, i tam, i wszędzie. Generalnie człowiek, który przeżywa mocne doświadczenie emocjonalne będzie wracał do swojego tematu siłą ciężkości przeżywanych emocji.
Problem jednak z zasadą lejka jest taki, że nie pomaga to nikomu, ani mówiącemu, ani słuchającemu. Można wysłuchać 20 razy tego samego opowiadania o tym, jaki to on był brutalny, ale i tak za dwudziestym pierwszym razem boleć będzie tak samo i rozwiązania nie będzie. Jedynym sposobem na sprawę jest odcięcie się od sprawy. Wyciszenie na przymus. No chyba, że jakaś nowa super idea wyssie ciecz z lejka i zapobiegnie zasadzie ciążenia.
Dyskusja o Krzyżu na Krakowskim Przedmieściu weszła już dawno w fazę zasady lejka. Już znamy opinie nie dwóch stron, ale stu tysięcy Polaków. Już wałkowało się argumenty za, przeciw i całkiem nie na temat. Mali i wielcy mówili o krzyżu. I nic. Nic lanie po ścianach lejka nie dało. Co kto próbował w innej części górnej ściany lejka rozlewać swoje idee, skutek był podobny, czyli nie było skutku.
Podobny problem Polska przeżywała w latach dziewięćdziesiątych dyskutując o aborcji. Już do tego stopnia wszyscy byli znużeni dyskusją, że pojawiły się prośby, również ze strony hierarchów do księży, by nie mówić o aborcji w Kościele, bo ludzie byli już totalnie dyskusją zirytowani.
Niech chcę dyskutować o krzyżu. Chcę tylko podzielić się wrażeniem, że w tym momencie potrzebujemy spokoju, a nie kolejnych słów. Spokoju, który wyssie lanie wody po lejku i pozwoli kiedyś na mądrą dyskusję, dyskusję, którą obecne emocje czynią po prostu niemożliwą.
Świetlica dla psów
EksHom IX 2010
W ubiegły wtorek Radio Plus podało informację o świetlicy dla psów w Krakowie. Pani, która przekonywująco mówiła o tej inicjatywie wyjaśniała, iż ośrodek ma pomóc właścicielom, którzy nie mają czasu lub możliwości wychowywać i szkolić swoich psów. Zauważono bowiem, że przyjaciele człowieka nudzą się, gdy ich właścicieli nie ma w domu i z tego powodu nie do końca czują się usatysfakcjonowani ze swojego losu. Mają lęk separacyjny, są często młode, więc rozpiera je energia a kiedy są w starszym wieku potrzebują przecież troskliwej opieki. W świetlicy znudzony i nieszczęśliwy pies będzie miał całą gamę zajęć i to jeszcze pod fachową opieką: kurs bycia posłusznym, nabywanie umiejętności witania się z obcymi w czasie spaceru czyli psi savoir vivre, a nawet leżakowanie! Relaks. Dokształcanie. Poznawanie świata. Socjalizacja. Dzięki tym zajęciom dla psiaków właściciele ulubieńców wracając do domu będę mogli przywitać się ze szczęśliwym, wychowanym, zrelaksowanym i usatysfakcjonowanym ze swojego życia pupilem.
W ten sam wtorek portal gazeta.pl podał informacje, że na świecie co 6 sekund umiera dziecko. Z głodu.
Nie chodzi mi o tanie i płytkie zestawienie. Bo również dobrze można by z informacją o głodujących zestawić koszty kampanii wyborczych czy niektóre zabawki niektórych duchownych. Chodzi o pytanie czy czasem my za dużo nie robimy tego co „możemy” zamiast tego cośmy „powinni”?
Świetlica dla psów w Krakowie - zresztą nie jedyna w Polsce - i troska o to, by psiaki czuły się usatysfakcjonowane jest rzeczą dobrą sama w sobie: choćby nawet dlatego, że da pracę i chleb niejednej osobie, nie mówiąc już o tym ile zyskają zwierzęta. I nie chodzi tu o krytykę tej inicjatywy tylko o punkt wyjścia do refleksji: czy sam fakt, że mogę coś zrobić jest wystarczającym uzasadnieniem, aby się tego podjąć?
Trudno zarzucić mieszkańcom Ziemi, że nic nie robią, i naprawdę rzadko można spotkać ludzi totalnie bezczynnych. Począwszy jednak od Kościoła, poprzez organizacje polityczne i społeczne a skończywszy na przeciętnym dziecku łatwo zauważyć, że podejmuje się bardzo wiele inicjatyw, które może są i piękne i dobre, ale które są mniej potrzebne, mniej ważne, mniej cudowne i mniej ludzkie niż te, które nie tylko można, ale i powinno się zrobić.
Nie daleka od mądrości jest stara maksyma: w życiu ważne jest to cośmy powinni zrobić a nie to, co robić możemy.
Czy chcesz być palmą?
EksHom IX 2010
Zacznijmy od karierowiczów.
W zeszłą sobotę odmawiając Jutrznię uderzyło mnie jedno zdanie:
Sprawiedliwy zakwitnie jak palma,
rozrośnie się jak cedr na Libanie. (Ps 92,13)
Raczej rzadko, i to nawet wśród dobrze zaawansowanych chrześcijan, można spotkać kogoś, kto chce być palmą. Również zaprzyjaźnieni bardziej z Pismem świętym, o ile szukają przyrodniczego zwerbalizowania swoich ideałów, najczęściej chcieliby być lwem, orłem, skałą czy twierdzą. A tu okazuje się, że Biblia trzy razy patrzy na palmę, jak na ideał: dwukrotnie porównując do palmy oblubienicę z Pieśni na Pieśniami (Pnp 7,8-9) i jeden raz zapisując dopiero co podany werset w Psalmie 92.
Psalmista nie bez powodu chce przedstawić życie sprawiedliwego jako kwitnącą palmę. W tym samym psalmie mówi on, że grzesznicy kwitną jak zieleń (Ps 92,8), a to znaczy, że ich sukces jest szybki, powszechny, łatwo widzialny i dostępny, można by rzecz nawet „strawny” dla wielu. Dlatego zapewne nie mało jest takich, którzy nie tylko im zazdroszczą, ale może by i sami chcieli być błyskawicznymi karierowiczami. Ale to tylko pułapka pozoru. Kto wie, czym jest palma, nie będzie nigdy marzył o byciu trawą...
Bo być palmą to nie byle jaki ideał. Być palmą to prawdziwa kariera! Palma dojrzewa co prawda dłużej niż trawa, ale za to nie usycha po jednym sezonie i może przeżyć 200 lat, o czym nawet najstarsze trawy nie mogą ani pomarzyć. Palma może dawać do 300 kg owoców z jednego drzewa i robić to nieprzerwanie przez 80 lat! Wysoka przeciętnie na 20 metrów patrzy z góry na każde zielsko a przechowując owoce w górnej swej części jest spokojna o to, że nikt je nie podepta, a nasyci się nimi tylko ten, który się natrudzi. Poza tym, palma wystrzeliwująca pionowo w stronę nieba pokazuje bezbłędnie, gdzie trzeba patrzeć, jeśli chce się prawdziwie owocować.
„Nie bój się być sprawiedliwym!” - mówi Psalm 92, no chyba, że nie chcesz być palmą.
Najwyższy czas
Ekspres Homiletyczny, XII 2010
Najwyższy czas, by przyszedł Jezus. To prawda. Czekamy na Boże Narodzenie. Czekamy na paruzję. Ale to znaczy, że również najwyższy czas, by skończyć z bylejakością.
Byłem na rekolekcjach w Warszawie. Zaskoczył tłum młodych ludzi. U św. Anny przychodziło codziennie ponad tysiąc osób. I nie tylko przychodziło, ale trwało na Mszy, nauce i celebracji od 2 do 3 godzin. W tym samym tygodniu mają miejsce rekolekcje na Uniwersytecie Warszawskim. Auditorium Maximum również wypełnione po brzegi. A przecież są jeszcze nauki adwentowe u Dominikanów, Jezuitów a także na niektórych uczelniach. Do tego dodajmy tysiące zwyczajnych parafii w całym kraju i setki rekolekcji zorganizowanych dla grup specjalnych. Dziesiątki tysięcy ludzi przychodzi, by posłuchać o Bogu nie w niedzielę, nie w Wielkim Poście, i są to ludzi wcale nie w podeszłym wieku.
Owszem, zaraz mógłby ktoś wyliczyć, jak mały jest to procent ludzi młodych. Mógłby się uskarżać na to, jak wielu nie chodzi w ogóle do kościoła. Ale może dajmy sobie już spokój z myśleniem, że w Polsce wszyscy muszą być wierzący. Może dajmy sobie już spokój z mentalnością firmy, która musi wyprodukować i zarobić koniecznie więcej. Może wyślijmy do diabła mentalność partii politycznej, która prędzej zmieni program niż pozwoli na utratę wpływów. I może zajmijmy się porządnie ludźmi, którzy naprawdę szukają Boga i wierzą nadal w Kościół.
„Kościół to nie jest centrum produkcyjne” - przypomina Benedykt XVI w swej ostatniej książce. Pomyślmy. Jan Chrzciciel nie przejmował się tym, że w stolicy miałby więcej słuchaczy, tylko uparcie głosił nawrócenie na pustyni Judzkiej. Jezus miał tylko 12 apostołów. Co prawda chodziły za Nim tłumy, ale On za tłumami nie chodził. A po trzech latach publicznej działalności, po Jego śmierci i zmartwychwstaniu, na zesłanie Ducha Świętego oczekiwało w Wieczerniku tylko 120 uczniów. Nigdzie w Ewangelii Jezus nie martwi się o ilość. Natomiast ciągle powtarza o Królestwie Bożym. Nie liczby, ale wierność Ewangelii jest sakramentem powołaniem.
Najwyższy czas, by postawić na jakość, czyli najwyższy czas na narodzenie Jezusa Chrystusa.